Hazard u progu upadku

Hazard u progu upadku

Kasyna i salony gier stoją u progu bankructwa, bo nie wytrzymują obciążeń finansowych Czy Polska będzie krajem, w którym nawet hazard, ta kura znosząca złote jajka, może splajtować? Prawdopodobieństwo jest duże, bo salony gier z automatami i kasyna są w coraz gorszej kondycji. Dość powiedzieć, że już w roku 2000 ok. 30% polskich „jaskiń hazardu” nie osiągało progu rentowności. Dziś – aż dwie trzecie kasyn i ok. 60% salonów gier. Zlikwidowano już kasyna w Gdańsku, Gdyni i Zakopanem, szereg innych stoi u progu bankructwa. Zgodnie z obecnymi limitami, w Polsce może legalnie funkcjonować 12.360 automatów losowych (jednorękich bandytów). Jest zaledwie 5 tys., bo prowadzenie tej działalności stało się nieopłacalne, zamknięto co najmniej kilkanaście salonów i parę tysięcy ludzi straciło pracę. Nie jest niczym niezwykłym, że wiele kasyn zakończyło ubiegły rok stratami przekraczającymi milion złotych, a salonów gier (zgodnie z przepisami mogą one mieć od 15 do 70 automatów) – idącymi w setki tysięcy. Pod gilotyną Z symulacji wykonanej przez Związek Pracodawców Prowadzących Gry Losowe i Zakłady Wzajemne wynika, że przeciętny salon mający 25 automatów każdego miesiąca przynosił ponad 7 tys. zł strat. Z czego je pokrywano? Oczywiście, z wcześniejszych dochodów. Ale oszczędności się już kończą. W rezultacie właściciele salonów użytkują coraz starsze, psujące się automaty (dziś należałoby wymienić ok. 90% parku automatycznego), zwalniają ludzi, obcinają im płace. Do salonów ze starym, nieatrakcyjnym sprzętem mało kto chce zaś przychodzić – i kółko się zamyka. A inwestycje są tu bardzo kosztowne. Nowy automat, zależnie od rodzaju i liczby gier, w jakie jest wyposażony, może kosztować od dziesięciu do kilkuset tysięcy złotych. – Analizy dokonywane przez wszystkie podmioty działające na polskim rynku gier i zakładów wzajemnych wykazują, że jest to aktualnie rynek zamierający – napisał ZPPGLiZW w swoim piśmie do resortu finansów z dnia 3 września ub. roku (na które dostał odpowiedź dopiero pod koniec stycznia). Każdy kolejny miesiąc przynosił dalszy regres. – W większości spółek odnotowano stratę bilansową, nastąpiły redukcje w zatrudnieniu, wstrzymano inwestycje, wystąpiła groźba utraty płynności finansowej – alarmuje związek. Podstawową przyczyną załamania są gigantyczne obciążenia finansowe, z jakimi muszą borykać się przedsiębiorcy. Najbardziej dotkliwy jest podatek od gier, zabierający aż 45% przychodu. Co gorsza, trzeba go płacić co 10 dni, a nie raz na miesiąc; to zaś oznacza, że gdy zdarzy się dekada, w której gracze w jakimś salonie w sumie więcej wygrają niż stracą (wbrew pozorom tak bywa wcale nierzadko), to w skali miesiąca podatek od gier zabierze aż 90% przychodu. Ba, znany jest przypadek, że jedno z kasyn zapłaciło 134% podatku w ciągu jednego miesiąca. Warto tu powiedzieć, że np. w Czechach podatek od automatów wynosi 6-20% zależnie od wielkości przychodu, a od kasyn 11%, na Węgrzech zaś 30%. Budżet zarabia, wszystko jest OK Zdaniem organizatorów gier, 45-procentowa stawka podatku jest bardzo poważnym zagrożeniem egzystencji podmiotów prowadzących kasyna i salony z automatami. Podatek taki obowiązywał już w latach 1994-97. Wówczas jednak gospodarka się rozwijała, rosły płace, salony nie narzekały na brak klientów, a automaty były nowe i nie wymagały jeszcze wymiany. Ale i wtedy podatek ten oznaczał poważne kłopoty finansowe dla branży – i w 1997 r. został zastąpiony podatkiem progresywnym, ze stawkami od 25 do 60%. Nie na długo jednak, bo już w roku 2000 przywrócono 45-procentową gilotynę, wyraźnie zmierzając w ten sposób do ograniczenia aktywności kasyn i salonów gier, uważanych przez ówczesną koalicję za „moralnie podejrzane”. I to się udało, bo branża stoi dziś u progu upadku. Podatek od gier nie jest oczywiście jedyny. Trzeba też zapłacić VAT (22%), podatek dochodowy od osób prawnych (28%), akcyzę za, importowane z reguły, automaty (17,7%), a także wnieść opłaty za wynajem lokali (z reguły bardzo wysokie). Ministerstwo Finansów, bombardowane przez ZPPGLiZW pismami (od września ub. roku było ich sześć),ostrzegającymi przed ruiną branży i zaduszeniem kury znoszącej złote jaja naszemu budżetowi, zachowuje spokój. Zdaniem pani Hanny Majszczyk, dyrektor Departamentu Podatków Pośrednich, porównując pierwsze półrocze ub. roku z analogicznym okresem 2000 r., kasyna zapłaciły

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2002, 2002

Kategorie: Kraj