Druga twarz Haidera

Druga twarz Haidera

Czy austriacki populista zginął na skutek kłótni z kochankiem? W Austrii po tragicznej śmierci Jörga Haidera zapanowała żałoba. Dawni towarzysze skrajnie prawicowego demagoga prześcigają się w hołdach. „W Karyntii słońce spadło z nieba i stanęły zegary”, oświadczył z namaszczeniem Gerhard Dörfler, partyjny kolega Haidera z Bloku na rzecz Przyszłości Austrii (BZÖ). „Jesteśmy pogrążeni w smutku po kapitanie krajowym ludzkich serc”, stwierdził burmistrz Klagenfurtu, Harald Scheucher. Jörg Haider był kapitanem krajowym (Landeshauptmann), czyli premierem Karyntii. Po śmierci w wypadku samochodowym ten polityczny prowokator został najwyraźniej uznany za nową księżnę Dianę, ukoronowaną na królową ludzkich serc. W uroczystościach pogrzebowych w Klagenfurcie wzięło udział prawie 30 tys. ludzi, prezydent Austrii, kanclerz federalny, biskup, wszyscy czołowi dygnitarze kraju. Do miasta zjechało 600 (sic!) chórów ludowych, aby zaśpiewać Haiderowi na ostatnim pożegnaniu. Restauratorzy wywiesili w lokalach portrety polityka. Tych, którzy się na to nie zdecydowali, ziomkowie z Karyntii wzywali do okazania większej wrażliwości. Szybko zaczęła się tworzyć legenda Haidera, ojca swego kraju związkowego, jednego z najbardziej błyskotliwych polityków w powojennej historii Austrii. Twórcom mitu nie przeszkadza fakt, że Haider popisywał się demagogią i ksenofobią, zginął zaś w wypadku, gdy rozpędził swego volkswagena phaetona do szybkości 142 km na godzinę (dwa razy większej niż dozwolona). Auto uderzyło w betonowe ogrodzenie i kilkakrotnie koziołkowało. W chwili śmierci, 11 października o godzinie 1.15, Haider miał we krwi 1,8 promila alkoholu. Początkowo towarzysze austrofaszysty, jak również nazywany był karyncki Landes- hauptmann, twierdzili, że ich przywódca stracił życie, ponieważ po pracowitym dniu spieszył się, aby zdążyć na urodziny 90-letniej matki w Bärental. Tej wersji nie dało się jednak utrzymać, nie tylko z uwagi na wyniki sekcji zwłok. Niezwykle czułych i sentymentalnych wywiadów radiowych i telewizyjnych zaczął udzielać rzecznik i desygnowany następca Haidera, 27-letni Stefan Petzner. Zdaniem austriackiego dziennika „Die Presse”, Petzner zachowywał się jak zrozpaczona wdowa, według niemieckiego „taz” – jak „poboczny wdowiec” (Nebenwitwer, 58-letni Haider był żonaty, pozostawił wdowę Claudię i dwie dorosłe córki). Wypowiedzi, jakich Petzner udzielił, są bezprecedensowe w świecie nie tylko austriackiej polityki. Były rzecznik Haidera bardzo mocno sugerował, że był kochankiem swego szefa, aczkolwiek nie powiedział tego wprost. W programie telewizji śniadaniowej kanału Ö3 wylewał łzy, opowiadając, jak po raz pierwszy spotkał Haidera w grudniu 2002 r.: „Pamiętam, w co byłem ubrany, w co on był ubrany”. Wyznał, że gdy dowiedział się o jego śmierci, natychmiast poczuł nieodparte pragnienie, aby pojechać do szpitala i zobaczyć zwłoki. „Ja muszę do niego, ja muszę do niego”, powtarzał z desperacją. Petzner wyjawił: „Jeśli chodzi o Jörga i mnie, to było coś więcej (niż przyjaźń)… Często powtarzał: Jesteś mężczyzną mojego życia. On i ja wiemy, co miał na myśli – i to powinno pozostać między nami”. Na pytanie, czy żona Haidera była zazdrosna, Petzner odrzekł: „Ona kochała go jak kobieta, on ją kochał jak mężczyzna. Ja kochałem go w całkowicie odmienny, mój własny sposób. Ona to rozumiała”. Zdesperowany młodzieniec wyraził również pewność, że jego kariera polityczna nie dozna uszczerbku: „W końcu on (Haider) czuwa nade mną z góry, to nic nie może mi się przytrafić”. Potem Petzner usiłował nie dopuścić do emisji programu, ale nic nie wskórał. Siostra tego młodego polityka, Christiane, od razu poinformowała media, że żona Haidera nie patrzyła przychylnie na jego związek z tak serdecznym druhem: „Stefan spędzał trzy czwarte swego czasu z Jörgiem. Także w weekendy i dni świąteczne. Zawsze był przy jego boku. Niekiedy Claudia Haider byłą zazdrosna, ponieważ jej mąż spędzał więcej czasu ze Stefanem niż z nią… Stefan i Jörg byli najlepszymi przyjaciółmi… Na swój sposób się kochali”. Po tej burzy uczuć wśród dygnitarzy BZÖ zawrzało. Usiłowali robić dobrą minę do złej gry, twierdząc, że w ich partii każdy ma prawo do szczerości. Tak naprawdę jednak pienili się z gniewu. Petznerowi nic nie dała metafizyczna pomoc Haidera. Na skutek sprzeciwu aktywistów partyjnych domniemany kochanek Jörga nie zostanie ani szefem BZÖ, ani przewodniczącym klubu tego ugrupowania w parlamencie. Dociekliwi dziennikarze odtworzyli też ostatnie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 44/2008

Kategorie: Świat