Hektary w cenie

Hektary w cenie

Ziemia to lokata kapitału, na której nie można stracić Zdzisław Siewierski, prezes Agencji Nieruchomości Rolnych – Cena ziemi idzie w górę. Powszechnie wiadomo, że klientów Agencji Nieruchomości Rolnych nie brakuje. Jesteście w końcu największym posiadaczem ziemskim w kraju. – Niewątpliwie jest duże zainteresowanie ziemią. Bo nasze wejście do Unii Europejskiej umożliwia otrzymania dopłat, a ponadto stwarza w perspektywie warunki podniesienia opłacalności produkcji rolnej. Do tej pory rolnicy traktowali ziemię jako coś, co się posiada, co jest w rodzinie od pokoleń – więc niech będzie. Teraz otwiera się potężny rynek zbytu na nasze produkty, które na Zachodzie są traktowane jako dobre i niezatrute. Ponadto szansa na powiększenie liczby inwestycji zachęca do kupna ziemi w takich miejscach, w których przewiduje się jakieś budowy, więc zmianę przeznaczenia ziemi z rolniczej na inwestycyjną, w rezultacie – znaczny wzrost jej ceny i… zarobek. Sądzę, że gra też rolę ziemia jako lokata kapitału, na której nie można stracić. – W całej Polsce chcą kupować ziemię? – W całej, ale widać to najlepiej w rejonach o tradycji gospodarstw wielkoobszarowych. Od Dolnego Śląska po Pomorze Zachodnie oraz na Warmii i Mazurach. A ponieważ większość ziemi znajdującej się w zasobach agencji została sprzedana lub wydzierżawiona – widać bardzo wyraźną przewagę popytu nad podażą. We wschodniej Polsce, w województwach podkarpackim czy lubelskim, rolnicy też chcą powiększać gospodarstwa rodzinne i ruch jest bardzo widoczny. – Chcą kupować czy wydzierżawiać? – Kupować! A dzierżawcy – o ile mogą – też chcieliby ziemię wykupić, bardzo rzadko zdarza się, że rezygnują z dalszej dzierżawy. – Przecież na zachodzie Europy dzierżawa jest pełnoprawnym sposobem uprawy ziemi. – Tak. We Francji 70% ziemi rolniczej jest dzierżawione. W innych krajach też. U nas dzierżawy również są bezpieczne. Nie możemy pozwolić na to, żeby rolnik nie czuł się bezpieczny na ziemi, którą dobrze – podkreślam: dobrze – uprawia. W umowach jest zapisana klauzula, że 20% ziemi może być wyłączone z dzierżawy i przeznaczone do sprzedaży na powiększenie gospodarstw rodzinnych. Korzystamy z niej tylko wtedy, kiedy to wyłączenie nie grozi rolnikowi dzierżawcy zapaścią. – Jednak głównym sposobem uzyskiwania pieniędzy przez agencję jest sprzedaż ziemi. Czy pozostaje wam jej tyle, żeby wypełnić wszystkie zadania postawione przed agencją? – Z 3 mln ha, które jeszcze są w zasobach agencji, ponad 2,3 mln jest dzierżawione. Trudno powiedzieć, jaka część z nich jest lub będzie do sprzedaży. Zresztą to nie jest najważniejsze. Dzierżawa daje mniejsze pieniądze, ale to stały dochód i – perspektywicznie – opłaca się, bo sprzedaż ziemi jest tylko dochodem jednorazowym. Do rozdysponowania mamy nieco ponad 0,5 mln ha. Teoretycznie – ponieważ wiele z nich jest zablokowanych roszczeniami byłych właścicieli lub ich spadkobierców. A ponieważ nałożono na nas zadanie zasilenia budżetu państwa sumą 750 mln, trzeba by sprzedać około 450 tys. ha, żeby się wywiązać z tego zadania. Oczywisty nonsens. Najwięcej sprzedaliśmy w roku 1996 – 193 tys. ha. Średnia roczna sprzedaż wahała się zaś w granicach 120-160 tys. ha. Gdybyśmy sprzedali w tym roku 160 tys. ha, do wypełnienia zobowiązań wobec budżetu i normalnego prowadzenia naszej działalności zabraknie nam ponad 500 mln. Zaciągnięcie na tę sumę kredytów bankowych rozłożyłoby agencję, bo obsługa tych kredytów zjadłaby wszystkie nasze dochody w ciągu kilku najbliższych lat. Ale przecież pozyskiwanie pieniędzy nie jest głównym zadaniem agencji. Podkreślam wyraźnie, że ziemia rolnicza ma służyć rolnictwu i nie może być przedmiotem obrotu tylko dla zysków. Naszym podstawowym zadaniem jest kształtowanie odpowiedniej struktury agrarnej i restrukturyzacji tego sektora. – Poprzedniczka ANR, Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa, nie narzekała na brak pieniędzy, wręcz przeciwnie – dość ochoczo pełniła rolę dobrego wujka. Finansowała m.in. tworzenie miejsc pracy dla byłych pracowników PGR, kolonie dla ich dzieci, finansowała stypendia dla zdolnej młodzieży i wiele akcji o charakterze ogólnosocjalnym, jak choćby powszechne badania lekarskie w cyklu tzw. białych niedziel. Ustawowo ujęto ANR tych zadań o charakterze społecznym. To nie wystarczy? – Oszczędności

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 25/2004

Kategorie: Wywiady