Między sportem a polityką

Między sportem a polityką

Putin zapobiegł sportowej zimnej wojnie rosyjsko-amerykańskiej Korespondencja z Moskwy Igrzyska w Salt Lake City mogły doprowadzić do ponownego kryzysu w stosunkach miedzy Kremlem i „Białym Domem”. Po raz pierwszy po 11 września 2001 r., w Rosji ujawniły się w skali masowej nastroje antyamerykańskie podsycane przez polityków i media. Sytuację uratował Władimir Putin, który zdecydował o rezygnacji z zapowiadanego przez działaczy sportowych bojkotu igrzysk. – Gdyby nas tak poniżono w czasach Breżniewa, nasze strategiczne bombowce latałyby wokół Ameryki, zaś okręty podwodne podpływały do amerykańskich wybrzeży – powtarzał w czasie olimpiady wiceprzewodniczący Dumy Państwowej, Władimir Żyrinowski i deputowani z jego partii. Czołowy satyryk Michaił Zadornow, który zyskał rozgłos dzięki krytyce komunizmu, zniszczył przed kamerami telewizyjnymi wielokrotną wizę do USA. Zdobywca Oscara, Nikita Michałkow, komentując wydarzenia ze studia olimpijskiego telewizji ORT, ogłosił zimną wojnę sportową między USA i Rosją. Nawet przedstawiciel rządu, Aleksiej Wolin, w oficjalnym oświadczeniu nie zdołał powstrzymać emocji: „To dzika olimpiada na Dzikim Zachodzie”. Już ceremonia otwarcia igrzysk wywołała irytację Rosjan, którzy nie rozumieli, dlaczego zapalenie ognia olimpijskiego powierzono amerykańskim hokeistom – pogromcom drużyny ZSRR z Lake Placid. Jednak prawdziwa bomba wybuchła po przyznaniu przez szefa MKOl, Jacques’a Rogge, drugiego złotego medalu kanadyjskiej sportowej parze łyżwiarzy figurowych. Potem były niezasłużone – zdaniem Rosjan – srebra pary tanecznej Irina Łobaczowa i Ilia Awerbuch oraz solistki Iriny Słuckiej, zepchnięcie przez sędziów poza podium narciarki w stylu wolnym, Olgi Korolowej, a także seria afer dopingowych, które pozbawiły Rosję dwóch złotych krążków w biegach narciarskich – w sztafecie 4 razy 5 km kobiet i biegu kobiet na 30 km. W obu przypadkach zarzuty zażycia niedozwolonych środków postawiono rosyjskiej legendzie – pięciokrotnej mistrzyni olimpijskiej, Larysie Łazutinej. Krytycznymi dniami były 21 i 22 lutego. Po niedopuszczeniu rosyjskiej drużyny do sztafety Tołmaczow zagroził bojkotem igrzysk. Poparła go Duma Państwowa, która w przyjętej prawie jednogłośnie uchwale potępiła traktowanie rosyjskich sportowców na igrzyskach i zażądała od nich zignorowania ceremonii zamknięcia imprezy. Choć Putin przyłączył się do grona krytyków organizacji igrzysk i sędziowania, zdecydował o pozostaniu rosyjskich sportowców. Prezydent dostrzegł granicę między wielkim sportem a wielką polityką. Nie zaryzykował położenia na szali stosunków z USA. Pamiętał, jak wiele kosztował Rosję gest Jewgienija Primakowa, który protestując przeciwko zaatakowaniu przez NATO Jugosławii, zawrócił lecący do USA samolot znad Atlantyku. Pewną zasługę w rezygnacji z bojkotu mieli także hokeiści. Miliony Rosjan czekały na półfinałowy mecz z USA. Wygrana byłaby dla nich moralnym zwycięstwem nad – jak mówiono – stronniczą i zapatrzoną wyłącznie w siebie Ameryką. Emocje podgrzewał fakt, że do meczu dochodziło dokładnie w rocznicę przegranej o złoto z USA w Lake Placid. Nie bez znaczenia było i osobiste zaangażowanie Putina, który jeszcze przed olimpiadą obiecał przylot na finałowy mecz, jeśli „sborna” zagra w finale. W czasie turnieju prezydent kilkakrotnie telefonował do trenera Wiaczesława Fetisowa, zagrzewając hokeistów do boju. Wreszcie mecz ze Stanami odbywał się, gdy w Rosji obchodzono Święto Obrońcy Ojczyzny. Rosyjscy hokeiści mogli być jego głównymi bohaterami. Tak się jednak nie stało. Przegrana była niczym kubeł zimnej wody wylanej na rozpalone głowy. Hokeiści zamienili się w zdrajców. Przypomniano, że tylko trzeci bramkarz reprezentacji występuje w rosyjskiej lidze, reszta zarabia miliony dolarów w NHL. Po zakończeniu kariery – jak Fetisow – zostają w Ameryce. Ich dzieci prawie nie mówią po rosyjsku. W Salt Lake City rosyjską szkołę hokeja prezentowali Białorusini – wielu z nich gra w rosyjskiej lidze. Po półfinałowym meczu gniew skierowano na rosyjskich urzędników i działaczy sportowych. Do Salt Lake City przyleciała cała masa urzędników rządowych, deputowanych Dumy, szefów regionów, liderów organizacji społecznych, związków zawodowych i działaczy sportowych. Często pojawiali się z całymi rodzinami. Za to brakowało prawników, lekarzy i dietetyków, którzy mogliby przygotować fachowe uzasadnienie protestów w przypadkach wątpliwych werdyktów sędziowskich czy orzeczeń komisji antydopingowych. Protesty kierowane przez szefa Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego, a zarazem instruktora narciarskiego Putina,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2002, 2002

Kategorie: Świat