Każdy naród ma prawo do państwa

Każdy naród ma prawo do państwa

W procesie rozpadu państwa jugosłowiańskiego Czarnogóra uniknęła wojny ze wszystkimi jej dramatami oraz zniszczeniami. Filip Vujanović, prezydent Czarnogóry, ma 57 lat. Z wykształcenia jest prawnikiem. Przez wiele lat prowadził prywatną praktykę. W 1993 r. został ministrem sprawiedliwości Czarnogóry, która wchodziła w skład Federalnej Republiki Jugosławii wraz z Serbią. W latach 1995-1998 był ministrem spraw wewnętrznych. Potem, do listopada 2002 r., kierował rządem. Następnie przewodniczył parlamentowi do czasu wyboru na prezydenta Czarnogóry w maju 2003 r. W 2008 r. został wybrany na drugą kadencję. Ma żonę Swetlanę, również prawniczkę i sędzię, syna Daniłę oraz dwie córki: Tatianę i Ninę. Na hobby nie ma zbyt wiele czasu, ale na pewno jest to piłka nożna. Rozmawia Waldemar Piasecki Dlaczego Czarnogóra tak długo nie mogła wybić się na niepodległość? – Czarnogóra ze względu na swoje położenie geograficzne zawsze była interesująca dla innych. To rozdroże, na którym spotykają się Wschód i Zachód, mające także bardzo duże znaczenie strategiczne i handlowe, stanowiło obszar wielkich wojen, a później zaciętych walk dyplomatycznych. Podczas jednych i drugich było wielu chętnych do instrumentalnego wykorzystania Czarnogóry czy wręcz do jej zagarnięcia. Rzadko panowała zgoda wielkich mocarstw czy naszych sąsiadów co do tego, że własne państwo nam się po prostu należy. Każdy bowiem naród ma prawo do państwa. Myślę, że Polakom, mającym podobne doświadczenia, nie trzeba tłumaczyć, jak bolesna była to sytuacja. Oba nasze kraje – choć tak różne pod względem wielkości terytorium i liczby ludności – przez wieki walczyły o wolność i niepodległość i te zmagania są częścią naszej tradycji narodowej. A jak wyglądały aspiracje niepodległościowe podczas I i II wojny światowej? – Po I wojnie światowej, wtedy gdy Polska odzyskała niepodległość, Czarnogóra ją utraciła, stając się częścią Królestwa Jugosławii. Została włączona do Serbii. W czasie II wojny Czarnogóra była antyfaszystowska i zaczęła odtwarzać swoją odrębność. Zdecydowana walka antyfaszystowska narodu czarnogórskiego przesądziła o tym, że po wojnie co prawda nie uzyskaliśmy niepodległości, ale wewnątrz federacji związkowej Jugosławii otrzymaliśmy status republiki, podobnie jak pięć innych narodów. Cieszyliśmy się dużą autonomią, szacunkiem i sukcesami międzynarodowymi. W pejzażu Bałkanów Czarnogóra miała zwykle bliskie związki z Serbią. – Serbów i Czarnogórców łączą podobieństwa historii, podobne języki narodowe i ta sama wyznawana przez większość obu społeczeństw religia. To czyniło nas tradycyjnymi sojusznikami. Oczywiście zdarzały się i takie okresy, w których nasze stosunki były – używając języka dyplomacji – na niskim poziomie, np. w 1918 r., kiedy Czarnogóra utraciła niezależność i została przyłączona do Serbii. Również w czasach Slobodana Miloševicia, kiedy Serbia nałożyła wieloletnie sankcje na Czarnogórę. Trudno o tym nie pamiętać. Jestem jednak przekonany, że z pełnym uszanowaniem wzajemnej niepodległości i suwerenności powinniśmy z Serbią budować przyjacielskie, bliskie i partnerskie relacje, gdyż leży to w najlepiej rozumianym interesie obywateli obu krajów. W 1992 r., podczas rozpadu Jugosławii, Czarnogóra stała murem przy Serbii i zdecydowała w referendum ogromną większością (96%) o pozostaniu w strukturze jednego państwa. Czy z perspektywy czasu była to dobra decyzja? – Referendum z 1992 r. potwierdziło nadzieję i wiarę obywateli Czarnogóry, że wspólnie z Serbią będzie można stworzyć państwo dwunarodowe. Wierzyliśmy wtedy, że wystarczającą gwarancją może być nasza bliskość historyczna, ale chcieliśmy także się przekonać, czy istnieje możliwość równouprawnienia dwóch, zupełnie różnych pod względem terytorium, ludności i potencjału gospodarczego, podmiotów tego samego państwa. Czas pokazał, że jest to niemożliwe. W mniejszej Czarnogórze zawsze odczuwaliśmy groźbę hegemonii serbskiej, a Serbia nie mogła wyzbyć się obaw przed mniejszym partnerem. Obiektywnie patrząc, takie federacje rzadko kiedy mogły przetrwać i zwykle kończyły się rozpadem. My jeszcze spróbowaliśmy wariantu wspólnoty konfederacyjnej, zwiększającej suwerenność obu partnerów, ale niebawem stało się oczywiste, że takie państwo się nie utrzyma. Odwołaliśmy się więc do głosu społeczeństwa, które opowiedziało się za niepodległością Czarnogóry. W maju 2006 r. społeczeństwo Czarnogóry w 55,5% opowiedziało się za niepodległością i secesją od Serbii. Limit większości głosów, określony przez Unię Europejską na 55%, został przekroczony tylko o pół procenta. Kontrowersje co do tego wyniku do dziś są tu i ówdzie żywe. Wielu Serbów uważa, że wynik referendum był taki, jakiego życzyła sobie Europa, chcąc „ukarać” Serbię… – Rozstrzygnięcie mogło zapaść

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 45/2011

Kategorie: Świat