Jak zarobić na kwarantannie

Jak zarobić na kwarantannie

Do istnienia gigantów monopolistów wśród koncernów technologicznych wszyscy zdążyliśmy się przyzwyczaić. Zapytani o tych największych przestrzeni internetowej, bogatszych od niejednego niepodległego państwa i bardziej wpływowych niż demokratycznie wybierane rządy, wymienimy jednym tchem: Google, Facebook, Twitter, Amazon, Microsoft czy Apple. Jeszcze niedawno w tym gronie często pojawiała się inna marka – Skype.
Pierwsza platforma pozwalająca w miarę łatwo i przede wszystkim darmowo przeprowadzać na odległość wideorozmowy przez długie lata zdawała się mieć nienaruszalną pozycję na rynku. Wygrywała prostym interfejsem i – paradoksalnie – ograniczoną liczbą opcji. Za pomocą Skype’a początkowo można było tylko wykonywać połączenia internetowe pomiędzy użytkownikami, w wersji z samym dźwiękiem lub wzbogaconej o obraz z kamery wideo. Z czasem dodano możliwość jednoczesnej rozmowy z kilkoma osobami czy płatne połączenia na konkretne numery telefonów – i to właściwie tyle. Nawet przejęcie firmy przez Microsoft w 2011 r. nie doprowadziło do radykalnej modernizacji. Skype przez większość swojego istnienia pozostawał tym, czym był na początku. Prostą aplikacją, spopularyzowaną zwłaszcza przez emigrantów łączących się z rodzinami w kraju. Ale też synonimem trudności technicznych, słabej jakości połączeń i nieustannej frustracji użytkowników.
Wydawałoby się, że pandemia koronawirusa będzie idealną okazją do podreperowania tego wizerunku. Zwłaszcza że w międzyczasie pozycja monopolisty zamieniła się w mgliste wspomnienie. Połączenia wideo upowszechniły się na skalę masową, bo zaczęły je oferować również popularne komunikatory internetowe, w tym Facebook Messenger i WhatsApp. Zmienił się także rynek usług internetowych, a wraz z nim oczekiwania klientów. Potrzeba było już nie tylko platformy łączącej rodziny i znajomych bez konieczności płacenia za rozmowy, ale też profesjonalnego serwisu umożliwiającego stabilne, wysokiej jakości i przede wszystkim bezpieczne połączenia biznesowe, w dodatku działającego jednakowo dobrze nawet przy kilkunastu uczestnikach rozmowy. COVID-19 i wywołana nim masowa kwarantanna, przenosząca rzeczywistość zawodową w ogromnym stopniu do sieci na długie miesiące, tylko przyśpieszyły ten proces.
Skype temu wyzwaniu nie podołał. Dziejowa szansa, jaką wytworzyła migracja pracowników niemal wszystkich sektorów gospodarki do internetu, w przyszłości będzie zapewne opisywana bardziej jako niewykorzystana szansa powrotu na szczyt niż wielki sukces Skype’a. Założona w 2003 r. platforma przegrała pandemiczną rywalizację z młodszym rywalem – Zoomem. Lepszym, szybszym, bardziej rozwiniętym. Mniej awaryjnym i przede wszystkim umożliwiającym kilkunasto- czy kilkudziesięcioosobowe rozmowy bez utraty jakości. Zoom konkurentów w ostatnich miesiącach wręcz znokautował. Jak poinformowała Kelly Steckelberg, członkini zarządu firmy odpowiedzialna za jej finanse, tylko w kwietniu, podczas globalnego szczytu pandemii, w wirtualnych spotkaniach na Zoomie codziennie uczestniczyło ponad 300 mln użytkowników. Jeszcze w grudniu było ich 10 mln dziennie – aż 30 razy mniej. Największy wzrost dał się zauważyć w grupie użytkowników płatnych. Taką licencję trzeba wykupić, żeby móc prowadzić nielimitowane rozmowy w grupach powyżej 10 osób. Zoom w pandemii sprzedał ich ponad 265 tys., co oznaczało wręcz niebotyczny wzrost o 354% rok do roku.
Błyskawicznie przełożyło się to na wyniki finansowe spółki. W pandemicznym kwartale jej zyski wyniosły 328 mln dol. – ponad dwa razy więcej niż w analogicznym okresie 12 miesięcy wcześniej. Umocniła się także jej pozycja na giełdzie. Akcje Zooma są teraz o 284% droższe niż na początku 2019 r. Jednym słowem – pełen sukces.
Robienie z Zooma cudownego dziecka czasów koronawirusa, kopciuszka, który skutecznie postawił się monopolistom, jest jednak mocno przesadzone, a nawet niezgodne z prawdą. Platforma ta, owszem, zyskała wielu nowych użytkowników, ale nie zaczynała wcale od zera – ani finansowo, ani pod względem popularności. Już wspomniana wyżej liczba 10 mln uczestników spotkań dziennie pokazuje, że i przed pandemią firma radziła sobie całkiem nieźle. Mało tego, jej wycena już w 2017 r. przekroczyła miliard dolarów, umożliwiając Zoomowi wejście do elitarnego grona tzw. jednorożców, czyli start-upów z Doliny Krzemowej, których wartość rynkowa przekroczyła tę działającą na wyobraźnię granicę.
