Mówcie mi Karol!

Mówcie mi Karol!

W Kurii Rzymskiej opowiada się dowcip, że w herbie papieskim należałoby umieścić helikopter i telewizor Podczas obiadu, na który z okazji ukończenia 70. roku życia Jan Paweł II zaprosił najbliższych współpracowników, papież głęboko się zadumał, a po chwili milczenia powiedział: “Wiecie, uświadomiłem sobie, że jeszcze 10 lat i już osiemdziesiątka! ”. Te 10 lat przeleciało. Jan Paweł II odbył w tym czasie prawie 40 z 92 zagranicznych podróży swego blisko już 22-letniego pontyfikatu, w tym cztery do Polski. Wydał sześć encyklik oraz list apostolski przygotowujący obchody Wielkiego Jubileuszu 2000 lat chrześcijaństwa. Podjął jako pierwszy papież “rachunek sumienia Kościoła” i urzeczywistnił swe wielkie marzenie: pielgrzymkę do źródeł wiary, to jest do Ziemi Świętej. Jan Paweł II się spieszy. Mimo trzykrotnego pobytu w szpitalu nie zwalnia tempa działań, co byłoby “normalnym” objawem starzenia się. 13 maja tego roku pojechał po raz trzeci do Portugalii, aby raz jeszcze podziękować Madonnie Fatimskiej za cudowne ocalenie z zamachu, którego dokonano w dniu Jej Święta, 13 maja 1981 r. Było to nie tylko podziękowanie: prosił o to, aby dane mu było wprowadzić Kościół w Trzecie Tysiąclecie. Z kajaka na Łódź Piotrową Wiadomość o nominacji na biskupa otrzymał w 1958 r., gdy jako 38-letni ksiądz pływał kajakiem po Mazurach. Niekiedy komentuje ten fakt w rozmowie z przyjaciółmi: “Z czasem przesiadłem się z kajaka na Łódź Piotrową”. Zaprawa sportowa – wędrówki po górach, narciarstwo, pływanie – okazały się świetnym przygotowaniem do trudów pontyfikatu. O harcie fizycznym i duchowym zaangażowaniu późniejszego papieża ksiądz Adam Boniecki, naczelny redaktor “Tygodnika Powszechnego”, napisał: “Obecny na przyjęciach i bankietach wielkiego świata (np. w czasie podróży do USA), ściśle zachowujący wszystkie dawne przepisy postne (wyjaśnił: jeśli biskup nie będzie pościł, to kto?), sportowiec, który wędruje z przyjaciółmi na wysoki szczyt w Gorcach, w kopnym śniegu, z nartami i plecakiem, prowadzi medytacje Drogi Krzyżowej”. Pół wieku temu, gdy jako młody ksiądz szukał sposobu przyciągnięcia młodzieży do Kościoła, zaczął organizować z grupą studentów wyprawy narciarskie. Ale w tamtych czasach duchowny w spodniach, swetrze i na nartach budziły zgorszenie. Wojtyła umówił się z młodymi uczestnikami wypraw: “Nie będziecie zwracali się do mnie “proszę księdza”. Możecie mówić: wujku. Pewna świątobliwa siostra zakonna zapytała Wojtyłę, gdy został kardynałem: “Czy to uchodzi, aby kardynał jeździł na nartach? ”. “Co kardynałowi nie uchodzi, to źle jeździć na nartach” – odparł metropolita krakowski. Kiedy indziej na podobne pytanie zadane mu przez Alceste Santiniego z dziennika “L’Unita”, który na kilka lat przed wyborem Karola Wojtyły na papieża odwiedził go w Krakowie, arcybiskup odparł: “Polska to bardzo specjalny kraj; u nas na nartach jeździ co drugi kardynał. Ten drugi, który nie jeździ, to prymas Wyszyński”. Helena Warszawska, która przez wiele lat pracowała jako pielęgniarka w Centralnym Ośrodku Sportu w Zakopanem, wspomina spotkanie z biskupem Wojtyłą (“Karol Wojtyła w góralskiej anegdocie”, Wojciech Jarzębowski): “Był wtedy, podczas konkursu skoków, pieroński mróz. Właśnie rozdaję w tekturowych kubeczkach herbatę podchodzącym skoczkom i dostrzegam przy barierce, z boku trybun jakiegoś kibica w skafanderku, w czapeczce “marusarce” na głowie. Zmarzł, bo przytupywał butami. Był przystojny, lecz tą przystojnością taką onieśmielającą. Krótko mówiąc, poczułam do niego okolicznościową sympatię. Do kubka nalałam gorącej herbaty, podchodzę i mówię: – Napij się synku, bo mróz po dupkach szczypie. Uśmiechnął się i powiedział, że z przyjemnością się napije, miło jakoś tak podziękował. Chciałam zakląć jeszcze na ten mróz, po mojemu, aż uszy więdną, ale przeczuł to Stasiu Bobak, najlepszy nasz wówczas skoczek, który znał mój repertuar góralski i ostrzegł mnie, że to jest biskup Wojtyła z Krakowa. Ja na to Staszkowi: – Gdyby ten biskup był nawet papieżem, też na mrozie w dupki by marzł i od Warszawskiej herbatkę pił. Widzę kątem oka, jak mój biskup uśmiecha się, słyszał. Nie zrażona wołam do niego: Podać drugą? Kiwnął głową. Mówię do Bobaka: – Widzisz, nie pogniewał się”. “Juanpa” Karol Wojtyła jest niezwykle bezpośredni wobec ludzi, którzy mimo to wyczuwają jego charyzmę. Być może, na tym polega jego łatwość w nawiązywaniu kontaktu z tłumami, a zwłaszcza z młodzieżą. Podczas spotkania z młodzieżą w Manili raz jeszcze dał

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2000, 2000

Kategorie: Sylwetki