Ojciec Rambo

Ojciec Rambo

David Morrell – łagodny profesor literatury o krwiożerczych wizjach “Rambo nie jest facetem, który szuka kłopotów, bo lubi rozróby. Rozpaczliwie pragnie, by dać mu spokój. Ale zostaje zmuszony do walki. Chce jej uniknąć za wszelką cenę, podejmuje ją dopiero wtedy, gdy nie ma innego wyjścia. Teraz postrzega się Rambo jako maszynę do zabijania, ale dla mnie był młodym człowiekiem, który wiele poświęcił dla dobra swego kraju, a po powrocie spotkał się z odrzuceniem”, mówi David Morrell, autor powieści o Rambo, który przyjechał do Polski na Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie, gdzie miała miejsce światowa premiera jego najnowszej powieści “Rachunek krwi”, wydanej w języku polskim. BOHATER UPROSZCZONY Morrell wydał do tej pory 23 tytuły, w łącznym nakładzie ponad 30 mln egzemplarzy. Jego książki przetłumaczono na 22 języki. Za każdą nową dostaje od wydawców kilkumilionowe zaliczki. Przełomem w jego karierze stała się ekranizacja kolejnych odcinków cyklu o “Rambo”, z Sylvestrem Stallone w tytułowej roli, które przyniosły dochód ponad 500 mln dolarów. Obecnie Pierce Brosnan realizuje film akcji na podstawie jego “Drogi do Sienny”, zaś Michael Douglas przymierza się do “Ostrego cięcia”. Środowisko akademickie przyjęło ze zdziwieniem debiut Morrella – powieść sensacyjną “Rambo. Pierwsza krew” (1972 r.), o komandosie Johnie Rambo, żołnierzu zielonych beretów, który szybko stał się jednym z najsłynniejszych bohaterów masowej wyobraźni. Dziwiono się, że spokojny wykładowca literatury Uniwersytetu Stanu Iowa, stworzył tak brawurową powieść akcji i tak brutalnego bohatera. “Za sprawą filmu postać Rambo uproszczono, pokazano ją stereotypowo, podczas gdy ja jestem przeciwny wszelkim stereotypom. Wydawcy i filmowcy postrzegają mnie jako pisarza popierającego przemoc i zniszczenie, a przecież zawsze byłem od tego jak najdalszy. Uważam się za ojca Rambo i czuję się za niego odpowiedzialny. Ale straciłem nad nim kontrolę”, mówi Morrell, rozżalony, że widzowie i czytelnicy nie dostrzegli antywojennej, pacyfistycznej wymowy powieści, która jako pierwsza poruszyła problem weteranów z Wietnamu. Za to ideowe i artystyczne walory powieści dostrzegła krytyka, przyznając jej prestiżowa nagrodę literacką. Skromny milioner Pierwsze opowiadanie sensacyjne napisał jeszcze jako student literatury, ale zostało odrzucone przez kilku wydawców, zaś Morrell dowiedział się, że nie ma zadatków na pisarza. Za to po sukcesie “Rambo” wydawcy wręcz bili się o niego. Wytwórnia filmowa zapłaciła mu 90 tys. dolarów za prawa do scenariusza, ekranizacja dwóch pierwszych odcinków przyniosła mu milion dolarów. Mimo tych astronomicznych dochodów Morrell pracował do 1986 r. jako wykładowca literatury z pensją tysiąca dolarów miesięcznie. Doktoryzował się, został profesorem. Studenci nazywali go żartobliwie “łagodnym profesorem o krwiożerczych wizjach”. W tym czasie zachorował na raka kości jego 14 letni syn Matt. Morrell postanowił porzucić pracę na uczelni i zostać “pełnoetatowym pisarzem”. Rok później jego syn zmarł. “Wydawało mi się, że sukces, pieniądze, oznaczają bezpieczeństwo. Ale śmierć syna dowiodła, że na bezpieczeństwo nie można zapracować, nie można go kupić”, wyznał w jednym z wywiadów. Pisarz wraz z żoną, nauczycielką historii (z pochodzenia Polką, ale nie mówiącą po polsku, jej dziadek wyemigrował do Kanady w 1920 r.), żyją skromnie. Mieszkają w niewielkim domu w Santa Fe. On jest przykładem żelaznej dyscypliny. Wstaje o szóstej rano, pisze od ósmej do południa, je lunch i idzie na spacer. Po południu poprawia to, co napisał rano. I pisze dalej. Kończy pracę między piątą a siódmą, zależnie od tego, czy napisał pięć stron, których od siebie codziennie wymaga. Ponieważ upodobał sobie powieść akcji, postanowił, że, aby tworzyć prawdopodobne sytuacje i wiarygodnych bohaterów, musi znać realia. Dlatego zapisał się na obóz szkoły przetrwania w górach Wind River, a potem na kurs dla agentów wywiadu. Przeszedł szkolenia w negocjacjach policyjnych, przyjmowaniu fałszywych tożsamości, ochronie osobistej, walce z terrorystami oraz wielu nietypowych umiejętnościach, które opisuje. “Kiedy piszę o broni, muszę wiedzieć, jak się jej używa. Mam przyjaciela, który szkoli agentów CIA. Szkolił również mnie”. W pracy pisarskiej wykorzystuje też opowieści swoich kolegów, którzy, tak jak on, są dożywotnimi członkami Stowarzyszenia Uczestników Operacji Specjalnych i Stowarzyszenia Byłych Agentów Wywiadu. Uliczny gangster Pisarz niechętnie wspomina swoje dzieciństwo.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 21/2001

Kategorie: Kultura
Tagi: Ewa Likowska