Jazda po bandzie, czyli awans za każdą cenę

Jazda po bandzie, czyli awans za każdą cenę

Z powodu presji w pracy mężczyźni sięgają po środki pobudzające, kobiety ratują się lekami uspokajającymi i nasennymi „Biorę fetę (amfetaminę – przyp. red.) od ponad dwóch lat. Pracuję po 12 godzin. Mam pracę, w której feta sprawdza się idealnie, bo daje motywację. Rano do śniadania biorę tabletki z guaraną i żeń-szeń. W pracy około 10 kreseczka fety w ubikacji. Wszystko byłoby OK, gdyby nie słaba odporność na stres. Nie biorę jednak środków uspokajających. Postanowiłem przestać brać, ale to naprawdę jest masakrycznie ciężko, gdy wszyscy u ciebie w pracy biorą, z szefem na czele. Mam kobietę, dwoje dzieci. Koszty życia są ogromne. Po prostu nie stać mnie, żeby przestać brać”. Takich wpisów można znaleźć więcej. Jedni piszą, bo uświadomili sobie, że są uzależnieni. Ale to nie jest wołanie o pomoc, raczej chęć usprawiedliwienia się przed sobą, że nie mają wyjścia. Drugich do wyznań skłania wiara, że w końcu ktoś zwróci uwagę na to, że wyścig szczurów staje się coraz brutalniejszy. Uczestnicy rywalizacji są coraz bardziej bezwzględni, pozbywają się skrupułów w stosunku do przeciwników, ale i do siebie samych. Sięgają po środki dopingowe. Nierzadko ich ofiary, czyli podwładni, także decydują się je brać, żeby się wykazać. Albo przeciwnie – uciekają w silne leki uspokajające i nasenne dostępne jedynie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2015, 21/2015

Kategorie: Kraj