Czas wielkiego Przekrętu

Czas wielkiego Przekrętu

Polska próba odbudowy kapitalizmu jest porażką. W życiu nie ma miejsca na cuda. Rozmowa z prof. Kazimierzem Z. Poznańskim – Jest pan jednym z najbardziej bezkompromisowych krytyków przemian gospodarczych w naszym kraju. Już sam tytuł pana ostatniej książki mówi o tym aż nadto wyraźnie. Czy rzeczywiście ostatnie dziesięciolecie to taki zły okres w polskiej gospodarce? – Tytuł dotyczy jednego fragmentu tego, co się dzieje w Polsce – a mianowicie wyprzedaży niemal za darmo większości polskiego majątku narodowego zagranicznym inwestorom. Właśnie tę operację nazwałem wielkim przekrętem. To określenie najlepiej oddaje sposób, w jaki Polska pozbyła się majątku. Majątek banków i przemysłu jest sprzedawany najwyżej za 10% jego wartości. Po drodze do kapitalizmu Polska straciła pozostałe 90%, które wyciekło za granicę, zamiast zasilić słabowitą polską gospodarkę. Winne tego są, oczywiście, władze państwowe. Za komunizmu mieliśmy państwo ideologiczne, które dopuszczało się marnotrawstwa. Dziś jest to państwo zdemoralizowane i korupcyjne, również dokonujące marnotrawstwa, bo ta niemal darmowa wyprzedaż uderza w społeczeństwo, a wzbogaca zagranicznych nabywców… A co do gospodarczych sukcesów ostatniego dziesięciolecia, to jakoś trudno mi się ich doszukać. Może stworzenie lepszych, w porównaniu z latami komunizmu, warunków dla funkcjonowania gospodarki prywatnej? Generalnie jednak nasza próba odbudowy kapitalizmu, jak pokazuję w swojej książce, jest porażką. To, co się często określa mianem cudu gospodarczego Leszka Balcerowicza, to zwykła kpina. – Przecież Polska przeżyła okres szybkiego rozwoju gospodarczego, stopniowo zwiększa się poziom konsumpcji ludności. – Tyle że zanim nastąpił ów wzrost, pierwszym skutkiem transformacji ustrojowej była katastrofa w formie gwałtownej recesji. Czym innym jest zaś normalny rozwój stabilnej gospodarki, a czym innym wzrost będący – tak jak w Polsce – wychodzeniem z kryzysu i reakcją na wcześniejsze załamanie. Trzeba pamiętać, że na początku lat 90. produkcja w Polsce zmniejszyła się o 20%, produkcja żywności – o jedną czwartą, rozmiary budownictwa mieszkaniowego spadły do poziomu lat 50. – Czy to załamanie nie było aby konsekwencją nieefektywnego gospodarowania w latach komunizmu? – Nigdy nie byłem i nie jestem marksistą, ale nie mogę nie zauważyć, że gospodarka komunistyczna jednak się rozwijała. W latach 1980-89 dochód narodowy dla całej Europy Wschodniej wzrósł o 21%. W tym samym czasie dochód Grecji i Portugalii zwiększył się tylko o 5%. Ta ekspansja produkcji z lat komunizmu załamała się w roku 1990, gdy “solidarnościowe” rządy zabrały się do reform, które spowodowały recesję. Przecież polskie rolnictwo produkowało potrzebne wyroby, świetnie radzące sobie na rynkach eksportowych. Produkcja spadła, bo drastycznie zredukowano cła i zalały nas subsydiowane produkty rolne z Europy Zachodniej, połączone z tzw. bezpłatnymi dostawami pomocowymi – czyli nadwyżkami żywności, z którymi państwa zachodnie nie miały co zrobić. – Powszechnie jednak uważa się, że recesja Balcerowicza to konieczność, bez której nie byłoby późniejszego rozwoju gospodarczego. – To nie konieczność, lecz ewidentny błąd w sztuce. Próbowano stworzyć szybko rynek z niczego, ale w życiu nie ma miejsca na cuda. Tak, jak komunizm nie stworzył cudu, zastepując rynek planem, tak samo nie była możliwa odwrotna sztuczka. Recesja Leszka Balcerowicza miała rzekomo być uzdrawiająca, bo doprowadziła do spadku produkcji zbędnych wyrobów, które wytwarzano dlatego, że komunizm doprowadził do tzw. nadmiernego uprzemysłowienia. To zdumiewająca argumentacja. Problem Polski nie polegał na tym, że w kraju było za dużo przemysłu i należało poprawić strukturę gospodarczą drogą niszczenia tego przemysłu. Przeciwnie, należało go unowocześniać oraz rozwijać szeroko pojęty, zaniedbany przez komunizm, sektor usług, tak żeby proporcje polskiej gospodarki przypominały zachodnioeuropejską normalność. – Ale recesja już się skończyła, mamy stabilny, szybki w porównaniu z Europą Zachodnią wzrost gospodarczy. – Jest raczej powtórka strategii Gierka z tą różnicą, że zamiast pożyczek mamy inwestycje zagraniczne, za które, oczywiście, też płacimy, bo dochód z kapitału odpływa za granicę. Tyle że w czasach gierkowskiej prosperity stworzono w Polsce nowoczesną bazę produkcyjną i potężny potencjał eksportowy, którego teraz nie ma. Gierek stworzył ponad 2 mln nowych miejsc pracy – a wicepremier Balcerowicz tyle samo zlikwidował i być może Polskę czekają dalsze, gigantyczne redukcje. W dodatku ponad 2,5 mln

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 21/2000

Kategorie: Wywiady