Nie nauczysz oseska, nie wychowasz czytelnika Badania czytelnictwa przeprowadzane przez Bibliotekę Narodową są jak zwykle alarmujące. Świadczą o tym tytuły poszczególnych komunikatów: „Z czytelnictwem nadal źle”, „Ponad połowa z nas nie czyta”, „Przygnębiający wynik badania wykształconych Polaków”, „Ludziom nawet nie wstyd, że nie czytają”. Konkretne dane nie pozostawiają złudzeń. 46% badanych nie miało w ciągu miesiąca do czynienia z tekstem dłuższym niż trzy strony maszynopisu albo niż na trzy ekrany komputera. 25% Polaków z wykształceniem wyższym nie miało kontaktu z żadną książką w ciągu roku, a ok. 20% w tej grupie społecznej nie czytało w ciągu ostatniego miesiąca żadnego tekstu dłuższego niż trzy strony. – Wyniki badań czytelnictwa nie podnoszą na duchu – mówił niedawno dyrektor BN, dr Tomasz Makowski – szczególnie niepokoi fakt, że aż ok. 20% osób z wyższym wykształceniem – czyli tych, którzy nas uczą, leczą, projektują nam domy i mosty – w ogóle nie czyta, a więc nie podnosi ani nie aktualizuje swoich kwalifikacji zawodowych. Republika Książki kontra VAT Gdzie jest ukryta istotna przyczyna tego stanu? Jak zaradzić antyczytelniczym nawykom? Podejmuje się różne działania, niekiedy sprzeczne, bo z jednaj strony, minister kultury powołał w grudniu 2010 r. Republikę Książki – wielką koalicję na rzecz czytelnictwa i bibliotek, w skład której wchodzą twórcy kultury wysokiej i popularnej, działacze organizacji pozarządowych, czołowi dziennikarze, wydawcy, księgarze, naukowcy, przedstawiciele świata mediów i biznesu, a patronat obejmuje żona prezydenta RP, Anna Komorowska, z drugiej strony, resort finansów od 1 maja 2011 r. podniósł VAT na książki ze stawki zerowej na 5%. Będą więc one droższe i zachęta o charakterze ekonomicznym odpada. Jakie mogą być inne czynniki skłaniające do czytania? Przymus szkolny? Ależ skąd. Filozof i kulturoznawca prof. Ignacy S. Fiut z Krakowa twierdzi, że do przeczytania arcydzieła literatury europejskiej w siedmiu grubych tomach, czyli „W poszukiwaniu straconego czasu” Prousta, nie zmusi się studentów nawet pod karą śmierci! Co pozostaje? O to pytaliśmy specjalistów, naukowców i wydawców. Odpowiedzi są rozmaite, ale jednym z ważniejszych tropów, na które wskazują eksperci, jest wczesny wiek dziecięcy, kiedy można skutecznie zasiać ziarno miłości do książki. Wszystkie inne akcje na rzecz podniesienia wskaźników czytelnictwa, to działania albo spóźnione, albo pozorne. A przecież mimo wszystko funkcjonują u nas i nieźle prosperują wielkie przedsiębiorstwa wydawnicze. Czy ich szefowie znają jakieś tricki propagujące książkę? Tricków nie ma Wiesław Uchański, prezes Iskier, twierdzi, że nie ma takich tricków i być nie może. – Nawet największy upust cenowy czy inna bonifikata – mówi – to są tylko gry pozorów. Jedynym naturalnym, skutecznym i trwałym sposobem jest podnoszenie ogólnej kultury społeczeństwa, a nie jego chamienie. Tutaj wymagane jest długoletnie działanie, co nie daje zwykle szybkich efektów. Ale czy jesteśmy na tyle zdeterminowani, aby podjąć takie działania, które nie dają natychmiastowych efektów? Czy takim działaniem może być powołanie Republiki Książki? Byłem na tym spotkaniu, gdy powstawała Republika Książki, jednak z powodów towarzyskich, a nie merytorycznych. Mam przekonanie, że tego typu przedsięwzięcia są eleganckie, ale nieskuteczne. Rafał Skąpski, dyrektor Państwowego Instytutu Wydawniczego, również twierdzi, że nie ma cudownych metod. Poprawa w dziedzinie czytelnictwa to – jego zdaniem – kwestia wieloletnich programów w wielu obszarach, które są zarządzane przez kilka resortów. Chodzi tu nie tylko o Ministerstwo Kultury i Edukacji, lecz także o resort nauki, a nawet… zdrowia, bo programem kształtującym zainteresowanie książką powinny zostać objęte nawet najmłodsze pociechy, np. te przebywające w żłobkach. – Rząd mówi o laptopie dla każdego dziecka – dodaje Rafał Skąpski – ale każde dziecko najpierw powinno pokochać książkę, a dopiero potem dzięki umiejętności czytania książeczek korzystać z komputera, który byłby nie narzędziem zastępczym, ale równoległym do książki. Trzeba też sobie uświadomić, że bardzo poważne rezerwy czytelnictwa są w szkole, w bibliotekach szkolnych, które muszą być miejscem przyjaznym. Szkoła będąca blisko miejsca zamieszkania niestety się wyludnia, po południu sale są ciemne, a szkolne podwórka puste. Stawiamy na rozwój bibliotek publicznych, powołujemy Republikę Książki, a zapominamy o bibliotekach szkolnych. – Do Republiki Książki przystąpiłem jako Rafał Skąpski, bo PIW jako przedsiębiorstwo państwowe stara się przekonać decydentów w swoim
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz