Nie płacz, teraz jesteś moją żoną

Nie płacz, teraz jesteś moją żoną

*

21-letnia Roza mieszkała w Biszkeku od trzech lat, pracowała w sklepie z kosmetykami. Pewnego wieczoru, kiedy wracała do domu, została porwana z ulicy. Niczego nie pozostawiono przypadkowi. Porywacz wiedział, kiedy kończy pracę i którędy zwykle wraca. Napadu dokonał w ciemnej, wyludnionej uliczce. Wynajął w tym celu minibus i wziął ze sobą aż dziesięciu przyjaciół z wioski. To oni wciągnęli Rozę siłą do środka i przywiązali do jednego z foteli. – Porwałem cię i zostaniesz moją żoną – oświadczył chłopak za kierownicą. Roza ledwo go pamiętała z wioski, z której się wyprowadziła i do której wcale nie miała zamiaru wracać. Obie z siostrą mieszkały w mieście. Rodzice nie żyli. Wioska należała do przeszłości. Mężczyźni w minibusie byli pod dobrą datą i kontynuowali picie przez całą wielogodzinną jazdę do rodziny przyszłego męża. (…) Kiedy przyjechali do wioski, babka przyszłego męża czekała z dużą białą chustą. Roza wiedziała, że jeżeli pozwoli sobie tę chustę założyć na głowę, będzie to oznaczało zgodę na małżeństwo. Rodzina porywacza przygotowała toj, ucztę weselną. Wielu gości już się posilało. Nie miała ochoty wychodzić za mąż. Dobrze jej się żyło w Biszkeku z siostrą, była zadowolona. No i nie podobał się jej mężczyzna, który ją uprowadził. (…) Mimo to pozwoliła, by babka założyła jej chustę. – Byłam zmęczona płaczem – tłumaczy Roza (…).

Nie mogę podać jej prawdziwego imienia. Nalegała też, byśmy się spotkały w moim pokoju w hotelu, żeby nikt nie podsłuchał, o czym rozmawiamy. Jesteśmy daleko na zachodzie kraju, w małym, prowincjonalnym miasteczku w cieniu masywu Tien-szan. Tu wszyscy wszystkich znają, ciekawskie uszy są wszędzie. Pierwszej nocy z nim nie spała, ale spędzili ją obok siebie w tym samym pokoju. Następnego dnia przyszedł imam. Przeczytał ustępy z Koranu i przeprowadził nikah, islamski ślub. Drugiej nocy spała więc z mężczyzną, który w taki sposób został jej mężem. Pierwszy rok był trudny. Roza nie chciała mieszkać z mężem ani z jego rodzicami, niemniej czuła, że nie może się z nim rozwieść. – Kirgizom nie podobają się rozwody – mówi, wzdychając, a łzy spływają jej po policzkach. – Kochasz go? – Nie, ale przyzwyczaiłam się do niego. – Powiedział, dlaczego cię uprowadził? – Mówił, że mu się podobam. – I to wszystko? – Tak. (…) Starszy syn ma dzisiaj sześć lat, rok temu przyszło na świat drugie dziecko, także chłopiec. – Kiedy urodził się młodszy, przestałam myśleć o odejściu od męża – mówi Roza. – Od tej chwili wiedziałam, że muszę zostać ze względu na dzieci. Nie miałam wyboru. Poza tym dokąd miałabym pójść? Nie mam pracy, wykształcenia, własnych pieniędzy… On właściwie nie jest zły. Nie pije. Nie bije. Szanuje mnie. (…)

