Powrót Stacha z Warty

Powrót Stacha z Warty

Prace skazanego na artystyczny niebyt Stanisława Szukalskiego i jego uczniów w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu Pierwszy raz wystawa znakomitego polskiego rzeźbiarza Stanisława Szukalskiego, używającego pseudonimu Stach z Warty, obyła się bez skandalu podczas otwarcia. 7 października br. w salach Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu na wernisażu największej powojennej krajowej prezentacji dzieł tego artysty i jego uczniów nikt nie został obrażony, nie trzaskał drzwiami, nie protestował. Stało się tak nie tylko z powodu koronawirusowego ograniczenia liczby osób mogących wziąć udział w imprezie, ale też dlatego, że skandalu nie miał kto wywołać. Szukalski zmarł 23 maja 1987 r. w Los Angeles, a jego prochy rozrzucono na Wyspie Wielkanocnej, w pobliżu słynnych kamiennych posągów. Dyrektor Muzeum Górnośląskiego Iwona Mohl we wstępie do pięknie wydanego po polsku i angielsku katalogu wystawy napisała: „Najniepokorniejszy z niepokornych awangardy, wieczny skandalista, wróg krytyków oraz wszelkich artystycznych instytucji i uczelni, poza stworzoną przez siebie »Twórcownią«”. Bardzo niewiele zachowało się rzeźb tego artysty, w większości zostały zniszczone w 1939 r. przez hitlerowców lub rozkradzione, ale muzeum bytomskie ma ich kilka. Kuratorce wystawy Agnieszce Bartków udało się z muzeów w Warszawie, Toruniu i Katowicach ściągnąć jeszcze kilka innych rzeźb i rysunków oraz zgromadzić niemal 100 prac wykonanych przez uczniów Szukalskiego, skupionych w założonym przez niego Szczepie Rogatego Serca. Śląsk podał mu rękę Urodzony w 1893 r. Stanisław Szukalski był synem kowala z Warty koło Sieradza. Całe jego życie to wędrówka między Polską i Ameryką w poszukiwaniu miejsca, w którym ktoś doceni jego sztukę. W 1907 r. wraz z matką i siostrą wyjeżdża do Chicago, gdzie od kilku lat przebywa jego ojciec. Kształci się w tamtejszym Art Institute, potem ojciec wysyła go na studia do krakowskiej akademii sztuk pięknych. Po powrocie Stanisław odnosi wielkie sukcesy w Stanach Zjednoczonych. Jednak w 1928 r. przyjeżdża do Krakowa z zamiarem osiedlenia się na stałe, rok później grupuje wokół siebie młodych artystów i tworzy Szczep Rogatego Serca. Choć wszystkie wystawy tej grupy cieszą się niezwykłym powodzeniem publiczności, Szukalski uznaje, że w kraju jest nierozumiany i niszczony przez krytyków, nikt nie chce zrealizować jego projektu pomnika Józefa Piłsudskiego. Znowu wyjeżdża do Nowego Jorku, aby w 1938 r. powrócić do Polski na zaproszenie ministra skarbu Ignacego Matuszewskiego oraz władz województwa śląskiego, a szczególnie wojewody Michała Grażyńskiego i Tadeusza Dobrowolskiego, dyrektora Muzeum Śląskiego. Mieszkając w Katowicach, Szukalski zrealizował kilka swoich projektów, m.in. jego orzeł ozdobił elewację urzędu wojewódzkiego, wykonał też projekty pomnika Bolesława Chrobrego oraz „Wiecznicy” – monumentu upamiętniającego walkę Ślązaków o powrót do macierzy. Wkraczający do Katowic hitlerowcy uznali prace Szukalskiego za sztukę zdegenerowaną i zniszczyli prawie cały jego dorobek twórczy. Tylko kilka rzeźb, tych odlanych w brązie, „Oratora”, „Ezopa”, „Zamarły lot”, „Bolesława Śmiałego”, udało się pracownikom urzędu zakopać i dzięki temu są dzisiaj w Muzeum Górno- śląskim w Bytomiu. A Szukalski i jego żona, dzięki posiadanym paszportom amerykańskim, wyjechali we wrześniu 1939 r. do USA. Po wojnie tylko raz, w 1957 r., Szukalski przyjechał na krótko do Polski. Tłumy wielbicieli Każda wystawa Szukalskiego ściągała niespotykane tłumy i równocześnie powodowała napaści krytyków sztuki i środowisk artystycznych. Prawdziwym szokiem dla artystycznego przedwojennego Krakowa była wystawa prac Szukalskiego otwarta 12 maja 1929 r. w salach Pałacu Sztuki. W trakcie jej otwarcia Szukalski wygłosił mowę, w której zaatakował całe środowisko artystyczne Krakowa i Polski, krakowską ASP nazwał wylęgarnią miernot, ostoją bezwartościowej sztuki francuskiej, co w efekcie doprowadziło do upadku sztuki polskiej. Stwierdził, że akademię należy zamknąć, budynek sprzedać, a profesorów rozpędzić na cztery wiatry. Na wystawę ciągnęły tłumy, przychodzili ludzie, którzy nigdy wcześniej nie interesowali się sztuką. Studenci pierwszego roku krakowskiej ASP, m.in. Czesław Kiełbiński, Jerzy Makarewicz i mój ojciec, Marian Konarski, pod jedną z rzeźb złożyli kwiaty z napisem na szarfie: „Uczniowie Akademii Sztuk Pięknych”, a do Stanisława Szukalskiego napisali, że bardzo pragną, aby został ich mistrzem. Za ten gest solidarności z niepokornym artystą zostali wyrzuceni z akademii i po dołączeniu innych stworzyli pod przywództwem Szukalskiego Szczep Rogatego Serca, bo jak mówił ich mistrz, jego herb psychiczny to rogate serce,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 44/2020

Kategorie: Kultura