Jeśli dojdzie do sejmowego głosowania nad wotum nieufności, minister Wąsacz może przeżyć niemiłą niespodziankę Brak czujności rodzi jednak straszne skutki! Moment nieuwagi wystarczył, by wniosek o wotum nieufności dla ministra skarbu, choć wymięty i podniszczony, trafił do marszałka Sejmu. Nie pomogła śmiała akcja posła Kazimierza Janiaka, który próbował poszarpać kartki i, jak twierdzą posłowie Tomasz Wójcik i Gabriel Janowski, dopuścił się ”fizycznego ataku na posła Adama Bielę, zbierającego podpisy” (dla wyjaśnienia – wszyscy panowie reprezentują jeden i ten sam blok – AWS, podobnie jak i minister skarbu). Ale cóż, poseł Janiak był osamotniony, trudno od niego wymagać, by sam jeden ”rzucał się Rejtanem”, broniąc drzwi do gabinetu marszałka Płażyńskiego. Może gdyby u boku miał kolegę, co by się poświęcił i np. zjadł wniosek… Nie ma co jednak biadać nad rozlanym mlekiem, wniosek trafił, gdzie trzeba i najprawdopodobniej będzie głosowany. Wiadomo, że minister Emil Wąsacz zamierza walczyć do końca. Zwięzłe oświadczenie: ”Minister Skarbu Państwa, pan Emil Wąsacz nie złożył rezygnacji ze stanowiska ministra i nie zamierza podać się do dymisji” – pierwsza wypowiedź ministra od chwili wybuchu całej awantury – pokazuje, że wariant namówienia go do ustąpienia nie ma szans powodzenia. – Człowiek honoru w takich przypadkach odchodzi – przekonuje Gabriel Janowski, główny przeciwnik ministra skarbu. Nic jednak nie wskazuje na to, by minister uznał, że właśnie jego przypadek wymaga aż tak honorowego kroku. Możliwe więc, że ministrowi uda się wynieść głowę z zamieszania i całej sprawie zostanie ukręcony łeb – mimo wciąż krążących pogłosek o tym, że jednak może on zrezygnować ze stanowiska. …Albowiem nie wiedzą, co czynią ”Ukręcanie łba” przebiega bardzo intensywnie, choć z różną skutecznością. Z niepotwierdzonych informacji wynika, że szczere, partyjne rozmowy z 74 posłami, którzy zbłądzili, przyniosły pewien rezultat. Rośnie grono skruszonych, którzy zrozumieli swój błąd – ale zarazem rośnie i determinacja tej gromadki posłów AWS, którzy nie chcą ustąpić i niczym detektywi tropią wszystkie błędy i wypaczenia ministra Wąsacza. Na spotkaniu u premiera, w którym uczestniczyli inicjatorzy wniosku: Gabriel Janowski i Tomasz Wójcik, oraz Marian Krzaklewski i Andrzej Szkaradek, obu ”odszczepieńcom” solidnie zmywano głowę. Potem, na posiedzeniu klubu parlamentarnego AWS, Andrzej Szkaradek miał oświadczyć, że u premiera Janowski obiecał, iż wniosek wycofa. Obecny na posiedzeniu Janowski oświadczył jednak, że nic takiego nie mówił. Wydaje się więc, że nie da się go zmusić do zmiany stanowiska. ”Jesteśmy uzależnieni od grupki szantażystów” – podsumował Stefan Niesiołowski. Największe walory perswazyjne wobec niepokornych ma więc zapewne pomysł, jaki zrodził się na posiedzeniu klubu AWS, polegający na tym, by wnioskodawców – chociaż posłów – oddać do dyspozycji prokuratora. Być może za pomocą prokuratury rzeczywiście uda się skutecznie odbudować naruszoną jedność AWS. To cenny wkład w rozwój polskiego parlamentaryzmu. Organa ścigania miałyby zająć się prowodyrami zbierania podpisów dlatego, iż wprowadzili oni w błąd swych kolegów, którzy jakoby byli przekonani, że to, co podpisują, wcale nie jest wnioskiem o wotum nieufności wobec ministra Wąsacza, lecz czymś zupełnie innym. Na przykład, poseł Mirosław Styczeń uważał, że podpisuje apel do władz AWS o przeprowadzenie dyskusji nad pracą ministra skarbu. Oczywiście, ”skruszonym” niesporo się tłumaczyć, że natychmiast po rozmowie z partyjnymi zwierzchnikami przejrzeli na oczy i zrozumieli, jak świetnie pracuje minister Wąsacz. Już lepiej brzmi wersja, że nie wiedzieli, co podpisują. W dodatku, wtedy można im wybaczyć niesubordynację, zgodnie z ewangeliczną zasadą odpuszczania tym, którzy nie wiedzą, co czynią. Pytanie tylko, czy ludzie, którzy nie wiedzą, co i dlaczego podpisują, muszą zasiadać akurat w Sejmie? Bronić jak niepodległości Z prawnego punktu widzenia zmuszenie wnioskodawców do tego, by stwierdzili na piśmie, iż zostali wprowadzeni w błąd, pozwala uznać ich oświadczenia woli – czyli podpisy na wniosku o wotum nieufności – za nieważne. Skoro podpisy są nieważne, nie istnieją. To zaś jest jedyną szansą na to, by wniosek mógł zostać wycofany bez konieczności głosowania. Innych możliwości nie ma. ”Regulamin Sejmu stanowi, że po złożeniu wniosku o wyrażenie ministrowi wotum nieufności, podpisy popierające wniosek nie mogą być wycofane” – twierdzi Piotr Winczorek. Zapis ten jest wprowadzony po to, by chronić
Tagi:
Andrzej Dryszel









