„Grunwaldu” nie oddamy!

„Grunwaldu” nie oddamy!

Do renowacji „Bitwy pod Grunwaldem” zużyto m.in. 2,5 tys. skalpeli chirurgicznych, 60 l benzyny, 55 l acetonu, 15 l trójchloroetylenu, 250 sztuk rękawiczek bawełnianych i 700 sztuk ochronnych rękawiczek nitrylowych oraz 400 m lin taterniczych. Posługiwano się ponadto zwykłymi żelazkami, zszywaczami tapicerskimi, lampami używanymi na salach operacyjnych, odkurzaczami, szczotkami i pędzelkami, szpachelkami i wtryskiwaczami, a na twarze zakładano maseczki przeciwpyłowe i maski z pochłaniaczem szkodliwych oparów oraz kilka typów osłon i okularów ochronnych. Podczas prac zastosowano też najnowszą aparaturę do badań w promieniach podczerwonych. Życie dla „Grunwaldu” – Panie zajmujące się konserwacją obrazu leżały godzinami na własnych piersiach – powiedział Piotr Żuchowski, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego, traktując te słowa jako dowód najwyższego uznania za poświęcenie personelu Muzeum Narodowego. W dalszej części wywodu padły jeszcze nazwiska osób, które w przeszłości oddały życie dla ratowania naszego skarbu przed Niemcami. Byli to wiceprezes Zachęty, malarz Stanisław Ejsmond, oraz inny artysta, Bolesław Surałło, którzy we wrześniu 1939 r. zwinięty „Grunwald” dowieźli furmanką z Warszawy do Lublina i tam polegli pod gruzami, ale przekazali obraz prof. Woydzie pod przysięgą, „że będzie się nim opiekował i bronił przed najeźdźcą niemieckim, zachowując tajemnicę jego istnienia”. Urzędnik nazwiskiem Pieczyrak, naczelnik z lubelskiego magistratu, współorganizował przyjęcie przywiezionego dzieła i jego przechowanie, a kiedy Niemcy aresztowali jego jedynego syna, także nic nie powiedział o obrazie. Syn Pieczyraków zginął w Oświęcimiu. Tam też zginął Józef Serafin, pracownik gospodarczy lubelskiego magistratu, osobiście uczestniczący w zakopywaniu „Grunwaldu”. Rozstrzelany został również inny lubelski działacz kulturalny, Stanisław Bryła, także znający okoliczności przechowywania Matejkowskiego dzieła. Za wskazanie miejsca ukrycia obrazu Niemcy wyznaczyli nagrodę. Wynosiła ona 10 mln ówczesnych marek. Nikt się na to nie połakomił. Kiedy w lipcu 2010 r. odwiedziliśmy Salę Matejkowską w warszawskim Muzeum Narodowym, przy odwróconym licem ku ziemi i pozbawionym wzmacniającego płótna dublażowego obrazie rozpoczynały się prace konserwacyjne polegające na zeskrobywaniu dawnej masy woskowo-kalafoniowej. Stare płótno dublażowe, na którym przez 60 lat wisiał wielki obraz, zostało pocięte na pasy i jest sprzedawane w muzealnym sklepiku jako swoista relikwia „przesiąknięta zapachem farby, kleju i historii”. Konserwatorzy działający pod kierunkiem Piotra Lisowskiego znali termin berlińskiej wystawy „Obok. Polska-Niemcy, 1000 lat historii w sztuce” i tak rozkładali wszystkie czynności, aby zdążyć na czas, ale o podróży czekającej obraz wypowiadali się ze skrywanym powątpiewaniem. – Zobaczymy, jak to będzie – mówili. W końcu października 2011 r. wszystko już było jasne. Polska wystawa w Berlinie została otwarta we wrześniu i potrwa do stycznia 2012 r., ale „Bitwa pod Grunwaldem” na nią nie dojedzie. Tylko w Warszawie W związku z zakończeniem pierwszego etapu prac konserwatorskich przy jednym z największych polskich obrazów batalistycznych „Bitwa pod Grunwaldem” Jana Matejki ujawniono sensacyjną wiadomość, że płótno nie tylko nie zostanie wypożyczone na wystawę w Niemczech, jak pierwotnie planowano, ale już nigdy nie opuści Warszawy. Zostaniemy z naszym „Grunwaldem” po wsze czasy, bo prace konserwatorskie, rozpoczęte właśnie z myślą o podróżach, zaszły tak daleko, że po ponownym naciągnięciu „Bitwy” na krosna co najmniej przez najbliższe 100 lat nie będzie się już jej zdejmować i zwijać, a tylko zwinięte płótno można wynieść z Sali Matejkowskiej. Obraz leży dziś obrócony licem do góry, naklejony na nowe płótno dublażowe sprowadzone z Francji, a konserwatorzy przystępują do renowacji warstwy malarskiej. Będą uzupełniać ubytki farby, usuwać dawne retusze, nadmiar kitu i kleju, który wyszedł „na przód” podczas prac po drugiej stronie. Usuną stary, zmętniały werniks, który odbierał część barw, i położą nowy, by kolory odzyskały dawną wyrazistość i intensywność. Ponadto trwają prace nad wykonaniem nowego samonaprężającego się krosna aluminiowego, które zapewni dziełu równomierny naciąg. Powstaje również projekt nowej ramy. Drużyny w rogatywkach Wszyscy rozumieją, że „Bitwa pod Grunwaldem” nie jest zwykłym dziełem malarskim, wykonanym przez Jana Matejkę farbami olejnymi na płótnie w 1878 r. To przede wszystkim symbol i świadek naszej historii, ofiara prześladowań i walki narodowowyzwoleńczej, i jeszcze znak chwały i zwycięstwa, bodaj największego w dziejach Polski. To dlatego obok ministra, dziennikarzy, zespołu konserwatorów

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 49/2011

Kategorie: Kultura