Krzysztof Grządziel za własne pieniądze utrzymuje Fundację „Samotna mama” we Włocławku Budynek widać z daleka. Wielki, imponujący, otoczony rozwijającym się ogrodem i sztuczną rzeką. Przez mieszkańców nazywany Bursztynowym Pałacem. Miejsce pasujące raczej na królewską rezydencję niż na siedzibę instytucji charytatywnej. A jednak to tutaj mieści się „Samotna mama”, organizacja pomagająca potrzebującym z Włocławka. Włocławskie problemy Włocławek liczy 115 tys. mieszkańców. Jak w wielu miastach sytuacja na rynku pracy jest bardzo trudna. Stopa bezrobocia wynosi ok. 14%, a miejscowy pośredniak nie ma już w tym roku pieniędzy na szkolenia dla bezrobotnych. Ale tu jest do kogo zwrócić się o pomoc. Fundacja „Samotna mama”, założona i prowadzona przez radnego SLD, jednego z najbogatszych Polaków, Krzysztofa Grządziela, wspiera 1,5 tys. rodzin, czyli ok. 4,5 tys. osób. Nie da się pomóc wszystkim, choćby najbardziej się chciało. Dlatego „Samotna mama” zwraca uwagę na konkretną grupę. Wspiera wszystkich, którzy z jakichkolwiek powodów zmuszeni są wychowywać dzieci samotnie. Wbrew nazwie z pomocy korzysta także kilkudziesięciu ojców, jednak najczęściej w drzwiach fundacji można spotkać mamy z dziećmi. Jednym, dwójką, sześciorgiem… Bo to właśnie te kobiety, twierdzi Grządziel, najbardziej potrzebują wsparcia. – Kobieta w każdym systemie ma najtrudniej – podkreśla prezes. – Rzadko ojciec dostaje dzieci w przypadku rozwodu, więc to na matce spoczywa obowiązek wychowania i opieki. Musi dzieci nakarmić, ubrać, poświęcić im czas. Trudniej jest jej dostać pracę, a jeśli już się uda, to z reguły gorzej płatną niż w przypadku mężczyzn. Dlatego im najbardziej należy się pomoc: rozwódkom, wdowom, kobietom, które z jakichkolwiek względów zostały z dziećmi same. W fundacji nie ma selekcji kandydatów na podopiecznych. Każdy, kto spełnia warunki, czyli jest samotnym rodzicem, którego dochody na osobę w domu nie przekraczają 450 zł, dostanie pomoc. – Po wsparcie przychodzą różne osoby. Jedne wyglądają dość biednie, drugie radzą sobie lepiej – przyznaje Grządziel. Wie, że system nie jest doskonały, że ktoś może to wykorzystać. – Ale wychodzę z założenia, że jeśli ktoś prosi o pomoc, to znaczy, że jej potrzebuje. Ma poczucie, że skoro jemu udało się zarobić niemałe pieniądze, powinien pomóc ludziom wokół siebie, bo nie zgadza się na coraz bardziej widoczną polaryzację społeczeństwa. Najważniejsze, jego zdaniem, jest wyciągnięcie samotnych mam z domu, przerwanie marazmu, w jakim nieraz się pogrążają. Kiedy nie ma się pracy i nie widzi perspektyw, łatwo się poddać. Czasem pomocna dłoń to bardzo dużo. A w jego pomocnej dłoni mieści się wiele: od opieki lekarskiej poprzez wsparcie psychologa i prawnika po wakacje i pikniki. Grządziel podkreśla, że to działanie jest dla niego formą realizacji lewicowych ideałów. Nauczyła go tego jeszcze PZPR. – Różnie można tę lewicowość rozumieć – twierdzi. – Ale dla mnie to przede wszystkim otwartość na ludzkie problemy. To kwestia zwykłego rodzinnego rozumienia ludzi, tego, żeby nie przechodzić obojętnie, dbałość o podstawowe wartości. Leczyć, uczyć, wychowywać Fundacja ma dawać ubogim wędkę, a nie rybę. Dlatego najważniejszy jej cel to nie datki w gotówce – choć i takie są przyznawane – ale niemal pozytywistyczna praca u podstaw. Co miesiąc podopieczni, zarówno dzieci, jak i ich mamy, mają wykupionych 140 wizyt u dentysty i 20 badań u okulisty. Pomoc obejmuje też leki i dofinansowanie okularów. W planach są kolejne badania i leczenie, m.in. zapewnienie kobietom mammografii. Sposobem na wyrwanie się z biedy jest przede wszystkim edukacja, zarówno rodziców, jak i dzieci. Dlatego fundacja od bieżącego roku zaprasza jednych i drugich na bezpłatną naukę angielskiego. Zapisało się już ponad 70 osób, wszystkim zapewniono nie tylko lekcje, lecz także materiały dydaktyczne. Teraz Grządziel myśli o zorganizowaniu bezrobotnym mamom kursów pomagających w zakładaniu własnej działalności gospodarczej. Fundacja pomaga też studentom. Jej założyciel z całym przekonaniem twierdzi bowiem, że w naszym kraju brakuje osób z rzetelnym wykształceniem technicznym. Zamiast jednak, jak robi to większość etatowych narzekaczy, załamywać ręce nad stanem szkolnictwa, wspiera studentów takich kierunków i wspomaga ich stypendiami w wysokości 350 zł miesięcznie. Jest ich już ponad 25,
Tagi:
Agata Grabau









