Likwidacja profesorów

Likwidacja profesorów

Dlaczego właśnie w Krakowie w 1939 r. uwięziono elity polityczne nauki? Polska pierwsza padła ofiarą agresji niemieckiej w II wojnie światowej. Pokonana w boju, natychmiast była skreślana przez jej okupantów – Rzeszę niemiecką i Związek Radziecki – z mapy politycznej Europy. Z obszaru zajętego Hitler wydzielił – ale tymczasowo – terytorium mające stanowić siedzibę etniczną Polaków, nazwane Generalnym Gubernatorstwem (GG). Władzę nad nim przekazał Hansowi Frankowi, ministrowi bez teki w rządzie Rzeszy, a po wybuchu wojny powołanemu na głównego szefa zarządu cywilnego okupowanych ziem polskich. W jego granicach znalazł się Kraków, ogłoszony z wybuchem wojny miastem otwartym. Z trzech uniwersytetów, które znalazły się na terytorium Polski zajętym przez Niemców, okupanci natychmiast zlikwidowali poznański, powstały po I wojnie światowej, zaś warszawski o rodowodzie rosyjskim doznał podczas oblężenia we wrześniu 1939 r. poważnych zniszczeń, podobnie jak całe miasto. Tylko Uniwersytet Jagielloński w Krakowie, mający reputację europejską i szerokie kontakty, także z nauką niemiecką, był przygotowany do kontynuowania działalności. Wprawdzie uczelnie warszawska i poznańska uważane były w Niemczech za bardziej antyniemieckie niż krakowska, ale mniej liczyły się w kręgach europejskiego świata nauki. Niemcy już w trakcie działań wojennych rozpoczęli eksterminację inteligencji polskiej, czynili to jednak głównie w zachodniej Polsce, którą Hitler zaanektował w końcu października. Natomiast atmosfera w Krakowie, do którego jako siedziby władz okupacyjnych miał przybyć 7 listopada dopiero co powołany na zarządcę generalny gubernator Hans Frank, była tymczasem znośna, zdawała się zapowiadać potraktowanie tego terytorium – przecież w czasie zaborów w znacznej części austriackiego – z pewnymi względami. Rektor i Senat Uniwersytetu Jagiellońskiego, powołując się na nakaz okupanta „podjęcia normalnej działalności”, czynili przygotowania do rozpoczęcia roku akademickiego z dniem 6 listopada. Ponadto powołano na uniwersytecie Tymczasową Komisję Szkolną z rektorem na czele, miała ona uruchomić szkolnictwo powszechne, średnie i zawodowe w mieście. Sam rektor Tadeusz Lehr-Spławiński od nastania okupacji pozostawał w kontakcie z władzami wojskowymi i cywilnymi miasta, nie zgłosiły one zastrzeżeń wobec zamiaru uruchomienia zajęć na uczelni. Natomiast Bernhard Rust, minister nauki, wychowania i oświaty Rzeszy, poinformowany o krakowskich przygotowaniach do rozpoczęcia nowego roku akademickiego, zareagował poleceniem Frankowi jako generalnemu gubernatorowi, aby „w każdym przypadku przeszkodził w ponownym uruchomieniu uniwersytetu krakowskiego”. Ten zakazał otwarcia w ogóle szkół średnich i wyższych w okupowanej Polsce, co nie dotarło jednak do rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego drogą urzędową. Hans Koch, historyk wrocławski, przebywający wówczas w Krakowie, dowiedziawszy się o zakazie Rusta, ostrzegł rektora, który tego ostrzeżenia nie docenił lub je zignorował. Być może, dawne doświadczenie z legalizmem austriackim pozbawiało go przezorności wobec hitlerowskiego okupanta. Realizację zakazu uruchomienia szkolnictwa polskiego Hans Frank zlecił dowództwu Grupy Specjalnej SS (Einsatzgruppe I). Dowodził nią Bruno Streckenbach. Posuwała się ona za jednostkami frontowymi Wehrmachtu. Do Krakowa oddział Grupy Operacyjnej dowodzony przez Brunona Müllera dotarł 13 września i już tam pozostał. SS potraktowało poczynania władz uczelnianych jako samowolne, zareagowało na nie brutalnie. 3 listopada profesorowie krakowscy i inni pracownicy naukowi otrzymali wezwanie na rozmowę z Müllerem. Zapowiedziano przedstawienie im niemieckiego poglądu na naukę i szkolnictwo akademickie. Trzy dni później, zgromadziwszy się zgodnie z poleceniem władz okupacyjnych w Collegium Novum – a kto tylko mógł, ten się stawił – zostali aresztowani. Łącznie z dwudziestoma kilkoma pracownikami Akademii Górniczej i Akademii Handlowej zatrzymano 183 osoby, w tym 105 profesorów i docentów. Początkowo przebywali oni w krakowskim więzieniu na Montelupich, później przewieziono ich do wrocławskiego. Prawdziwa gehenna zaczęła się, kiedy wysiedli z wagonów na stacji w Sachsenhausen. Tutaj, w obozie koncentracyjnym, więzionych już było 200 działaczy polskich z Westfalii. Początkowo naukowcy krakowscy, zaliczeni do kategorii więźniów objętych aresztem ochronnym, byli traktowani tak, jakby hitlerowcy niezbyt wiedzieli, co z nimi począć. Później, włączeni w ogólny tryb życia obozowego, bardzo szybko tracili siły. Jak wspomina jeden z aresztowanych: „Głód, zmęczenie psychiczne robiły swoje”. Reżimu obozowego nie wytrzymali między innymi anatom

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 49/2002

Kategorie: Historia