Pielgrzymka hipokrytów

Pielgrzymka hipokrytów

Co może wymyślić poseł katolik, by po zaledwie czterech dniach, jakie w styczniu spędził w Sejmie, odreagować tę stresującą mordęgę? Nie będzie przecież czekał na niedzielę czy urlop. To może być dobre dla frajerów – pracusiów, ale nie dla posła, który ślubowanie kończył słowami: „Tak mi dopomóż BÓG”. Z takiej przysięgi powinno jednak coś wynikać. Tylko co? Większość posłów o dekalogu co nieco słyszała, ale ci, którzy kiedyś go znali i nawet praktykowali, zdążyli pozapominać, o co w nim chodzi. Zamiast dekalogu zostały posłom tylko gesty, przysięgi i pielgrzymki. Tak to lubią, że na pielgrzymkę do Częstochowy wybrało się 80 posłów z PiS, PO, PJN i PSL. W pierwszą środę lutego, w zwyczajny roboczy dzień, gdy zwykli Polacy w rozmaity sposób próbowali zarobić na życie, ich reprezentanci zamiast pójść do pracy, wsiedli sobie do autokarów i pojechali na wycieczkę. Nazywanie bowiem tej wyprawy pielgrzymką jest obrazą dla tysięcy ludzi, którzy w ramach urlopów pielgrzymując, często pieszo i w trudnych warunkach, w taki sposób wyrażają swoje uczucia religijne. Pielgrzymka posłów nie ma z tym nic wspólnego. Jedynym jej plusem jest to, że wyborcy mogli jeszcze raz się przekonać, że hipokryzja i bezczelność nie mają u nas granic. Pielgrzymują przecież ci sami posłowie, którzy publicznie się znieważają, kłamią i oszukują w każdej sprawie. Twarzą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 06/2011, 2011

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański