Miecz przed trybunałem

Miecz przed trybunałem

Syn Kaddafiego miał firmować zmiany w Libii, był przygotowywany do przejęcia rządów po ojcu Ponad dwa lata po obaleniu Muammara Kaddafiego Libia wciąż przypomina beczkę prochu, która może w każdej chwili wybuchnąć i rozpaść się na drobniejsze kawałki. Podział na Trypolitanię, Fazzan oraz Cyrenajkę, która niedawno jednostronnie ogłosiła częściową autonomię (na co nie godzi się Trypolis), to tylko jeden z wielu czynników destabilizujących. Libijskie państwo jest słabe, a lokalne milicje tudzież rozmaite odnogi Al-Kaidy – luźno powiązane z tą organizacją – wydają się coraz mocniejsze. W takich okolicznościach toczyłby się proces jednego z synów Kaddafiego, Saifa al-Islama, na razie jednak młodemu Kaddafiemu nie udało się dotrzeć do Trypolisu, gdzie ma się zmierzyć z najpoważniejszymi zarzutami o charakterze karnym, podobnie jak inni funkcjonariusze obalonego reżimu. Nie godzą się na to ci, którzy go uwięzili i przetrzymują, co wywołuje wściekłość przedstawicieli władz centralnych. Sytuacja świadczy o postępującej degeneracji państwa, za którą odpowiadają zarówno zwaśnieni politycy, jak i rozmaici terroryści oraz lokalni watażkowie. Najnowszym przejawem tych problemów jest porwanie premiera Libii, Alego Zajdana, w nocy z 9 na 10 października br. Choć Zajdan został wkrótce wypuszczony, kłopoty nie zniknęły. Instytucje państwowe są bowiem w rozsypce, a władze centralne nie kontrolują wydarzeń w kraju. Miecz islamu Kim jest Saif al-Islam? Jego imię oznacza „miecz islamu”. W istocie jawił się on raczej jako główny propagandzista reżimu Kaddafiego, w ostatnich latach był prawą ręką dyktatora, rządzącego Libią przez ponad 40 lat. To długo, nawet jak na kraje arabskie. Przypomnijmy, że Kaddafi został pozbawiony władzy w sierpniu 2011 r. Z życiem pożegnał się kilka miesięcy później, 20 października. Zabili go wspierani przez Zachód rebelianci. Saif al-Islam miał być jaśniejszą twarzą brutalnego reżimu, który kilka lat wcześniej otworzył się na Zachód, co zarówno Europejczycy, jak i Amerykanie przyjęli z radością. W końcu Libia to dziewiąty kraj świata pod względem zasobów ropy naftowej. Najbogatszym w ropę regionem jest Cyrenajka, która najchętniej stałaby się odrębnym państwem. Kariera Saifa al-Islama wiąże się z otwarciem Libii na Zachód na początku XXI w. Syn Kaddafiego świetnie mówi po angielsku, jest dobrze wykształcony i nosi drogie garnitury. Przypomina Dżamala Mubaraka, syna byłego egipskiego prezydenta, lansowanego na następcę Hosniego. Saif zaprzeczał, ale również on był przygotowywany do przejęcia sterów państwa po starzejącym się ojcu. Oficjalnie nie piastował żadnego rządowego stanowiska, lecz i tak był jedną z najważniejszych osób w kraju. Doktorat obronił w 2008 r. w prestiżowej London School of Economics and Political Science (LSE), co dyrektor tej uczelni, sir Howard Davies, przypłacił stanowiskiem. Okazało się bowiem, że część dysertacji Libijczyka to plagiat. Kontrowersyjne powiązania między brytyjską uczelnią a reżimem Kaddafiego obejmują przede wszystkim wsparcie finansowe, jakie fundacja kierowana przez Saifa al-Islama – Gaddafi International Charity and Development Foundation – obiecała przekazać jednemu z ośrodków badawczych w LSE (Centre for the Study of Global Governance). Tylko część obiecanej kwoty zdążyła trafić na konta Brytyjczyków, którzy w zamian zobowiązali się szkolić libijskich urzędników. Afera obiegła światowe media dopiero po wybuchu libijskiego powstania. Wcześniej nikomu nie przeszkadzała współpraca z synem dyktatora. Byli w nią zaangażowani światowej sławy naukowcy i dziennikarze, mający przedstawiać Libię w korzystnym świetle, jako państwo, które się reformuje. Saifa prezentowano jako twarz owej transformacji. Późniejsze wydarzenia dowiodły jednak, że Libijczycy nie doświadczali żadnej odwilży. Tymczasem LSE to niejedyna instytucja, która zawarła pakt z diabłem. W podobnej sytuacji znalazły się Monitor Group (firma luźno powiązana z Uniwersytetem Harvarda) czy Human Rights Watch, organizacja obrony praw człowieka, której raporty miały wskazywać, że Libia robi postępy w przestrzeganiu praw i wolności obywatelskich. Architektem wszelkich tego typu działań był nie kto inny jak Saif al-Islam, wykorzystujący swoją „pozarządową” fundację do celów propagandowych. Niepewny proces 19 listopada 2011 r. Saif został pojmany na mocy nakazu aresztowania wystosowanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze, który oskarżył go o zbrodnie przeciwko ludzkości, a konkretnie o torturowanie i mordowanie cywilów. Długo nie było wiadomo,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 43/2013

Kategorie: Świat
Tagi: Michał Lipa