Paryż ślepy na masakrę Tutsi

Paryż ślepy na masakrę Tutsi

Raport komisji Duclerta pokazał, że rwandyjskie ludobójstwo miało też wymiar kolonialny Odpowiedzialnych za tragedię niemal miliona mieszkańców Rwandy jest wielu – tak wielu, że powoli w debacie międzynarodowej na temat konfliktu pomiędzy ludami Hutu i Tutsi wina staje się rozproszona. O błędach sił ONZ napisano już opasłe tomy analiz, podobnie jak o zaniechaniach ze strony duchownych Kościoła katolickiego, w tym abp. Henryka Hosera, pełniącego wtedy w Rwandzie funkcję wizytatora apostolskiego. Dogłębnie przestudiowano też politykę Stanów Zjednoczonych wobec krajów afrykańskich w tamtym okresie, tak samo jak relacje między obiema grupami etnicznymi, ich rozkład sił i bezpośrednie przyczyny fali przemocy. Jednak z każdym rokiem, odsłonięciem archiwów, opublikowaniem nieznanych dokumentów krąg odpowiedzialnych się powiększa. Udowadniając jednoznacznie, że tragedia Rwandy, rozgrywająca się w ciągu czterech wiosennych i letnich miesięcy 1994 r., była wypadkową wielu globalnych interesów. W tym czysto neokolonialnych, do których istnienia jeszcze niedawno nikt nie chciał się przyznawać. Ostatnim krajem, który wszedł do grona współwinnych dopuszczenia do masakry na przedstawicielach Tutsi i niektórych, bardziej umiarkowanych Hutu, stała się Francja. Powołana przez Emmanuela Macrona specjalna śledcza komisja historyczna, kierowana przez Vincenta Duclerta, jedną z gwiazd

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2021, 24/2021

Kategorie: Świat