Były prawicowy prezydent Katowic wyprowadził z Miastoprojektu miliony złotych W sali katowickiej Rady Miasta wiszą portrety prezydentów Katowic. Było z tymi portretami trochę zamieszania, bo nie chciano powiesić portretu Krystyny Nesteruk, która została prezydentem Katowic po wygraniu konkursu w 1989 r. Części radnych nie w smak było, że jej portret miałby się tam znaleźć, bo przecież nie rządziła miastem w czasach „wolnego samorządu”, a „wpływ na jej wybór mogli mieć byli partyjniacy z PZPR”. Nieważne, że Nesteruk po prostu wygrała konkurs. Teraz jest kolejny problem z Henrykiem D. Czy ma wisieć, czy go zdjąć. Były prawicowy prezydent Katowic został aresztowany na trzy miesiące. Jest podejrzany o oszustwa, poświadczanie nieprawdy i wyprowadzenie z niegdyś potężnej firmy budowlanej Miastoprojekt ogromnych pieniędzy. Henryk D. trafił do władzy jako kandydat Katowickiego Porozumienia Samorządowego, które zmieniało wprawdzie nazwy, ale nie ludzi. Najpierw był wiceprezydentem, potem w latach 1994-1998 prezydentem. Jeśli ktoś miał jakieś wątpliwości, sam prezydent je rozwiał, przemawiając z okazji rocznicy Klubu Inteligencji Katolickiej w Katowicach. – To tu decydowaliśmy, kto ma być prezydentem Katowic, kto członkiem zarządu miasta. Z urzędu do biznesu Kiedy zbliżały się wybory w 1998 r., D. postanowił nie kandydować. Stwierdził, że teraz zabierze się do budowania mostów, bo na tym po prostu się zna. Wkrótce został prezesem Miastoprojektu Katowice. Tam nie było władzy, ale były konkretne pieniądze. Choć jako prezydent Katowic D. też nie mógł narzekać. W połowie lat 90. zarabiał ponad 7,5 tys. zł, nie licząc dodatków. W sumie przez cztery lata zarobił w magistracie 400 tys. zł, co pozwoliło mu na rozpoczęcie budowy domu w katowickim Zarzeczu (z drogą dojazdową) oraz na zamianę samochodu z forda na renault lagunę (służbowo poruszał się też nie szmelcem, tylko peugeotem 605). Rozległe kontakty i znajomości pozwalały zdobywać prezesowi intratne zlecenia. M.in. na budowę osiedla Balbina, zespołu szkół w Tychach czy przejścia granicznego Nowe Chałupki. Żyć nie umierać. Ale fatalnym trafem Miastoprojekt upadł. Firmie nie udało się dokończyć ani Balbiny, ani Nowych Chałupek, a w sprawie budowy zespołu szkół w Tychach prokuratura postawiła władzom miasta zarzut niegospodarności. Nie przeszkadzać Gospodarcze motto Henryka D. brzmiało krótko i treściwie: nie przeszkadzać. Prowadzący działania operacyjne funkcjonariusze Wydziału do Zwalczania Przestępczości Gospodarczej KW Policji w Katowicach nie przeszkadzali. Do czasu zebrania wystarczającej ilości materiałów. Henryk D. dowiedział się o wszystkim dopiero wówczas, gdy policjanci zakuli go w kajdanki i przeprowadzili rewizję willi w Zarzeczu. Sąd aresztował go na trzy miesiące (wraz z nim jeszcze cztery osoby zamieszane w aferę; pięć kolejnych wpłaciło kaucję i wyszło na wolność). Jeśli podejrzenia prokuratury się potwierdzą, będzie można mówić o cwanie prymitywnym sposobie wyprowadzania firmowych pieniędzy. Podwójna księgowość, wystawianie podwójnych faktur za tę samą usługę i dzielenie się pieniędzmi. Jakimi? Dużymi. Tylko przy okazji budowy Nowych Chałupek natrafiono na przykład na jednorazowy przekręt w wysokości 300 tys. zł. Miastoprojekt był (bo dziś znajduje się w stanie likwidacji) firmą realizującą wiele inwestycji na terenie Śląska. Policja i prokuratura nie chcą na razie ujawniać wszystkich wyników śledztwa, ale są uzasadnione podejrzenia, że w identyczny sposób jak w Chałupkach, za pomocą podwójnego fakturowania, z Miastoprojektu wyprowadzono kilka milionów złotych. Pewne podejrzenia budzi również transakcja kupna przez Miastoprojekt biurowca w centrum Katowic za skredytowane 5 mln zł, których ponoć nie spłacał Miastoprojekt, ale firmy wynajmujące pomieszczenia w budynku. Właścicieli firm nie ma jednak w kraju. Wyjechali za granicę. A w tym przypadku nie da się również wykluczyć, że księgowość wykazywała zupełnie inny obrót pieniędzmi, niż miało to miejsce w rzeczywistości. Henryk D. nie miał raczej szczęścia do wielkich inwestycji. Nie udało się skończyć za jego kadencji słynnego biurowca Katowickiego Centrum Biznesu. Coś nie wypaliło z austriacką firmą, która miała zrealizować inwestycję. Szkoda, bo prezydent do momentu złożenia rezygnacji (po interpelacji radnych) zasiadał w radzie nadzorczej… Katowickiego Centrum Biznesu. Jak to się robi W tych sprawach były tylko domysły i czasem przecieki do prasy. Tu formalnie nic nie da się zarzucić D. Sam powtarzał: „Nie ma żadnych dokumentów”. Ale w czasach kiedy był najpierw wiceprezydentem miasta, a potem prezydentem, rozwijał prężnie swą działalność
Tagi:
Mirosław Nowak









