Listy od czytelników nr 6/2023

Listy od czytelników nr 6/2023

Wybory – najszybsza droga do własnego mieszkania
Niemającym gdzie mieszkać młodym Polakom PRZEGLĄD (5/2023, s. 6) pokazuje „zaradność” lewicowych posłów Biedronia i Śmiszka (właścicieli mieszkania i współwłaścicieli pięciu innych). Rozumiem inwestującą w nieruchomości posłankę Małgorzatę Niemczyk z PO (10 mieszkań), która nie szła do wyborów pod hasłem sprawiedliwości społecznej. Rozumiem posłankę Agnieszkę Soin z PiS (siedem mieszkań i dwa domy), czymże są te metry kwadratowe w porównaniu z oszustwem smoleńskim? Prominentni lewicowi kamienicznicy to nowa jakość. Są baronowie w rodzaju Czarzastego, Zandberga, są partyjni towarzysze, jest – tak skory do tropienia źdźbeł w oku innych – młodzieżowy „aktyw” z Razem, SLD, Wiosny. Ktoś wybrał Biedronia i Śmiszka, ktoś odwraca wzrok, milczy, żyrując zakłamanie. Rzeczywiście: „Niedługo wybory. Najszybsza droga do własnego mieszkania”.

Bogusław Czarny, Warszawa

To nie jest kraj dla matek
Co się dziwić, że Polki nie chcą mieć dzieci, skoro „Gazeta Wyborcza” od 30 lat tłumaczy nam, że dzieci są horrendalnie drogie, najważniejsza jest kariera, kolejne pokolenie będzie miało gorzej niż poprzednie, zapewnienie mu przyzwoitych warunków rozwoju (żłobków, przedszkoli, szkół, opieki zdrowotnej, wypoczynku itd.) nie jest obowiązkiem państwa, a w ogóle taniej sprowadzić pracowników z zagranicy, niż hodować ich na miejscu.

Zdzisław Nowak

Niech zapewnią stabilne zatrudnienie z wynagrodzeniem, za które da się żyć, oraz tanie mieszkania, to żadne 500+ nie będzie potrzebne, żeby skłonić ludzi do dzietności.

Michał Czarnowski

Jestem z pokolenia baby boomers, to pokolenie dało kolejny wielki wyż demograficzny, następnego raczej nie będzie. Wyż powojenny dorastał we względnym ubóstwie, ale nie głodował i nie chodził goły, państwo rozszerzało prawa kobiet, nie było problemu braku żłobków i przedszkoli, w większości szkół była higienistka, a w co drugiej dentysta. Kobiety masowo więc ruszyły do szkół i do pracy, zyskując własną pozycję zawodową i jaką taką niezależność finansową. Budowało się dużo mieszkań, choć wobec wiekowego zapóźnienia gospodarczego Polski to było za mało, tym bardziej że wieś przenosiła się do miast. Mimo to kobiety rodziły i wychowywały, bo było poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Dziś zmieniły się priorytety – najpierw stabilność finansowa, wysoki standard materialny, potem potomstwo. Dlatego przesuwa się czas urodzenia pierwszego dziecka, co skutkuje zmniejszeniem liczby urodzeń. To nie jest kraj dla matek, to w ogóle nie jest kraj dla człowieka.

Ewa Wesołowska

Wyrywani z historii
Z dużym zainteresowaniem przeczytałem artykuł Radosława S. Czarneckiego „Litwiniec i kundlizm” (PRZEGLĄD, nr 4/2023) przypominający piękną sylwetkę Bogusława Litwińca i oddający mu sprawiedliwość.

