Miasto Aniołów – miastem bezprawia

Miasto Aniołów – miastem bezprawia

W Los Angeles grasuje 3,5 tys. gangów skupiających ponad 100 tys. ludzi. Policja jest bezradna 11-letni Andy napisał wypracowanie: „Była prawie północ, gdy znów odezwała się broń – pięć strzałów. Kiedy wychodziłem do szkoły, spostrzegłem, że zastrzelono mojego sąsiada. Na schodach jego domu było pełno krwi. Policja właśnie zdjęła białą płachtę ze zwłok leżących na noszach. Spojrzałem w siną, martwą twarz. To był mój sąsiad, który nikomu nie zrobił nic złego”. Andy nigdy nie chodzi do szkoły pieszo, nie korzysta też ze szkolnego autobusu, gdyż oznacza to konieczność czekania na przystanku, zaś stojące na chodniku osoby to przecież znakomity cel. W najbardziej niebezpiecznych dzielnicach Los Angeles: South Central, Watts czy Boyle Heights dzieci dowożone są do szkoły przez rodziców lub samochodami dostarczonymi przez policję, organizacje społeczne i lokalne władze. Nie jest to zbędna ostrożność. City of Angels to miasto stanu wyjątkowego, amerykańska stolica zbrodni. W 2002 r. ofiarą morderstwa w tej liczącej 3,6 mln mieszkańców metropolii padło 660 osób. To wzrost o 10% w stosunku do 2001 r. W innych wielkich miastach Stanów Zjednoczonych liczba zabójstw spada. W ośmiomilionowym Nowym Jorku zamordowano w 2002 r. „tylko” 561 ludzi. W Mieście Aniołów jednak krew leje się coraz

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 03/2003, 2003

Kategorie: Świat