Magnat wziął, bank zapłaci

Magnat wziął, bank zapłaci

Krzysztof D., przed laty zamojski miliarder, znów trafił do aresztu. Czy tym razem uda się go skazać? Na ulicy Śląskiej w Zamościu każdy zapytany bezbłędnie pokazuje mi drogę do posiadłości Krzysztofa D. Przecież nikt inny takiego pałacu tu nie ma. Na początku ludzie nie są rozmowni, boją się dziennikarza, rozglądają się wokoło. – Kiedyś późno wracałem do domu. Nagle patrzę, a pod pałac podjeżdża kilka samochodów. Wyskakują z nich jacyś na ciemno ubrani faceci, tak mi się wydawało, jakby broń mieli, i walą do środka. Policja – myślę, a może mafia? Pani, takiego strachu dostałem, że aż pod płotem w krzakach przycupnąłem. A pieron wie, o co tu chodzi. Lepiej nie wiedzieć i nie widzieć. – Wychodzę któregoś dnia na podwórze, a po drugiej stronie drogi, o, za tymi krzaczkami, siedzi na płocie jakiś mężczyzna. Zdziwiło mnie to, więc patrzę, co on robi. A on przez taką wielką lornetkę obserwuje pałac. – Przecież to o ciężkie miliony chodzi – wtrąca starsza kobieta. – Zwykłym człowiekiem nikt by sobie głowy nie zawracał. – Ich posiadłość wyrosła w mgnieniu oka. Ile tu samochodów zjeżdżało, ilu robotników pracowało. Samo ogrodzenie kosztowało tyle, co u niejednego cały dom. Widzi pani ten szpaler świerków? Posadzili w jeden dzień. A tam, pod tym wysokim dachem, jest kryty basen, dalej korty tenisowe. – Pewnie znowu kredytów nabrał, tak jak poprzednim razem – słyszę od kolejnego rozmówcy. – Dobrze byłoby wiedzieć, kto mu taką kasę daje. Wymigał się W styczniu zamojski oddział Banku Gospodarki Żywnościowej złożył doniesienie do Prokuratury Rejonowej. Otóż w sierpniu 1999 roku Alina D., właścicielka firmy Maxim, żona Krzysztofa D., wzięła z BGŻ 2 mln 300 tys. zł kredytu. Zabezpieczeniem miało być 20 zbiorników kontenerowych do przewozu materiałów ciekłych, wycenionych na 2 mln 393 tys. zł. “Dokonane zostało przewłaszczenie” tych kontenerów na rzecz banku, który oddał je w użytkowanie firmie Maxim. Ale już w listopadzie 1999 roku, mimo bankowego zabezpieczenia, firma Maxim sprzedała kontenery firmie z Milanówka, która natychmiast oddała je w leasing firmie Maxim, a ta z kolei w grudniu 1999 roku wydzierżawiła je firmie Kadex Ltd. Wszystko załatwiał Krzysztof D., który był pełnomocnikiem swojej żony. Zasięgnęłam języka w Łodzi, gdzie kilka lat temu przyglądałam się procesowi biznesmena Krzysztofa D., którego prokurator oskarżył o to, że w okresie od lipca 1991 r. do lutego 1992 r., działając jako przedstawiciel Przedsiębiorstwa Wielobranżowego Kadex, wyłudził z banków ponad 177 mld starych złotych. W pierwszej instancji ówczesny Sąd Wojewódzki uniewinnił Krzysztofa D. Prokurator złożył rewizję od wyroku, sprawa wróciła do ponownego rozpoznania przez sąd pierwszej instancji. Obecnie Sąd Okręgowy w Łodzi w zmienionym już składzie od kilku lat nie może doprowadzić jej do końca. W tym czasie Krzysztof D. opuścił areszt i w rodzinnym Zamościu rozpoczął życie biznesmena po raz wtóry. Kto mu dał fortunę? Na początku lat 90. Krzysztof D. znalazł się na liście najbogatszych Polaków. Miano polskiego miliardera uzupełnił tytułem magnata prasowego. Jego gazetami były: “Wybrzeże”, “Ty i My”, “TIM”, “Nowy Świat”, “Dziennik Lubelski”, “Tygodnik Zamojski” i parę innych. Miał też udziały w spółce “Operator”, która była właścicielem Radia Wa-Wa. 15 marca 1991 roku prezydent Lech Wałęsa przyjął polskich biznesmenów. Zostali zaproszeni: Sławomir Jaruga, Michał Kropidłowski, Janusz Baranowski, Krzysztof Duda, Leonard Praśniewski, January Gościmski, Andrzej Czarnecki, Wojciech Niewiadomski, Bohdan Rytel i Jerzy Starak. Na spotkaniu omawiano problemy tworzącej się klasy biznesmenów, która – uznano – powinna mieć bezpośredni wpływ na kształt ustaw regulujących życie gospodarcze kraju. Cztery lata później biznesmeni: Janusz B., Sławomir J. i Krzysztof D. spotkali się ponownie. Tym razem miejscem spotkania był Areszt Śledczy w Łodzi. Siedzieli w oddzielnych celach i z prokuratorami prowadzącymi przeciw nim śledztwa omawiali sposoby dochodzenia do wielkich fortun i wzajemne koligacje. Ale na początku 1991 roku Krzysztof D. robił wielkie interesy, a te wymagały ogromnych pieniędzy. – Byłem głównym księgowym i dyrektorem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2001, 2001

Kategorie: Kraj