Grzech księdza Romana

Grzech księdza Romana

Kapłan z Polski oskarżony o zgwałcenie 17-latki w Connecticut Po raz pierwszy w historii miasta New Britain w stanie Connecticut katolicki ksiądz zjawił się w sądzie w kajdankach. Do tej pory kapłani stawali przed obliczem sprawiedliwości najwyżej jako świadkowie. Teraz jednak 40-letni Roman K., wcześniej proboszcz parafii Szyleny w archidiecezji warmińskiej, oskarżony został w USA o poważne przestępstwo. Wykorzystał seksualnie 17-letnią dziewczynę, ofiarę gwałtu, której miał udzielić duchowej pociechy. Ojciec Roman został aresztowany w Wigilię na przykościelnym parkingu, kilka godzin przez rozpoczęciem bożonarodzeniowego nabożeństwa w świątyni Najświętszego Serca, w której pełnił gościnną posługę. Sprawa ta zaszokowała nie tylko społeczności dwóch parafii – św. Józefa Robotnika w Szylenach oraz Najświętszego Serca w New Britain, liczącej 3 tys. rodzin, z których ponad połowa mówi po polsku. O domniemanym grzechu kapłana z Warmii szeroko poinformowały światowe media – „New York Times”, brytyjski „The Guardian”, a nawet prasa australijska. Prowadzący dochodzenie miejscowi policjanci mówili: „Zarzuty okazały się tak wstrząsające, że początkowo mieliśmy nadzieję, iż dowody nie wystarczą do aresztowania”. Niestety, wystarczyły. Ksiądz Roman przyznał podczas przesłuchań, że 18 grudnia rzeczywiście dotykał dziewczynę i odbył z nią krótki akt seksualny. Uczynił to jednak, aby nastolatka, która uprzednio została zgwałcona w taksówce, zrozumiała, że kontakt seksualny „może być rzeczą dobrą, a nie złą, gdy mężczyzna kocha kobietę, a ona tę miłość odwzajemnia”. Według oficjalnego policyjnego nakazu aresztowania, „ojciec Roman oświadczył, że uczynił to, aby pomóc ofierze i nie miał zamiaru jej zaszkodzić”. Zgodnie z prawem stanu Connecticut, duchowny lub terapeuta odbywający akt seksualny z osobą powierzoną jego opiece w każdych okolicznościach popełnia przestępstwo. Były proboszcz z Szylen osadzony został w więzieniu Correctional Center w Hartford. Sąd wyznaczył kaucję w wysokości pół miliona dolarów, lecz ksiądz Roman z pewnością jej nie zapłaci, a Kościół amerykański, wstrząsany od ponad roku niekończącą się serią skandali seksualnych, nie przyjdzie z finansową pomocą kapłanowi oskarżonemu o tak perfidne przestępstwo. Szczegóły tej bulwersującej sprawy nie są do końca jasne. Paul Wysocki, proboszcz i jedyny kapłan parafii Najświętszego Serca, początkowo rozpłakał się, gdy usłyszał o aresztowaniu księdza Romana. Powiedział wtedy: „Jak on mógł to uczynić?”. Trzy dni później zasugerował jednak, że zarzuty mogły zostać sfabrykowane, że duchowny z Polski być może został wciągnięty w pułapkę przez osoby działające według określonego planu, mające na celu wyłudzenie pieniędzy. Dlaczego proboszcz od Najświętszego Serca nabrał takich podejrzeń? W każdym razie o pokrzywdzonej dziewczynie powiedział z lekceważeniem: „She’s a tramp” (Ona jest włóczęgą). Dziennik „Hartford Courant” skrytykował natychmiast Wysockiego, że zamiast potępiać niecnego księdza, oczernia jego ofiarę. Paul Wysocki podczas wielkich świąt kościelnych ma ogromne kłopoty z wyspowiadaniem licznych parafian. Od ponad 20 lat przed Wielkanocą i Bożym Narodzeniem do New Britain przybywają więc księża z Polski, by pomóc samotnemu kapłanowi w duszpasterskiej posłudze. Paul Wysocki twierdzi jednak, że nie zapraszał księdza Romana K. Ten zjawił się pewnego dnia z własnej inicjatywy i poprosił o zgodę na odprawienie mszy. „Stanął przede mną człowiek w stroju kapłana. Nie miałem powodów, aby go wypytywać”, oświadczył Wysocki. Także władze archidiecezji warmińskiej twierdzą, że 40-letni Roman K. nie został oficjalnie skierowany przez Kościół do pełnienia gościnnej posługi w New Britain. Rzecznik archidiecezji, ks. mgr Jan Rosłan, zasugerował, że ojciec Roman uzyskał w USA tę funkcję dzięki „osobistym kontaktom”. Roman K. otrzymał święcenia kapłańskie w 1990 r. w Olsztynie, przez dwa laty był wikarym w Ostródzie. Dzięki zdolnościom i wytężonej pracy otrzymał niewielkie probostwo w Szylenach. Parafianie dobrze wspominają swego duszpasterza. Obecny proboszcz Zbigniew Snarski twierdzi, że jego poprzednik uczył religii w szkole, prowadził letnie obozy dla młodzieży, stale pracował z dziećmi i nigdy nie było na niego żadnych skarg czy nawet sugestii niestosownego zachowania. Pewnego dnia proboszcz K. poprosił jednak o przydzielenie mu innej parafii, kiedy zaś władze kościelne mu ją wyszukały, nie zgodził się na podjęcie obowiązków, lecz poprosił o urlop, który otrzymał w sierpniu. Być może, pojechał do Connecticut, aby odwiedzić rodzinę. Gościnną posługę w parafii Najświętszego Serca ksiądz K. podjął zgodnie z kościelnym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 02/2003, 2003

Kategorie: Świat