Ostatnia socjalistka w polskim Sejmie

Ostatnia socjalistka w polskim Sejmie

Dzisiaj, gdy nie ma Izy Jarugi-Nowackiej, nie ma już w Sejmie nikogo, kto tak dobrze jak ona rozumie, czym jest wolność, równość i sprawiedliwość społeczna

Izabela Jaruga-Nowacka była politykiem bez partii. Po 13 latach w Unii Pracy, po porażce, którą ponieśliśmy przy projekcie Unii Lewicy, postanowiła zostać niezależna. Do końca życia konsekwentnie odmawiała przyjęcia członkostwa SLD. W 2005 r. posądzano ją o to, że zaangażowała się w UL tylko dla zdobycia poselskiego mandatu. Ona jednak miała nadzieję, że młode kierownictwo SLD pokaże lewicowy kościec ideowy, i chociaż nie pokazało, to Izabela Jaruga-Nowacka wywalczyła mandat. Zdobyła go z drugiego miejsca w niedużym okręgu wyborczym. Zawdzięczała go nie nominacji partyjnej, bo mimo że była wicepremierem rządu, SLD odmówił jej pierwszego miejsca na liście. Mandat zdobyła zarówno w 2005 r., jak i w 2007 r. swoją parlamentarną pracą

i autentycznym poparciem ludzi lewicy

na Pomorzu. Było to widać szczególnie podczas kampanii wyborczych, gdzie spotykała ją ogromna życzliwość, szczególnie ze strony młodych kobiet i emerytów, o których prawa walczyła najzacieklej.
Pozornie Iza nie wygrała wiele. Zarówno w czasie, gdy zasiadała w ławach rządowych, jak wtedy, gdy była posłanką opozycji – jej pomysły i projekty, o które walczyła, nie zyskiwały powszechnego poparcia. Najpierw spotkała się z ignorancją i niewiedzą na temat walki z dyskryminacją kobiet i mniejszości oraz neoliberalnym dogmatyzmem kolegów z SLD-UP. Potem z agresywnym konserwatyzmem rządzącej prawicy.
Gdy na wzór niektórych państw unijnych chciała powołać niezależny urząd do walki z dyskryminacją w prawie i życiu społecznym, koledzy z rządzącej koalicji zarzucali jej, że chce dziwnego superurzędu. W efekcie Polska nie ma do dzisiaj urzędu antydyskryminacyjnego na europejskim poziomie.
Gdy mówiła o parytecie na listach wyborczych, spotykała ją kpina i głupie żarty. Dzisiaj, gdy wykiełkował ruch społeczny popierający tę ideę, nawet konserwatywna PO nie potrafi powiedzieć parytetom: nie.
Gdy walczyła o ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, którą ostatecznie przyjęto w kadłubowej formie, ugrupowania prawicowe, jak jeden mąż, głosowały przeciwko niej. Dzisiaj nie ma w polskim parlamencie polityków, którzy negowaliby to, że to sprawca, a nie ofiara przemocy domowej musi opuścić wspólne mieszkanie.
Wygrane głosowania to dla polityków oczywiste sukcesy, ale realny wpływ na świadomość społeczną to jednak o wiele więcej, co w sprawach

równości płci

udało się Izie osiągnąć po latach pracy. W 2005 r. tygodnik „Wprost”, aby ośmieszyć postulaty feministyczne, o które walczyła, opublikował okładkę z jej twarzą zasłoniętą stanikiem. W 2010 r. nikt nie ośmieliłby się już kpić w podobny sposób. Polska nie czuła już, że równość kobiet i mężczyzn to nieistotny, a może nawet śmieszny temat.
Zbyt często pomija się dorobek Izabeli Jarugi-Nowackiej w dziedzinie walki z biedą i wykluczeniem społecznym. Iza nie była politykiem zajmującym się wyłącznie sprawami światopoglądowymi ani tylko prawami reprodukcyjnymi kobiet. To ona broniła zasiłku rodzinnego, doprowadziła do przyjęcia całego systemu dożywiania dzieci, także poza szkołą i w czasie wakacji. To ona skłoniła rząd do przyjęcia Europejskiej Zrewidowanej Karty Społecznej. Krok po kroku, skutecznie rozmontowywała plan Hausnera. W Sejmach kolejnych kadencji przekonywała do przyjęcia Krajowego Programu Działań na rzecz Osób Starszych, którego była inicjatorką. To Izabela Jaruga-Nowacka doprowadziła do podniesienia płacy minimalnej i domagała się zagwarantowania jej wymiaru na poziomie co najmniej 50% średniego wynagrodzenia. To Izabela Jaruga-Nowacka doprowadziła do wpisania do kodeksu pracy definicji dyskryminacji i zakazu dyskryminowania pracowników. To także ona domagała się uznania, że mieszkanie jest prawem, a nie towarem. Popierała ideę taniego budownictwa czynszowego. Wielokrotnie interweniowała, gdy dochodziło do prób eksmisji na bruk, i wspierała organizacje walczące o prawa lokatorów.
Wbrew wielu dzisiejszym opiniom, nie była zwierzęciem politycznym. Unikała pyskówek. Gdy raz sprowokowana przez Renatę Beger, zarzucającą jej przejadanie pieniędzy podatników w drogich restauracjach, odpowiedziała życzeniami podobnej figury, czuła się źle. To nie był jej poziom dyskusji. Spierała się za to o wartości, emocjonalnie reagowała na krzywdę innych, na zamknięcie się przed nią tych, którzy mogli z krzywdą i niesprawiedliwością walczyć. Nie gardziła politycznymi adwersarzami i pewnie dlatego

umiała znajdować sojuszników

z różnych stron sceny politycznej w celu przeprowadzenia wielu spraw.
Ceniono ją za granicą, miała tam wielu przyjaciół. Do jej biura poselskiego przychodziła ogromna liczba zaproszeń na konferencje i inne wydarzenia międzynarodowe. W pracy nie znosiła nieprzygotowania, niedokładności i nieterminowości. Od współpracowników wymagała wiele, czasem może za dużo. Najwięcej jednak wymagała od siebie. Według Agnieszki Graff, reprezentowała rzadki w naszej polityce model kobiecości kobiecej, ale nieflirtującej. Nie lubiła, gdy komplementowano ją za urodę. Domagała się poważnego traktowania w polityce kobiet, wszelkich odrzucanych mniejszości, seksualnych, narodowych, ale także osób niepełnosprawnych, i traktowania jako pełnoprawnych uczestników debaty publicznej ludzi młodych. Dbała o to, aby język polityki nie był wykluczający.
Była katoliczką, ale ze swojego wyznania nie robiła politycznej wizytówki. Umiała krytykować obłudę i pazerność hierarchów Kościoła. Ci odpowiadali na to nie zawsze z chrześcijańskim miłosierdziem. Dla wielu środowisk prawicowych była najważniejszym politycznym przeciwnikiem. Niektórzy nie potrafili nawet uszanować jej internetowej księgi kondolencyjnej.
Chodziła na kompromisy. Dla jej krytyków z lewa były to kompromisy zbyt duże. Prawda jest jednak taka, że dzisiaj, gdy nie ma Izy, nie ma już w Sejmie socjalistów, nikogo kto tak dobrze jak ona rozumie, czym jest wolność, równość i sprawiedliwość społeczna.
Tej pustki nie uda się zapełnić. Nawet gdybyśmy tego chcieli.

Autor jest wiceprzewodniczącym Polskiej Partii Socjalistycznej

Wydanie: 19/2010, 2010

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy