Żaden głos z zagranicy nie trafił do kosza. Żaden z członków PKW nie przeprosił Polonii za wyborczy bałagan Policzyli głosy ponad 596 tys. wyborców, czekających w wielu miastach po dwie-trzy godziny, by zagłosować. Nie opuścili stanowisk przez prawie 40 godzin. W poniedziałek stali się jeńcami Państwowej Komisji Wyborczej. Umęczeni i zdezorientowani spali na podłodze albo na kościelnych ławkach. Opieszałą Okręgową Komisję Wyborczą w Warszawie, odpowiedzialną za weryfikację protokołów z zagranicznych komisji obwodowych, dwukrotnie odwiedził w nocy z poniedziałku na wtorek poseł Michał Szczerba. Interwencja przyniosła skutek. We wtorek rano opublikowane zostały pełne wyniki wyborów za granicą. Żaden głos nie trafił do kosza. Żaden z członków Państwowej Komisji Wyborczej nie przeprosił Polonii za wyborczy bałagan. Rekord wszech czasów We wtorek, 10 października, zakończyła się rejestracja do głosowania w konsulatach. Do udziału w wyborach zapisało się prawie 608 tys. Polek i Polaków. Szef MSZ Zbigniew Rau przypomniał, że przez taki wzrost zainteresowania wyborami trzeba było m.in. stworzyć więcej zagranicznych komisji (ostatecznie 417). „To jest skala tego rozmachu organizacyjnego, który nadąża, przy pełnej naszej satysfakcji, za tymi demokratycznymi potrzebami Polaków za granicą”, podkreślał minister Rau. Do głosowania zarejestrowało się aż 70% więcej rodaków niż cztery lata temu. Najwięcej w Londynie (42,6 tys.), Berlinie (14,4 tys.) i Monachium (12,4 tys.). W pierwszej dziesiątce znalazły się też Dublin, Haga, Bruksela, Oslo, Amsterdam, Wiedeń i Breda. Spokój i samozadowolenie urzędników odpowiedzialnych za organizację wyborów za granicą nie były udziałem większości działaczy polonijnych, odkąd Sejm uchwalił w styczniu br. znowelizowany Kodeks wyborczy. W marcu podpisał go prezydent, a w sierpniu ogłoszono referendum, co sprawiło, że na 24-godzinny limit liczenia głosów za granicą nałożył się obowiązek przeliczenia trzeciej puli kart wyborczych. Mimo stworzenia dodatkowych komisji pojawiły się obawy, że mogłoby przepaść nawet 100 tys. głosów Polek i Polaków za granicą. Czerwony komunikat Już 6 października wyborcom, którzy chcieli się zapisać do głosowania w Holandii, m.in. w Amsterdamie, MSZ rekomendowało przepisanie się do innych, mniej obciążonych komisji w Niemczech lub w Belgii. Z dnia na dzień przybywało chętnych do głosowania, a wraz z nimi czerwonych komunikatów. W Wielkiej Brytanii w ostatnim dniu rejestracji w godzinach popołudniowych tylko 14 z 77 komisji nie było przeciążonych; wieczorem ich liczba zmalała do 12. W pozostałych wyborca mógł przeczytać, co następuje: „Uwaga! W tej komisji zapisana jest bardzo duża liczba głosujących, możesz spodziewać się kolejki do oddania głosu. Rekomendujemy wybranie innej komisji”. Ostrzeżenie wyświetlało się tego dnia przy wszystkich komisjach w Holandii. Globalnie dotyczyło niemal połowy z 417 komisji. „Celem przywołanego komunikatu było wyprzedzające poinformowanie wyborców o wysokiej liczbie zgłoszeń (ponad 1500) do danej obwodowej komisji wyborczej (OKW). Komunikat przyczynił się do równomiernego rozłożenia obciążeń poszczególnych komisji. W przeszłości zdarzało się, że dysproporcje w liczbie zarejestrowanych w obwodach znajdujących się w niewielkiej od siebie odległości były bardzo wyraźne. Obecnie udało się to wyeliminować także dzięki odpowiedniemu informowaniu wyborców”, odpisał na nasze pytanie już po wyborach „rzecznik MSZ” bez imienia i nazwiska (o dymisji faktycznego rzecznika za chwilę). Według danych MSZ do wyborów zapisało się 607 938 osób za granicą. W najbardziej obleganej komisji na świecie – w norweskim Stavanger – zarejestrowało się 3,9 tys. wyborców. To potencjalnie ok. 11,7 tys. kart wyborczych do przeliczenia przez 11 osób. Kolegialnie, z okazywaniem każdej karty wszystkim członkom komisji, co nieuchronnie wpływa na wydłużenie prac komisji (szefowa Krajowego Biura Wyborczego Magdalena Pietrzak wyjaśniała, że w nowelizacji Kodeksu wyborczego jedynie „uszczegółowiono” obowiązujące wcześniej przepisy). PKW zaordynowała również komisjom „wspomaganie informatyczne” po zakończeniu prac przy liczeniu głosów – program komputerowy, który nierozerwalnie wiązał przekazywanie wyników wyborów parlamentarnych z referendalnymi. Dopiero weryfikacja kompletu protokołów wyborczych, przesłanego w przypadku komisji zagranicznych do OKW Warszawa I, zwalniała komisję z prac. „To już nie są kłody pod nogi, to jest drut kolczasty”, napisała w mediach społecznościowych Polka z Londynu. Interweniowali w tej sprawie m.in. rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek oraz były RPO Adam Bodnar. PKW odrzuciła sugestię przesunięcia liczenia









