Współzawodnicząc z Licheniem o pielgrzymów, klasztor jasnogórski nie przebierał w sponsorach W Częstochowie, zwłaszcza gdy chodzi o pieniądze, wszystko jest tajne łamane przez poufne. Uprzejmie odmowny rzecznik prawicowych władz miejskich, Ireneusz Leśnikowski, „nie ma nawet wyobrażenia” co do choćby przybliżonych kosztów obchodów 350-lecia obrony Jasnej Góry. Mimo iż zaplanowane z rozmachem uroczystości i sympozja mają być wspierane finansowo przez władze miejskie, które musiały uwzględnić te wydatki w projekcie budżetu na 2005 r., aby móc wystąpić o fundusze również do Brukseli. Podczas gdy po wałach obronnych na Jasnej Górze ruszają pierwsze procesje dla uczczenia 350. rocznicy cudownej obrony klasztoru przed Szwedami, ojcowie paulini zachowują się tak, jakby znowu przeżywali oblężenie. Tym razem medialne. Wysłannicy czwartej władzy atakują rzecznika prasowego Jasnej Góry, o. Stanisława Tomonia, aby wyjaśnił, jaką rolę odegrali paulini w zorganizowaniu wrześniowego spotkania najbogatszego polskiego przedsiębiorcy, Jana Kulczyka z posłem Ligi Polskich Rodzin, Romanem Giertychem. Chcą jednak przede wszystkim dowiedzieć się, dlaczego były przeor, a od dwóch lat przełożony generalny paulinów, o. Izydor Matuszewski, osoba stojąca na czele całego zakonu, pożyczył jednemu z baronów śląskiej mafii paliwowej, Arturowi K., 2 mln zł na kaucję. Dzięki pożyczce podejrzany o pranie brudnych pieniędzy geszefciarz mógł wyjść z aresztu. W pierwszej sprawie rzecznik Jasnej Góry wydał oświadczenie. Miało to być zapewne dementi wypowiedzi Romana Giertycha, z której wynikało, iż paulini pośredniczyli w organizowaniu spotkania, a jeden z nich był na nim obecny. O. Tomoń odciął się Giertychowi: – Paulini nie posiadają żadnych bliższych informacji na temat przebiegu tej rozmowy. I aby zaakcentować, że właściwie to nie mieli z tym nic wspólnego, rzecznik dodał: – Jasna Góra jest od wieków polskim sanktuarium narodowym i każdy może przynieść Maryi Jasnogórskiej swoje problemy, prośby, błagania i podziękowania. Widzą sąsiedzi… To oświadczenie rzecznika nie tylko nie rozwiało wątpliwości, jakie wywołały obie sprawy, ale spowodowało najazd na Częstochowę dziennikarzy próbujących dowiedzieć się czegoś więcej o wielkich sponsorach i problemach finansowych, które mają paulini, mimo iż sami pielgrzymi zostawiają „w paulińskim gospodarstwie” co najmniej 100 mln zł rocznie. Dla każdego bowiem stało się jasne, że gdyby nie problemy finansowe, zakon nie pakowałby się w tak podejrzane sytuacje. Świetnie zorganizowane technicznie przez o. Tomonia biuro prasowe paulinów odpowiada dziennikarzom: – Rzecznik jest w podróży służbowej i nie zwykliśmy mu przeszkadzać telefonami. Tę samą odpowiedź asystentki o. Tomonia słyszą w tych dniach również dziennikarze rozgłośni diecezjalnej. – To fakt, iż rzecznik paulinów przemawia do mediów niezbyt ewangelicznym językiem nieufności, ale znalazł się wyraźnie w niekomfortowej sytuacji- tłumaczy o. Tomonia przedstawiciel innego zgromadzenia mającego swój dom zakonny po sąsiedzku obok Jasnej Góry. Mój rozmówca mówi: – Paulini w trosce o ratowanie zabytków Jasnej Góry i nadanie im pełnego splendoru stworzyli zbyt szeroki front robót. Szukają pieniędzy, gdzie się da, i szukają często nie najlepiej. Stąd zobowiązania także wobec takich ludzi jak Artur K. – Na tym tle – kontynuuje mój dobrze zorientowany rozmówca – powstało napięcie między generałem zakonu, o. Izydorem Matuszewskim, a klasztorem i jego przeorem wybranym dwa lata temu, prawnikiem z wykształcenia, o. Marianem Lubelskim. Część paulinów wolałaby większą ostrożność w dobieraniu lobby ekonomicznego, które z wielkim rozmachem stworzył wokół Jasnej Góry obecny generał zakonu, który do 2002 r. był przeorem na Jasnej Górze. Zapytałem ekonoma Episkopatu Polski, ks. Jana Droba, który czuwa nad całością finansów Kościoła, ale nie ma prawa ingerowania w budżety poszczególnych zakonów, o źródło problemów finansowych paulinów. W odpowiedzi przytoczył zdarzenie sprzed kilku lat: – Wchodzę do przeora na Jasnej Górze, a ten wita mnie wstrząśnięty i śmiertelnie blady. Przed paroma minutami, w chwili przerwy między przejściem dwóch pielgrzymek pod basztą, z jej szczytu oderwały się i spadły na ziemię dwa wielkie kamienie. Strach pomyśleć, co by się stało… Rozmach ojca Izydora Tymczasem – powiedziano mi na Jasnej Górze w trakcie ostatniej pielgrzymki papieża do Polski – od kilku lat wpływy z datków
Tagi:
Mirosław Ikonowicz









