Nie płacz, teraz jesteś moją żoną

Nie płacz, teraz jesteś moją żoną

*

Ała kaczuu, „łap i uciekaj” – tak nazywa się po kirgisku ten zwyczaj. Nie ma dokładnych danych, ile młodych kobiet w Kirgistanie jest co roku uprowadzanych i zmuszanych do wyjścia za mąż. Russel Kleinbach, profesor socjologii i jeden z założycieli Instytutu Kyz Korgon – organizacji, która działa na rzecz zlikwidowania praktyki porywania dziewcząt w Azji Środkowej – badał to zjawisko wiele lat i szacuje, że tak zawiera się ok. 33% wszystkich małżeństw w Kirgistanie. Na wsi – ponad 50%. Co roku porywanych jest 11,8 tys. młodych kobiet, 32 dziennie, co 40 minut jedna. Ponad 90% kobiet zostaje z porywaczem.

– Wiele osób twierdzi, że ała kaczuu to prastara koczownicza tradycja, ale to brednie – mówi Banur Abdijewa, prawniczka i przywódczyni organizacji feministycznej Leader. – Ludzie uważają, że wspomina o tym „Manas”, nasz epos narodowy, ale to nieporozumienie szerzy się dlatego, że prawie nikt nie przeczytał wszystkich tomów. O ała kaczuu w „Manasie” nie ma ani słowa!
W dawnych czasach zdarzało się, że kobiety porywano podczas wojen albo że para młodych ludzi uzgadniała wspólną ucieczkę, jeżeli rodzice nie zgadzali się na ślub bądź też jeżeli narzeczony chciał uniknąć płacenia kałym, okupu. Takie rzeczy zdarzają się i dziś, ale to nie ała kaczuu. Z ała kaczuu mamy do czynienia, dopiero kiedy kobieta zostaje uprowadzona wbrew swojej woli. Ten tzw. zwyczaj powstał podczas kolektywizacji za czasów radzieckich. A po rozpadzie Związku Radzieckiego niestety się spopularyzował. Dawniej porywacze ryzykowali jedynie grzywnę (…) i trzy lata ograniczenia swobody poruszania się. Za kradzież owcy karano surowiej. Po długim lobbowaniu, m.in. przez Leadera, w 2012 r. podniesiono karę do siedmiu lat bezwzględnego więzienia; dziesięciu, jeżeli uprowadzona dziewczyna była nieletnia. Jednak ryzyko skazania jest minimalne.

Według danych Instytutu Kyz Korgon tylko jednego na 1,5 tys. mężczyzn skazuje się za porwanie dziewczyny, a do tej pory tylko dwóch skazano na więzienie z nowej ustawy. W jednym z tych przypadków porwana kobieta popełniła samobójstwo, w drugim zaś chodziło o rozwodnika, który aż trzykrotnie porywał 16-latkę. Pierwszej nocy ją zgwałcił. Rodzice nie chcieli, by wychodziła za takiego człowieka, więc przyjechali po nią. Wtedy znowu ją porwał. Za trzecim razem rodzice zgłosili sprawę policji. Podczas procesu dziewczyna musiała odpowiadać na takie m.in. pytania obrońcy: Dlaczego odmówiła bezpiecznego życia u boku tego mężczyzny i jego rodziny? Czy nie był dla niej wystarczająco dobry?

Zdaniem Banur, postawy związane z ała kaczuu są głęboko zakorzenione. – Musi całkowicie zmienić się nasz stosunek do kobiet i dzieci. Nie mamy tu romantycznych tradycji. Mężczyźni na wsi nie znają innego sposobu zdobycia żony niż porwanie i gwałt. Tak żenił się dziadek z babką, tak się pobierali rodzice, tak dochodziło do wszystkich małżeństw we wsi. Bierze w tym wszak udział cała rodzina. Babka czeka z białą chustą, gdy mężczyzna dociera do domu z porwaną i zapłakaną dziewczyną. Starsze krewne stosują presję psychiczną: „My też zostałyśmy porwane, my też płakałyśmy, ale potem urodziły się dzieci i o wszystkim zapomniałyśmy. Patrz na nas teraz! Mamy dzieci, wnuki, mieszkamy w pięknych domach!”. Mężczyźni nie przejmują się bólem kobiet. Płacz uznają za część tradycji i nie rozumieją, że dziewczynie jest źle. Jeżeli kobieta straci dziewictwo, jest to samo przez się wyrokiem dożywocia. Nie ma wtedy innego wyboru, jak tylko wyjść za mąż. Nawet jeżeli mężczyzna jej nie tknął, boi się, że jeżeli wróci do rodzinnego domu, nikt inny nie zechce się z nią ożenić. (…)

Wiele dziewcząt, którym przytrafił się ała kaczuu, jest gwałconych albo przymuszanych do oddania się mężczyźnie, którego parę godzin wcześniej w ogóle nie znały. Gdy imam pobłogosławi parę, oczekuje się, że tej samej nocy małżeństwo zostanie skonsumowane. O nocach poślubnych krąży wiele smutnych opowieści. Pewna młoda kobieta mówiła, że zobaczyła mężczyznę, za którego wyszła, dopiero po przybyciu i błogosławieństwie imama. Tej samej nocy, gdy została porwana i poślubiona, zamknięto ją z mężem w pokoju, a pod drzwiami zasiadły w oczekiwaniu liczne krewne pana młodego. Ponieważ młodzi się nie znali, rozmawiali ze sobą jakiś czas. Nie miała ochoty spać z nieznajomym mężczyzną, a i chłopak pewnie się denerwował. Po kilku godzinach któraś z krewnych niecierpliwie załomotała w drzwi: „Jesteś mężczyzną czy nie? Na co czekasz?”. Chłopak zaczął ganiać dziewczynę po pokoju. Szlochała i krzyczała, kiedy ją gwałcił, ale nikogo to nie obchodziło. Wszystko, czym interesowały się tamte kobiety, to krwawe plamy na prześcieradle – dowód, że panna młoda była dziewicą.

– Nasze społeczeństwo jako całość ma w sobie dużo agresji – uważa Banur. – Społeczność Kirgizów jest mimo swojej gościnności twarda. Nie potrzeba żadnego powodu, żeby ludzie wytoczyli wszystkie działa, zaczęli na siebie krzyczeć i się bić. Dużo przemocy jest w domach, także międzypokoleniowej. Musimy wytworzyć bardziej pokojową i tolerancyjną kulturę, ale jak to się robi?

Skróty pochodzą od redakcji

Fragmenty książki Eriki Fatland Sowietstany. Podróż po Turkmenistanie, Kazachstanie, Tadżykistanie i Uzbekistanie, przekład Maria Gołębiewska-Bijak, W.A.B., Warszawa 2016

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2016, 23/2016

Kategorie: Reportaż

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy