Jeden kraj, wiele historii

Jeden kraj, wiele historii

Rodzice nadają dzieciom imiona, w których są litery nieobecne w estońskim alfabecie – „x”, „y”, „z”, by podkreślić swój związek ze światem na zachód od Estonii Korespondencja z Tallina Naprzeciwko wejścia do Muzeum Okupacji w Tallinie umieszczono makiety dwóch parowozów. Na jednym widnieje swastyka, na drugim – pięcioramienna, czerwona gwiazda. Jednak ekspozycja ma przekonać, że trwająca do 1991 r. okupacja radziecka była gorsza od hitlerowskiej. Pierwszym rzucającym się w oczy eksponatem jest łódź. Symbolizuje Estończyków, którzy uciekli przed radzieckimi okupantami. Ustawione obok w rzędzie stare walizki symbolizują Estończyków deportowanych na wschód Związku Radzieckiego. Rząd stalowych więziennych drzwi wskazuje na los pozostałych. Ci, którzy nie uciekli, trafili na zesłanie lub za kratki – takie przekonanie wyniosłem z Muzeum Okupacji, otwartego przed czterema laty. To placówka prywatna, sfinansowana przez emigracyjną fundację, którą założyła amerykańska Estonka, doktor Olga Kistler-Ritso. Patronem projektu od początku był Lennart Meri, w latach 1992-2001 prezydent Estonii. – Jestem oburzona tą ekspozycją. Prezentuje emigracyjny punkt widzenia na tzw. okupację. Pogląd ludzi, którzy uciekli z Estonii i nie żyli w czasach, o których opowiadają – mówi Malle Salupere z Tartu. – Oni uciekali z wielkimi walizkami, a część miała prawdziwe powody, by się bać. Malle Salupere nie zrobiła

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2007, 48/2007

Kategorie: Kraj