Ten syn wołyńskiego leśnika, który jako 14-letni chłopiec trafił do Kłodzka, a następnie na studia do Wrocławia, zapisał ważną kartę w historii polskiej kultury. Wpisał się wyraziście w dzieje polskiego ruchu studenckiego, który po odwilży październikowej 1956 r. stał się zjawiskiem wyjątkowym, i to w wymiarze europejskim. Działające wówczas pod egidą Zrzeszenia Studentów Polskich kluby studenckie w głównych polskich miastach akademickich, takie jak Bim-Bom w Gdańsku, STS, Hybrydy i Stodoła w Warszawie, Pstrąg w Łodzi, Piwnica pod Baranami w Krakowie czy też Pałacyk we Wrocławiu – żeby wymienić tylko te najważniejsze – stały się pepinierą bardzo oryginalnej kultury studenckiej, która wydała całą plejadę wybitnych indywidualności, i to zarówno artystów, jak i animatorów kultury – od Cybulskiego, Kobieli, Fedorowicza, poprzez Osiecką, Markuszewskiego, Młynarskiego, Koftę, Rosiewicza, Demarczyk, Skrzyneckiego, Dymnego, po Drozdę i Kaczmarka – by nie ciągnąć już dalej tej litanii nazwisk wspaniałych artystów.

W tym ruchu pierwszorzędną postacią był Bogusław Litwiniec we wrocławskim środowisku akademickim, twórca Teatru Kalambur. Miałem przyjemność poznać go w senackiej Komisji Kultury, przyjaźnić się z nim przez lata i poświęcić mu rozdział w jednym z tomów mojej „Kresowej Atlantydy”.

Ale przyszedł czas, że wszystko, co wiąże się z dziejami m.in. ZSP, jest zapominane, marginalizowane, a zdarza się, że i szkalowane. Proces ten dotknął również pamięć o Bogusławie Litwińcu.

Przed kilku laty poprawiacze historii Polski, na polecenie których burzy się coraz to nowe pomniki, a z budynków zrywa i wyrzuca na złom tablice pamiątkowe z epoki PRL, uczynili to z tablicą, która była umieszczona w 1979 r. na klubie studenckim Pałacyk we Wrocławiu, gdzie mieściła się pierwsza siedziba legendarnego Teatru Kalambur. Na szczęście syn Bogusława, Michał Litwiniec, uratował tę tablicę i zdołał ją zabezpieczyć przed przetopieniem.

Jak zatrzymać ten proces dewastacji pamięci o ważnych zjawiskach w kulturze i życiu społecznym z okresu PRL oraz o ludziach je tworzących? Ostatnio w Opolu nocą, po kryjomu, na polecenie prokuratora z IPN odcięto w centrum miasta tablicę, która w 1973 r. została umieszczona na skwerze, upamiętniając 30-lecie Ludowego Wojska Polskiego. Stało się to w dzielnicy Zaodrze, gdzie mieszka przynajmniej kilkuset byłych żołnierzy zawodowych Wojska Polskiego i ich potomków.

W ostatnich miesiącach nasilił się też proces likwidacji pomników żołnierzy Armii Czerwonej. Może nie byłoby to aż tak szokujące, ale jednocześnie trwa proces renowacji, a niekiedy i przystrajania girlandami kwiatów pomników żołnierzy Wehrmachtu, które zachowały się na Opolszczyźnie. Przy obecnym nachalnym fałszowaniu oficjalnej historii Polski można dojść do przekonania, że Opole, Wrocław, Zielona Góra czy Szczecin stały się po 1945 r. miastami polskimi nie dzięki żołnierzom Armii Czerwonej i polskim żołnierzom z armii Berlinga i Świerczewskiego, ale dzięki żołnierzom Wehrmachtu, którzy oddali te miasta „wspaniałomyślnie”, a nie po ciężkich walkach. Z jednej strony, mamy pietyzm odnoszący się do pomników żołnierzy niemieckich, a z drugiej – gruzowiska i puste place po pomnikach żołnierzy radzieckich.

Stanisław Sławomir Nicieja, Opole

Wydanie: 06/2023, 2023

Kategorie: Od czytelników

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy