Jak zachęcić młodych widzów do pójścia na operę? Michał Znaniecki znalazł na to przepis Michał Znaniecki – studiował w warszawskiej PWST, a następnie na Uniwersytecie w Bolonii u Umberta Eco oraz u Giorgia Strehlera w Teatro Piccolo di Milano, gdzie wyreżyserował swoje przedstawienie dyplomowe „Emigrantów” Mrożka. W wieku 24 lat spektaklem opartym na muzyce Monteverdiego zadebiutował w La Scali i był najmłodszym debiutantem w jej historii. W 1995 r. został uznany za największy młody talent reżyserski we Włoszech. Jest autorem ponad 100 spektakli muzycznych i dramatycznych. Był dyrektorem festiwali teatralnych i operowych w Como i Mediolanie. Jest dyrektorem artystycznym stowarzyszenia Con-Teatro w Turynie. W Operze Wrocławskiej wyreżyserował „Cosi fan tutte” Mozarta. – Czy uwspółcześniona wersja „Cosi fan tutte” nie odchodzi za bardzo od zamiarów Mozarta i da Pontego? – Ja mam jedną zasadę do 104 spektakli, które zrealizowałem – jest nią wierność autorowi. Autor chciał mówić o ludziach normalnych, o ludziach bliskich publiczności, nie o jakiejś arystokracji, królach, księżniczkach, heroinach, tylko o ludziach młodych, którzy mają do rozgryzienia pewne bardzo ważne wewnętrzne problemy. Jeszcze wtedy nie było Freudów, poszukiwania, psychologii. Tutaj da Ponte i Mozart zastanawiają się nad tym, kim jesteśmy i jak łatwo, akurat w tym przypadku, możemy zdradzić kochaną osobę w ciągu 24 godzin. Myślę, że autorzy chcieli dotrzeć do publiczności współczesnej jak najkrótszą drogą, przez parodię, ale też cytując operę seria. Mozart często posługuje się manipulacją, mówi: aha, aha, teraz zrobimy duet miłosny i wszyscy będą płakać, będą zakochani i zachwyceni. Proszę bardzo, płacą mi za to i ja to zrobię. Ale jest to zabawa konwencją, zabawa łatwą manipulacją. Są też momenty prawdy, niesamowitej prawdy psychologicznej. Są to mozartowskie momenty, kiedy zastanawiamy się nad kondycją człowieka, który ukrywa własne cechy, bo są osądzane przez innych. – Czy w związku z tym w operze znajdziemy również współczesne relacje damsko-męskie? – Uwspółcześnienie tej inscenizacji jest spowodowane tylko tym, żeby dzisiejsza publiczność nie patrzyła na krynoliny. Chcę, aby patrzyła na nasze kobiety, na Bridget Jones czy Magdę M. z telewizji, które chodzą na siłownię, żeby się podobać facetom. Poza tym żeby byli tu też młodzi mężczyźni, którzy mają ochotę na kobietki, na przygody, na piwo. Jest też scena grillowania przy basenie, tak jak u Mozarta było przyjęcie w ogrodzie. Dzisiaj nasze przyjęcia w ogrodzie ograniczają się do grillowania przy piwie, dlatego wybudowaliśmy basen, w którym można się wykąpać, pokochać. Każdy może tutaj przeżyć nocne przygody po piwie, zresztą nasza bohaterka też pomaga sobie alkoholem, żeby ulec. Jest nawiązanie do karaoke, cytaty z dzisiejszych miejsc, gdzie ludzie się zakochują na 15 minut, a potem odkochują. Dziś jest to normalne, a następnego dnia zaprzeczamy, że tacy jesteśmy. Cosi fan tutte znaczy: wszystkie takie są; ja uważam, że to powinno być Cosi fan tutti – wszyscy tacy są, i mężczyźni i kobiety. Don Alfonso pokazuje nam, jakie cechy mamy w środku, i to nie na zasadzie pejoratywnej, my po prostu tacy jesteśmy. Nie potrafimy być wierni, jesteśmy zbudowani tak, że zdradzamy. Chciałem o tym mówić, poprosiłem więc młodych śpiewaków, bardzo naładowanych dobrą energią, żeby nie gasili tej energii, ale żeby podzielili się z ludźmi swoimi codziennymi problemami. Gdybym wsadził ich w krynoliny, w kostiumy, w peruki, to nie byłoby takie łatwe. To jest tak, że kiedy mamy kryzys samotności, jemy nutellę. Ja jako reżyser ją jem i moje śpiewaczki powiedziały, że ją jedzą. Kiedy mamy depresję i kiedy jedna z bohaterek szuka trucizny, to w lodówce w mojej realizacji znajdzie słoik z nutellą, którą się wykończy, bo przez całe pół godziny ćwiczyła na siłowni z miłości, mówiąc: „Ja dla miłości zrobię wszystko”. Tak było u Mozarta, a dzisiejsze kobiety robią to, męcząc się na rowerku, meczą się dla miłości, żeby być zaakceptowane. Dopiero Don Alfonso mówi: „Będziecie zaakceptowane, jeśli będziecie sobą”. Zdarza się, że kogoś się zdradzi, i osoba, którą się kocha, musi to zrozumieć. Małżeństwo jest kompromisem, ale nie wyzbyciem się własnych cech czy bycia człowiekiem, człowiekiem wolnym, człowiekiem, który może kochać, kogo chce. – Czyli bohaterowie to młodzi ludzie żyjący w dużym mieście, może nawet we Wrocławiu? – Dzisiejszy Wrocław to bardzo designerskie
Tagi:
Andrzej Wróbel