Wielka dziejowa zmiana

Wielka dziejowa zmiana

Warszawa 11.04.2022 r. Zbigniew Mikolejko - filozof religii, historyk religii, eseista, poeta, pedagog, profesor doktor habilitowany nauk humanistycznych w zakresie filozofii. fot.Krzysztof Zuczkowski

Polacy widzą teraz, co oznacza Wschód. To zostało im przypomniane w sposób potworny, apokaliptyczny, złowieszczy Prof. dr hab. Zbigniew Mikołejko – filozof i historyk religii, kierownik Zakładu Badań nad Religią w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN Co wojna w Ukrainie zmieniła w naszym myśleniu? W postrzeganiu świata, w tym, co ważne, a co nieważne? – Ta wojna uderza w nas z całą jaskrawością. Przede wszystkim dlatego, że dzieje się tuż za miedzą, że jesteśmy w nią niemal bezpośrednio zaangażowani. Że za nią czai się zgroza, która mogłaby na nas spaść lada moment. Wielu z nas ma to w głowie. Że wojna może się stać naszym udziałem? – Nie tylko o to chodzi. Ta wojna należy do takich wydarzeń, które przemieniają wszystko. Katastrofy tego rodzaju, wielkie, mają to do siebie, że przemieniają najgłębiej i drastycznie świat wartości, świat wyobrażeń. Czynią nas zupełnie innymi. Często radykalnie innymi. Są różne wymiary tej przemiany. Mamy świadomość, że dokonuje się wielka dziejowa zmiana. Krwawa, straszna, której ostateczny sens nie ujawni się przed nami. Bo jesteśmy, w wymiarze dziejowym, na jej początku, na progu. Doraźnie może więc być rozmaicie. Wielka fascynacja Zachodu A w wymiarze dziejowym? – W wymiarze dziejowym ta wojna oznacza, że zaczyna się katastrofa imperializmu rosyjskiego, moskiewskiego, budowanego z udziałem Zachodu od kilkuset lat. Nie od wczoraj. Od Piotra I, który, gdy odwiedzał Paryż, wziął na ręce siedmioletniego Ludwika, przyszłego Ludwika XV? – Fascynacja Zachodu Moskwą jest wcześniejsza, jeszcze z czasów Iwana Groźnego. Fascynacja różnych sił… Stąd legat papieski Antonio Possevino na obrazie Matejki „Batory pod Pskowem”. Wyprawiał się do Moskwy, napisał „Moscovię”. – Nie tracił nadziei na nawrócenie schizmatyków ze Wschodu. Ten motyw zresztą się powtarza – motyw nawrócenia Moskwy na jedyną słuszną wiarę; w tajemnicach fatimskich też jest podejmowany. Z drugiej strony Ruś moskiewska okazywała się skarbnicą wszelkich dóbr pożądanych na Zachodzie. Drewna, futer, a później diamentów, ropy, gazu. Warto było w to inwestować. Podróż Piotra I po Europie miała ten aspekt, że był pierwszym władcą Rusi moskiewskiej, który oczarowywał Zachód. Fascynował ten dziwny przybysz – i intelektualnie, i politycznie. Jego śladem poszła później Katarzyna II, budując tę fikcję – że Rosja to kraj oświecony, w odróżnieniu chociażby od anarchicznej Polski. Została stworzona wtedy taka maska. Atrakcyjna. – Maska pokazująca potężny kraj, pełen rozmaitych zasobów, fascynujący, kraj swoistej przygody, bo chodziło nie tylko o dobra materialne czy rzymskie pragnienie nawrócenia, lecz i o to, że jest to kraj niezmierzonych przestrzeni. Z egzotyczną urodą kopuł cerkiewnych. Jak pisał Jesienin, tą „złotą Azją”, która na moskiewskich kopułach spoczywa. Moskwa była zresztą przepiękna, zanim zniszczył ją Stalin. Towarzyszyła temu wielka kultura rosyjska. I literacka, i muzyczna. Ikoniczna wizja Moskwy, Rusi moskiewskiej, była naprawdę czymś obezwładniającym swoją magią. Teraz to wszystko się przewraca, nicuje. I wyłazi spod tej pozłoty, spod fantazmatu przegniły kościotrup, trup robaczywy. Ale to taki trup, który morduje. Gorszące są też elity rosyjskie, leniwe, próżniacze. – Tak, ten bezwład i pasożytnicza bierność ma zresztą w literackiej tradycji rosyjskiej nazwę – obłomowszczyzna. Od Obłomowa, tytułowej postaci wielkiej, przenikliwej powieści Iwana Gonczarowa (1859). No i przykrywa to wybujały bizantynizm – który jest i złotą maską tego wszystkiego, jego ikonostasem, i mechanizmem panowania z jego jakby sakralną i hieratyczną mocą. Rosja wypracowała bowiem tym sposobem rozmaite strategie uśpienia świata, zaczarowania go swoją urodą, wielkością, swoim potencjałem i baśnią. A lud rosyjski został także zaczarowany treściami mitycznymi, religijnymi. W prostacki sposób! Lud chla zatem spokojnie wódkę, żre suszoną rybę i czarny chleb. I to mu wystarcza. Bo jest ukojony tym czymś, co ja nazywam rosyjskim imperializmem ludowym. Tym poczuciem mocy, które rekompensuje nieszczęścia życia codziennego i które okazuje się wystarczające. Jednocześnie w tym wszystkim przeraża archaiczna mentalność, właściwie średniowieczna lub jeszcze bardziej archaiczna, nigdy nieprzepracowana. W dodatku peryferyjna i podszyta świadomością mongolską. Idea rosyjska, czyli Blut und Boden Dlaczego mongolską? – Osławione „zbieranie ziem ruskich” rozpoczęte zostało przez najbardziej peryferyjne, najbardziej zacofane, najbardziej zmongolizowane z księstw ruskich, czyli Ruś

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 18/2022, 2022

Kategorie: Kraj, Wywiady