Krótko mówiąc, Zoom prosperował od kilku lat i był na najlepszej drodze do dalszej ekspansji – niezależnie od warunków sanitarnych na planecie. Pandemia niewątpliwie mu pomogła, przyśpieszyła to, co było najpewniej nieuniknione – już bogatych uczyniła jeszcze bogatszymi.
Tymi słowami można opisać w zasadzie każdy sukces finansowy czasu pandemii. W ostatnich tygodniach serwisy informacyjne zaczęły się rozpisywać o spółkach, które zyskały na wartości, choć wokół szaleje kryzys finansowy i społeczna niepewność. Prawie nigdy nie są to jednak historie nowo powstałych podmiotów ani firm, które przed koronawirusem były malutkimi spółkami funkcjonującymi na granicy opłacalności. Wręcz przeciwnie, zaraza, zamiast wielkim wyrównywaczem, stała się wielkim katalizatorem podkręcającym tempo procesów globalnego kapitalizmu.
Tak było również w przypadku firmy farmaceutycznej Novavax, której głównym produktem rynkowym są szczepionki, w tym wprowadzona w ubiegłym roku do testów klinicznych, bardzo dobrze zapowiadająca się nowa szczepionka na grypę. Od tych już istniejących różni się spektrum działania, ma bowiem pokrywać znacznie więcej szczepów wirusa niż tradycyjne preparaty. Działająca jednocześnie w USA i Szwecji firma weszła też do rywalizacji o szczepionkę na koronawirusa. I choć w tym wyścigu raczej nie zajmie pierwszego miejsca, nie znaczy to, że na samym uczestnictwie w nim nie zyska. Na początku roku jej wycena rynkowa wahała się w okolicach 90 mln dol. To mniej więcej ten sam poziom, na którym utrzymywała się przez ostatnie 20 lat. W lipcu wyraźnie przekroczyła już 4 mld dol. Wystarczyły same spekulacje, że Novavax pracuje nad szczepionką, której zaraz potrzebować będzie każdy kraj.
Podobnie jednak jak w przypadku Zooma spółka nie była w tego typu projektach nowicjuszem. Już w 2015 r. otrzymała opiewający na 89 mln dol. grant od fundacji Billa i Melindy Gatesów. Przeznaczony był na finansowanie badań nad szczepionką przeciwko wirusowi RSV, chorobie atakującej górne drogi oddechowe i w szczególnych warunkach osiągającej śmiertelność na poziomie aż 37%. Novavax pracowała też w 2015 r. nad szczepionką na ebolę, miała więc doświadczenie w działaniu pod presją czasu i w obliczu potencjalnych ogromnych korzyści finansowych. Skok w czasach pandemii koronawirusa był znaczący, ale nie można mówić, że firma wybijała się do niego z poziomu ulicy.
Czasami sukces finansowy ostatnich miesięcy wymagał drobnych modyfikacji, a nawet zmian części linii produkcyjnych. Przykładem takiego scenariusza jest Alok Industries, indyjska firma odzieżowa, w lutym wykupiona przez wielobranżowy konglomerat Reliance Industries. Alok sam najlepiej na rynku sobie nie radził, kilkakrotnie w ostatnich latach broniąc się rozpaczliwie przed bankructwem. Przejęcie przez Reliance uratowało przyszłość firmy, ale wcale nie z powodu nowego pomysłu na szycie ubrań do sklepów sieciowych. Przemysłowy gigant natychmiast przestawił produkcję z codziennych tekstyliów na medyczną odzież ochroną, której w ostatnich miesiącach brakowało jak świat długi i szeroki. Alok odbił się od dna, wycena akcji poszła w górę o niemal 200%. Znów jednak nie był to sukces organiczny, ale powrót na piedestał za pomocą pieniędzy i pomysłów nowego, silnego właściciela.
Wszystkie te historie dobitnie pokazują, że na pandemii najbardziej zyskali najwięksi. To oni mieli odpowiednie zasoby technologiczne, ludzkie, ale też finansowe, żeby doinwestować swoje biznesy, wprowadzić niezbędne zmiany, a często przejąć inne podmioty i praktycznie przebranżowić je, dostosowując operacje do warunków i potrzeb rynkowych. Inni gracze, mniejsi, biedniejsi, nie mieli szans na choćby porównywalny procentowo sukces. Walczyli o przetrwanie, ale i o niezależność od gigantów monopolistów. Nie wszystkim oczywiście to się udało. Co wzmacnia tezę, że pandemia, choć momentami zmieniała w naszym życiu bardzo wiele, w dłuższej perspektywie nie zmieniła nic.

Wydanie: 2020, 31/2020

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy