Krzysztof Kieślowski: wzrost i wymiary

Krzysztof Kieślowski: wzrost i wymiary

Dokumentalista I. Puszka po piwie
Kieślowski dokumentalista miał legendarne wyczucie detalu. Z rzeczy detalicznych największe wyczucie miał do sytuacji w typie absurdalnym.
„Spotykam starszego faceta, trzyma w ręku puszkę po piwie.
– Pusta? – pytam. Potwierdza.
– Ile?
– 500 zł (starych złotych).
Zastanawiam się chwilę nad tym fenomenem, facet pewno myśli, że chcę kupić.
– Sprzedam panu za 400 – zachęca.
– Po co mi pusta puszka po piwie? – pytam.
– A to już pana sprawa. Jak pan kupi, może pan z nią zrobić, co pan chce”.

Dokumentalista II. Bilet na szatkownicę
„W łódzkich tramwajach istniała specjalna taryfa, która pozwalała przewieźć za cenę dwóch biletów szatkownicę do kapusty i różne inne rzeczy. Nigdy więcej w życiu nie spotkałem takiego przepisu dotyczącego specjalnej taryfy na przewożenie szatkownicy do kapusty. Wieniec, taki na nagrobek – też kosztował dwa bilety. Pamiętam, że aby przewieźć narty, też trzeba było mieć dwa bilety. Ale »narty« – to jest para nart, prawda? Wobec tego robiliśmy tak: ja brałem jedną nartę, a kolega brał drugą. Przychodził kontroler – i robił się problem: żaden z nas nie wiózł przecież nart. Każdy z nas miał jedną nartę, a przepis dotyczył dwóch, bo napisane było »narty«. Za przewóz nart – dwa bilety tramwajowe. Ale nie było przepisu, ile trzeba zapłacić za przewóz jednej narty. Wobec tego trwały niekończące się, godzinne dyskusje z kontrolerem:
– No przecież mam tylko jedną nartę.
– No ale kolega ma drugą.
– No ale kolega jedzie na swój bilet, a ja jadę na swój bilet”.

Dokumentalista III. Wino
Scenopis filmu dokumentalnego z życia Łodzi: „Widziana od dołu studnia podwórza, w górze kwadrat nieba. Panoramujemy dół, okna, balkony, aż do stojących na podwórzu, zagapionych w kamerę dzieci. Portrety.
Chlupoczące w butelkach wino na wykładanym skrzynkami samochodzie. Nalepki »WINO«, chlupocząca ciecz.
Zmęczony facet na ławce parkowej. Niewidzący wzrok.
Zdejmowana z wyładowanego samochodu skrzynka z winem.
Następna”.

Gacie
Kieślowski: „Gdy po raz drugi nie zdałem do szkoły filmowej, to jako garderobiany zaczepiłem się w warszawskim Teatrze Polskim. Podawałem gacie naprawdę dobrym aktorom: Łomnickiemu, Dziewońskiemu, Bardiniemu, Zapasiewiczowi… Trudno podawać gacie lepszym aktorom niż oni”.

I am so-so…
„Kiedy przyleciałem do Ameryki, zapytano mnie: »Jak się masz?«. Odpowiedziałem: »Tak sobie«. Myśleli, że umarł mi ktoś z rodziny”.

Koślawski
Tak nazywał reżysera krytyk Zygmunt Kałużyński (o Zanussim pisał: Zanudzi). Jego fabuły uznawał za wyspekulowane, moralistykę za dętą. Ale czepiał się i detali: „Sceny damsko-męskie w filmach polskich od dawna już uprawiają znacznie więcej, niż widzi się w sławnej zagranicznej »Emanueli«: vide „Bez końca” Kieślowskiego, w którym to filmie Szapołowska leży goła z nogami do góry, poruszając nimi rytmicznie, z partnerem również nagim włożonym między, i trwa to długo, długo, długo, zaś twarze ich wyrażają taką rozpacz, zaś widok jest to tak żenujący, że ja, który uwielbiam pornografię, kino i Szapołowską, wolę jednak w tym czasie patrzeć w podłogę”.

Krótki film o zabijaniu
Środowiskowa legenda głosi, że na jednym z festiwali do Mirosława Baki, który w filmie bardzo długo i uparcie próbuje pozbawić życia taksówkarza, podszedł amerykański aktor. „– Wie pan, mnie się zdarzało w filmach zabijać wiele razy. Wydawało mi się, że znam ten proceder na wylot. Ale to, co pan wyprawia w tym filmie, przechodzi wszelkie granice…”. Ów aktor nazywał się Chuck Norris.

Kieślowski: „W tym filmie są dwie sceny morderstwa. Chłopak morduje taksówkarza przez jakieś siedem minut, a potem przez pięć minut prawo morduje tego chłopaka. Pewien Amerykanin, znawca kina grozy, powiedział mi, że pobiłem rekord, że to jest najdłuższa scena morderstwa, jaką zrobiono w historii kina. Mianowicie o 13 czy 16 sekund dłuższa od poprzedniej, zrobionej przez Amerykanów w 1934 r.”.

Morze i kropla
„Pomysł na »kino moralnego niepokoju«, zresztą nie mój, bo miało go kilka osób, polegał na tym, żeby ograniczyć pole widzenia. Uważaliśmy, że nie należy robić filmów o Komitecie Centralnym albo ministerstwie czy też o Polsce w ogóle, lecz realizować np. filmy o teatrze prowincjonalnym, żeby – jak mówiliśmy wtedy – zobaczyć świat w kropli wody”.

Niedowaga
„Jak poszedłem na pierwszą komisję wojskową, to się okazało, że mam 16 kilo niedowagi. (…) W związku z tym dostałem kategorię B. Kategoria B oznaczała, że jestem na rok zwolniony ze służby wojskowej z powodu złych warunków fizycznych. Po prostu byłem szczupły i miałem 16 kilo niedowagi. Wobec tego zrozumiałem – wprawdzie nie znałem zasad, ale zrozumiałem – że jeżeli mam 16 kilo niedowagi i jestem zwolniony na rok, to jak będę miał np. 25 kilo niedowagi, to być może zwolnią mnie na zawsze”.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2016, 22/2016

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy