Czekając na Supermana

Czekając na Supermana

Debata na temat naszego szkolnictwa przypomina raczej humor zeszytów szkolnych niż rzetelne wypracowanie Dzisiaj nie jest łatwo przekazywać wiedzę młodym pokoleniom. Nauczyciele akademiccy skarżą się, że trafiają do nich coraz gorsi licealiści. Nauczyciele licealni narzekają, że przychodzą do nich coraz gorsi gimnazjaliści. Gimnazjalni skarżą się głównie na swoich uczniów, ci od nauczania początkowego też wspominają dawne czasy, kiedy dzieci były bardziej opanowane. „Obyś cudze dzieci uczył” to złorzeczenie wyświechtane, ale wciąż aktualne.Z systemem edukacyjnym jest problem – co do tego nie ma dwóch zdań. Trudności nastręcza zdefiniowanie tego problemu, co zmusza do refleksji, że najważniejszym utrapieniem polskiej szkoły jest brak rzetelnej dyskusji na ten temat. Nie istnieje porządna diagnoza tego, co kuleje i co jest do naprawienia. W ocenach różnią się zarówno edukatorzy, jak i decydenci. A jak tu walczyć, skoro nie wiadomo z czym?Przez kilka wakacyjnych tygodni można było nabrać przekonania, że największą niedogodnością na drodze do budowy szkoły na miarę XXI w. jest Karta nauczyciela. Wrażenie to wywoływała strona samorządowa, niestety Związek Nauczycielstwa Polskiego zrobił niewiele, żeby je rozwiać. Tymczasem problemów szkolnictwa nie da się zredukować do urlopów zdrowotnych oraz kłótni o to, jak długo nauczyciel stoi przy tablicy i czy do czasu pracy wlicza mu się sprawdzanie kartkówek w domu. Poranione dzieci – Edukacja jest po coś. Jeżeli to coś jest nierealizowane albo realizowane źle, nie spełnia swojej funkcji – mówi Paweł Kołodziński, nauczyciel etyki i filozofii z II Liceum Ogólnokształcącego w Szczecinie (31 lat pracy w zawodzie). – Szkoła nie przygotowuje młodych ludzi ani do pracy, ani do życia społecznego. Nie uczy się w niej myślenia ani rzetelności pracy, nie uspołecznia, wychowując na członków demokratycznego społeczeństwa. Do tego dochodzą schorzenia psychosomatyczne. Polska szkoła produkuje ludzi niezdrowych fizycznie, wywołując szkodliwe skutki somatyczne wiążące się chociażby ze stresem w tzw. szkołach lepszych, przy czym nie znam poziomu stresu w szkołach gorszych. Nie wychowuje w szacunku do społeczeństwa, do siebie nawzajem i do siebie samych. W skali ogólnej wobec państwa i społeczeństwa, następnie w stosunku do środowiska narasta postawa roszczeniowa, egoistyczna. Jeśli chodzi o szacunek do siebie samego, to poczucie własnej wartości jest coraz niższe. Niszczone jest poczucie bezpieczeństwa osobistego.Parę tygodni temu Ministerstwo Zdrowia opublikowało wyniki badań, zgodnie z którymi 900 tys. młodych ludzi kwalifikuje się do fachowej pomocy psychologicznej. To znaczy, że jedna dziesiąta młodej populacji zmaga się z problemami, z którymi nie potrafi sobie poradzić samodzielnie. Bez wątpienia do tego stanu rzeczy przyczynia się mnóstwo różnych czynników: dominująca kultura, stosunki w domu czy szerzej środowisko dorastania. Ale za jakąś część tych problemów odpowiada – a do jakiejś dokłada się – szkoła. Tyle że nie mamy zielonego pojęcia, za jaką i w jakim stopniu.Jest to symptomatyczne dla naszej debaty o szkole. Wiemy mniej więcej, ilu młodych ludzi pije, ilu pali, a ilu zażywa narkotyki, ale przez cały ten czas nie zadaliśmy sobie elementarnego pytania: czy oni dobrze się czują w szkole? Czy chce im się do niej iść, jak spędzają w niej osiem godzin, jak się czują po wyjściu? W końcu to instytucja powołana dla nich, a nie dla tych, którzy w niej pracują (ich też warto o to zapytać!). Jako kraj osiągnęliśmy już chyba wystarczający poziom rozwoju cywilizacyjnego, żeby pytać o dobrostan obywateli. Zwłaszcza dorastających obywateli. Rozprawa o metodzie Prawdopodobnie kiedy już ich zapytamy o to, jak się czują w szkole, dowiemy się, że strasznie się nudzą. Nastolatki często tak mówią o instytucjach edukacyjnych, ale nie dajmy się zbyć tym stwierdzeniem i poszukajmy drugiego dna. Proszę zwrócić uwagę na to, jak wiele wysiłku w przedszkolach wkłada się w zdobywanie uwagi pięciolatków i zainteresowanie ich jakimiś treściami. Tymczasem parę lat później, gdzieś w okolicy czwartej-piątej klasy, a już na pewno w gimnazjum, te same dzieci mają posiadać magiczną umiejętność siedzenia cicho przez kilka godzin.W polskiej szkole XXI w. dominują idee pedagogiczne rodem z XVIII i XIX stulecia. Unosi się nad nią duch Jana Fryderyka Herbarta – belfer gada, reszta słucha. Metody nieprzystawalne do przyzwyczajeń dzieci epoki internetu,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 39/2012

Kategorie: Kraj