Reportaże z obu stron frontu, które pokazują całą grozę wojny domowej w Hiszpanii Pod względem okrucieństwa i bezwzględności ta wojna była najstraszniejszą obok rewolucji październikowej wojną domową w Europie. Jej wspomnienie utkwiło w zbiorowej pamięci Hiszpanów tak boleśnie i głęboko, że gdy w listopadzie 1975 r. zmarł gen. Franco, obie strony – opozycja i rządzący frankiści – zgodziły się, że „nigdy więcej”. Porozumiały się co do przyszłości. Uczyniły to, zawierając m.in. pakt z Moncloa, który wielu uważa za prototyp polskiego Okrągłego Stołu. Wojna rozpoczęta 17 lipca 1936 r. buntem konspiratorów wojskowych przeciwko legalnemu lewicowemu rządowi Republiki Hiszpańskiej, zaangażowanemu w radykalną reformę rolną i coraz bardziej skonfliktowanemu z Kościołem, stała się wojną bodaj najlepiej dziennikarsko udokumentowaną. Reportaże i zdjęcia z baskijskiej Guerniki, pierwszego miasta zburzonego i spalonego w Europie na prośbę gen. Franco przez hitlerowską Luftwaffe, obiegły cały świat. Korespondencje specjalnych wysłanników zagranicznej prasy, którzy działali po obu stronach frontu, są tematem wystawy w hiszpańskim Instytucie Cervantesa przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Na kilkudziesięciu planszach powiększone strony gazet z całej Europy i Ameryki. Wydarzenia, które stały się preludium II wojny światowej, zostały opisane przez najwybitniejsze pióra dziennikarskie i największe wschodzące gwiazdy pisarskie tamtych czasów: Antoine’a Saint-Exupéry’ego, George’a Orwella, Ilię Erenburga, Ernesta Hemingwaya, Johna Dos Passosa, Ksawerego Pruszyńskiego. I wielu innych, których nazwiska nie weszły później do kanonu literatury światowej, ale wyznaczały przez lata najwyższy poziom zawodowy i etyczny dziennikarskiego rzemiosła: Herberta L. Matthewsa z „New York Timesa”, późniejszego wielkiego autorytetu moralnego włoskiego dziennikarstwa konserwatywnego Indra Montanellego czy wielkiego Jaya Allena z „The Chicago Tribune”. Ten ostatni, uchodzący za najlepiej poinformowanego specjalnego wysłannika do Hiszpanii, nielegalnie, ryzykując życiem, przekraczał w obu kierunkach linię frontu. Korespondencje z wszystkich frontów wojny domowej sąsiadują niekiedy na stronach gazet z tamtych lat z depeszami agencyjnymi zapowiadającymi zbliżającą się inwazję Hitlera na Polskę. Oto tytułowa strona „Daily Express” z 29 marca 1939 r.: „Nazistowskie ostrzeżenie wobec Polski: położyć kres prześladowaniom Niemców w polskim korytarzu. (…) Nazistowski MSZ ostrzega przed organizowaniem antyniemieckich demonstracji w polskim korytarzu, byłym terytorium niemieckim”. Piszę pod wrażeniem świeżej lektury zwłaszcza dwóch korespondencji: reportażu Amerykanina Jaya Allena z miasta Badajoz na granicy hiszpańskiej Estremadury z Portugalią, gdzie frankiści dokonali pierwszej pokazowej rzezi swych przeciwników. I reportażu Ksawerego Pruszyńskiego z obleganego przez frankistów, bombardowanego z ziemi i powietrza Madrytu, nad którym, podobnie jak nad Guerniką, Hitler wypróbowywał skuteczność niemieckich junkersów. Następna miała być wkrótce Warszawa, co Pruszyński w jakiś sposób przeczuwał. Może właśnie dlatego ten syn szlachecko-ziemiańskiej rodziny z Wołynia uwierzył w sprawę republikanów. Puerta del Sol jak Krakowskie Przedmieście „…Tuman stoi nad domami, jak słup ognisty, bo też na prawdę jest z ognia. To co chwila w coraz to innym miejscu nowa eksplozja podnosi pod niebo kurz, dym i płomień. Bomby prawie wszystkie są zapalne. Jeśli i przedmieścia nie stoją w jednym morzu płomieni, to wskutek tego, że kamień, z którego buduje się domy, stoi oporem. Rdzawy tuman, jakby wzniecany spod nóg niewidzialnych zastępów tatarskich, podpełza za to pod Madryt”. To fragment jednego z pierwszych „Listów z Hiszpanii” Ksawerego Pruszyńskiego, w którym opisuje on nocne bombardowanie Madrytu. Korespondencję zamieszczono na pierwszej stronie warszawskich „Wiadomości Literackich”. Ukazała się w niedzielę, 13 grudnia 1936 r., pod tytułem „Bombardowanie Madrytu”. Pruszyński opisuje dalej codzienność bombardowanej metropolii: „Byliśmy na Puerta del Sol jak w Warszawie na Krakowskiem, w Krakowie na A-B (…). Pocisk był zapewne przeznaczony dla gmachu po drugiej stronie placu (dla Ministerstwa Spraw Wewnętrznych), ale artylerzysta źle wymierzył odległość (…). Gdyby pomylił się trochę mniej, pocisk ugrzązłby nie we wnętrzu domu, ale łupnąłby w sam środek ulicy, na której panuje nieopisany tłok. Zwożono by potem całe góry rozerwanego na strzępy mięsa, jak wtedy przed hotelem Florida”. Tom „W czerwonej Hiszpanii” Pruszyńskiego, który zdążył się ukazać w 1939 r., podobnie jak jego wydana w 1932 r. książka „Sarajewo 1914, Szanghaj 1932, Gdańsk?” zawierał niemal prorocze ostrzeżenie. Wywołał jednak zgorszenie nacjonalistów i prawicy
Tagi:
Mirosław Ikonowicz









