Jaka władza, takie obchody

Jaka władza, takie obchody

Oczywiście 11 listopada 1918 r. jest datą odzyskania niepodległości po latach zaborów jak najbardziej umowną, ale przecież symboliczną – 100-lecie odzyskania niepodległości to ważna rocznica i dla państwa, i dla narodu. Miało być niezwykle uroczyście i niezwykle patriotycznie. Tymczasem w 100. rocznicę 11 listopada 1918 r. naród jest podzielony jak bodaj nigdy dotąd. Organizacja uroczystości zupełnie zawiodła. Najpierw pan prezydent zapraszał wszystkich (łącznie z byłymi prezydentami) do udziału w „marszu niepodległości”… którego sam nie organizował, tylko został na niego zaproszony przez narodowców. W dodatku teraz, już po rozesłaniu zaproszeń, sam oznajmił, że w marszu nie będzie uczestniczył, bo tego dnia ma bardzo napięty kalendarz. A okazało się, że nie tylko pan prezydent nie pojawi się na marszu, ale również nie weźmie w nim udziału Prawo i Sprawiedliwość. Mógłby ktoś pomyśleć, że ta decyzja zapadła nie w Pałacu Prezydenckim, lecz na Nowogrodzkiej. Gdyby nie to, że chodzi o ważne dla Polaków święto i ważną rocznicę, cała sytuacja wyglądałaby komicznie. Opowiada się czasem, że na przyjęcie warszawiak przychodzi z butelką, a krakus ze szwagrem. Coś jest na rzeczy. To tak, jakby ktoś zapraszał na kolację, po czym okazało się, że nie jest gospodarzem, tylko sam jest gościem, a na koniec, kiedy już wszystkich naokoło pozapraszał, oświadczył, że on w gruncie rzeczy na tę kolację się nie wybiera,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2018, 45/2018

Kategorie: Felietony, Jan Widacki