Klimatyczny chaos w Europie

Klimatyczny chaos w Europie

Powódź w Anglii, tropikalny skwar na południu – zapowiedź burzliwej przyszłości Stary Kontynent dawno nie widział tak straszliwego lata. Na południu tropikalny skwar zamienia życie w piekło. We Włoszech szaleją gigantyczne pożary. Spłonęły okolice papieskiej rezydencji Castel Gandolfo. Kiedy Benedykt XVI rozpocznie wakacje, ujrzy smutne pogorzelisko, wypaloną trawę i kikuty drzew. W Grecji przed ogniem uciekają mieszkańcy, turyści i mnisi. W Macedonii rozprzestrzeniający się ogień powoduje eksplozje niewypałów z I wojny światowej. Prezydent Macedonii Branko Crvenkovski wezwał do walki z pożarami wojsko i ogłosił stan wyjątkowy. W Bułgarii zanotowano temperaturę wszech czasów – 45 stopni. Ministerstwo Rolnictwa w Belgradzie poinformowało, że posucha zniszczyła 30% serbskich upraw. Za to południowo-zachodnią Anglię nawiedziła powódź, być może największa w historii. Zdaniem ubezpieczycieli, szkody spowodowane przez kataklizm mogą sięgnąć 3 mld funtów. Wiele linii kolejowych i dróg zostało zalanych. Miasta i opactwa zmieniły się w wyspy, woda wdzierała się do uniwersyteckiego Oksfordu, skąd ewakuowano kilkaset osób. Niektórych powodzian zakwaterowano na stadionie, inni znaleźli schronienie u znajomych. Policja strzeże opuszczonych domów z obawy przed złodziejami. W miejscowości Pershore w hrabstwie Worcestershire w ciągu 25 godzin spadło 145,4 mm deszczu. Miesięczna norma opadów to najwyżej 60 mm. Wojskowe helikoptery ratowały ludzi z dachów zalanych domów. Była to największa akcja ratownicza przeprowadzona przez Royal Air Force w czasach pokoju. Najbardziej dramatyczna sytuacja panuje w hrabstwie Gloucester. Zalana została stacja uzdatniania wody i ponad 340 tys. ludzi nie ma dostępu do bieżącej wody pitnej. Władze ostrzegają, że naprawa uszkodzeń może potrwać dwa tygodnie. Armia dostarcza powodzianom 3 mln butelek wody mineralnej dziennie, do Gloucester wysłano 900 samochodów cystern. Ale i tak ludzie muszą stać w długich kolejkach, aby dostać dzienną rację – sześć dwulitrowych butelek. Szef policji hrabstwa, Tim Brain, oburza się, niektórzy bowiem samolubnie pobierają wodę z cystern do wielkich pojemników i usiłują ją sprzedawać. „To po prostu kradzież i tak będziemy ją traktować”, ostrzega Brain. Supermarket Tesco w Quedgeley sprzedaje tylko trzy bochenki chleba i 16 litrów wody na osobę dziennie. 91-letni Reginald Davies, weteran II wojny światowej, żali się: „Podczas walk w Birmie przeżyłem bez wody pięć dni. Widziałem ludzi, którzy z pragnienia tracili zmysły. Ale to wszystko nic. Najgorsze jest, gdy masz 91 lat i musisz rano wstać z łóżka, aby zdobyć wodę”. Połowa sklepów w Gloucester z powodu braku bieżącej wody została zamknięta. Są ofiary śmiertelne. 19-letni Mitchell Taylor z otoczonego przez wodę Tewkesbury wyszedł nad ranem z baru i od tej pory go nie widziano. W tym samym mieście ambulans nie mógł dojechać do rodzącej kobiety. Wysłano śmigłowiec, lecz bliźnięta wcześniaki już przyszły na świat. Dzieci nie udało się uratować. Zalecono zamknięcie hoteli w Tewkesbury, ponieważ zapchane zostały toalety. Hotelarze nie chcą jednak wyrzucać gości na ulicę. Premier Gordon Brown obawia się, że zostanie oskarżony o opieszałość i bierność, podobnie jak prezydent Bush po huraganie Katrina, który spustoszył Nowy Orlean. Dlatego brytyjski przywódca działa bardzo energicznie. Obiecał poszkodowanym obszarom pomoc w wysokości 46 mln funtów. Powiedział też w Izbie Gmin, że konieczne będzie zmodernizowanie infrastruktury, tak aby mogła sprostać zagrożeniom w przyszłości. Minister finansów Alistair Darling podkreślił: „Zmiana klimatu nie jest zjawiskiem przejściowym. To rzeczywistość, którą musimy uwzględnić we wszystkich poczynaniach. Jeśli to zaniedbamy, zagrożenia w naszym codziennym życiu, takie jak obecna powódź, staną się powszechne”. W Danii media nazwały tegoroczne lato potopem 2007. W ciągu ostatnich sześciu tygodni w tym skandynawskim kraju spadło 228 mm deszczu. Norma dla tego okresu wynosi tylko 90 mm. Podczas gdy Anglicy walczą z powodzią, a Duńczycy mokną, na południu Europy panują saharyjskie upały. Władze Węgier twierdzą, że gorąco spowodowało 500 zgonów. „Między 15 a 22 lipca temperatury w większości regionów przekroczyły 30 stopni. Śmiertelność w środkowych Węgrzech wzrosła o 30%”, powiedział Ferenc Falus, naczelny lekarz kraju. W Bukareszcie termometry pokazały 41 stopni. Zużycie prądu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 31/2007

Kategorie: Świat