Polska sztuka jest w bardzo dobrej formie, dziś mamy przynajmniej kilkunastu artystów o międzynarodowym znaczeniu – Zaczynała pani pracę w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w czerwcu 2007 r. Burze wokół muzeum rozpętały się kilka miesięcy wcześniej i nie ustępowały przez kolejne półtora roku. – Związałam się z muzeum kilka miesięcy po rezygnacji poprzedniego dyrektora, Tadeusza Zielniewicza. Problemy zaczęły się już w lutym, po międzynarodowym konkursie na budynek muzeum. Wygrał go szwajcarski architekt, Christian Kerez. Trzy dni po ogłoszeniu wyników dyrektor i rada programowa muzeum orzekli, że ten projekt nie spełnia ich oczekiwań, a następnie, po burzliwych dyskusjach – zrezygnowali. Opinie o budynku były podzielone, ale przeważyła decyzja, żeby przestrzegać zasad konkursu, tym bardziej że wiele osób, wśród nich pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, popierało projekt. Brak dyrekcji spowodował jednak długą przerwę w działaniach. Ja weszłam w muzeum już po tej głównej dyskusji i zależało mi, żeby jak najszybciej rozpocząć konkretne działania. Uważam, że jego budowy nie można dłużej odwlekać. Brak takiej instytucji to ogromne zapóźnienie cywilizacyjne, a właśnie teraz jest najlepszy czas na jej powstanie. – Czemu akurat teraz? – Polska sztuka jest w bardzo dobrej formie. Strata każdego roku jest nie do odbudowania, bo może już nigdy nie będzie tak ważna. Z jednej strony mamy po 1989 r. nagłe otwarcie się na nowości, a z drugiej – tradycję artystyczną, która przecież nie była nigdy przerwana. Artyści działający w latach 60., 70. i 80. zostawili uczniów. Po transformacji ustrojowej doszły do tego pieniądze dla twórców, wolność, możliwość podróżowania i kształcenia. Dziś mamy przynajmniej kilkunastu artystów o międzynarodowym znaczeniu, choćby Mirosława Bałkę, Pawła Althamera, Katarzynę Kozyrę, Wilhelma Sasnala, Artura Żmijewskiego. Oni mieli i mają coś ważnego do powiedzenia. Tę sztukę trzeba chronić, tak jak swego czasu Francja chroniła swoich impresjonistów, a potem nowy realizm. – Do tej ochrony potrzebna jest instytucja, czyli muzeum. – Właśnie. A ja wierzę w taką architekturę, jaką zaproponował Christian Kerez. Kiedy przystępowałam do tej pracy, był autorem jednego budynku muzealnego, Muzeum Sztuki w Vaduz w Liechtensteinie, i kilku mniejszych projektów. W międzyczasie wygrał kilka dużych konkursów, widać więc, że się nie pomyliłam. Teatr zamiast sklepów – Dlaczego więc sprawa budynku muzeum tak długo była przedmiotem sporów? – Nałożyło się kilka problemów. Mamy do czynienia z dwoma podmiotami: klientem, którym jest miasto stołeczne Warszawa i użytkownikiem, którym jest muzeum. Oczywiście jest w tym wspólny interes. To muzeum jest narodową instytucją kultury, co oznacza, że utrzymywane jest przez rząd, przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ale służy ono też Warszawie i podnosi jej rangę. Dyskusja dotyczyła w głównej mierze tego, co należy do muzeum, a co do miasta – to zresztą część szerszej dyskusji o przestrzeni publicznej. Druga kwestia to sprawy proceduralne – bardzo rygorystycznie przestrzega się prawa o zamówieniach publicznych. Oczywiście te przepisy mają służyć słusznemu wydawaniu pieniędzy publicznych. Ale przez to straciliśmy rok, zastanawiając się, jak zmienić pierwotny projekt muzeum. – Na czym polegał problem? – Najpierw muzeum miało się samo utrzymywać. Część budynku była przeznaczona na cele komercyjne: sklepy, może biura. Podobne rozwiązanie zastosowano np. w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. Ta koncepcja budziła wątpliwości merytoryczne, ale można było ją zaakceptować. Później jednak okazało się, że muzeum znalazło się na liście projektów kluczowych, które będą współfinansowane z pieniędzy unijnych. A tych nie można poświęcać na cele komercyjne – państwo nie może budować sobie supermarketu za pieniądze z Unii. Zmieniliśmy koncepcję, z korzyścią dla muzeum, i teraz część budynku zajmie teatr. – Jakie to niesie zmiany dla samego projektu? Zmieni się powierzchnia, liczba kondygnacji…? – Powierzchnia wystawiennicza się nie zmieni, to będzie ok. 10 tys. m2. Musimy jednak zrezygnować z niektórych przestrzeni publicznych, ponieważ teatr zajmie więcej miejsca niż sklepy, przede wszystkim dlatego, że potrzebuje większej wysokości. Najważniejsze jednak, że praca wreszcie ruszyła. Architekt zebrał ekspertów, kończy się faza koncepcyjna i mamy 18 miesięcy na przedstawienie gotowego projektu i przystąpienie do budowy.
Tagi:
Agata Grabau