*

– Moje imię spokojnie możesz podać – mówi Jelena, która siedziała dotąd cicho, słuchając historii Rozy. Od czasu do czasu, kiedy mnie albo Rozie zabrakło rosyjskiego słowa, pomagała nam je znaleźć. Ma 23 lata, nosi dżinsy i skórzaną kurtkę. (…) – Myślałam, że Rosjanek nie porywają – zauważam. – Ja też – odpowiada Jelena. I zaczyna opowiadać. Pięć lat temu, kiedy miała 18 lat, przeprowadziła się do Biszkeku, żeby studiować ekonomię. Na ferie zimowe pojechała do rodzinnej miejscowości w odwiedziny do matki, a ponieważ matka trafiła do szpitala, Jelena była w domu sama. Ojciec zmarł parę lat wcześniej, siostra została w Biszkeku. Kilka dni po przyjeździe Jeleny zadzwonili sąsiedzi z pytaniem, czy nie pojechałaby razem z ich córką kupić lekarstwa dla najmłodszego dziecka, które zachorowało. Jelena znała sąsiadów całe życie. Ich córka, Bubusara, była jedną z jej bardzo bliskich przyjaciółek. Rodzice Bubusary zorganizowali dla nich samochód i dziewczęta zajęły miejsce na tylnym siedzeniu. Jelena nigdy przedtem nie widziała dwóch młodych mężczyzn, którzy siedzieli z przodu, ale Bubusara wiedziała, kim są. Zostały zawiezione do szpitala, tamtejsza apteka była jednak zamknięta. W drodze powrotnej samochód przystanął i na tylne siedzenie wskoczył nagle wuj Bubusary. Ledwo zatrzasnął drzwi, kierowca dodał ostro gazu. (…) Bubusarę obezwładnił wuj, jeden z młodych porywaczy zaczął uspokajać Jelenę. Nie mogła uwierzyć, że jej się to przydarza. Przecież była Rosjanką!

Po drodze udało się jej namówić mężczyzn, żeby się zatrzymali i pozwolili im się załatwić. Odeszły kawałek, a potem pobiegły, ile sił w nogach. Była zima, zapadł zmrok. (…) Do Jeleny dotarło, że są lekko ubrane. Co będzie, jeżeli przyjdzie im spędzić na dworze całą noc? A jeżeli natkną się na wilki? Nie musiała się martwić zbyt długo, bo trzej mężczyźni wkrótce je dogonili i zmusili do powrotu do samochodu. (…) O dziewiątej wieczorem podjechali pod dom kierowcy. Jego krewni już byli na miejscu, w jednym z pokoi przygotowano ucztę. Jelenę i jej przyjaciółkę zaprowadzono do innego pomieszczenia, zaraz potem zjawiła się stara, zgarbiona kobieta, niosąc białą chustę. – Nie włożę tego! – krzyknęła Jelena. Nigdy w życiu nie wyjdzie za tego mężczyznę. Przecież go nie zna! Pojawili się liczni jego krewni, żeby pośredniczyć w rozmowie, lecz Jelena tylko ich zwymyślała. Gdy jedna z ciotek próbowała wcisnąć jej ciepły sweter, pchnęła ją tak mocno, że tamta upadła. W pewnej chwili Jelena została tylko z Bubusarą. Nie tracąc czasu, sięgnęła po krzesło i weszła na nie, by otworzyć okno umieszczone niemal pod sufitem. Akurat udało się jej je uchylić, gdy w drzwiach pojawił się porywacz. – Dokąd się wybierasz? – Mam kochanka! – krzyknęła Jelena. – Jestem w ciąży! Powiedziałaby cokolwiek, żeby się tylko stamtąd wydostać. – To prawda? – spytał pobladły młody człowiek. – Nie mam zamiaru brać na siebie dzieciaka innego mężczyzny. Przyjmij to do wiadomości.

– Więc mnie stąd wypuść! Na to nie chciał się zgodzić. Kiedy przyjaciółki znowu zostały same, Jelena wyjęła komórkę i zadzwoniła do starszej siostry, prawniczki. (…) – Porwaliście Rosjankę. Jeżeli natychmiast nie odwieziecie jej do domu, powiadomię policję – zagroziła. Po godzinie i prawdopodobnie zażartych dyskusjach rodzina odwiozła Jelenę do domu. Była 11 wieczorem. Jedyne, co czuła, to ulga, że udało jej się wyrwać i wrócić do domu. Bubusara natomiast musiała zostać. Prosiła Jelenę, żeby zawiadomiła jej rodziców, by mogli przyjechać i ją zabrać. Wtedy jeszcze nie wiedziały, że rodzice Bubusary brali udział w planowaniu całej operacji. W drodze powrotnej trwały naciski, choć już w łagodniejszej formie. – Po co chcesz wracać? Powiedz siostrze, że chcesz zamieszkać z nami! Tego samego wieczoru porywacz kierowca ożenił się z Bubusarą. Nie miała dość siły, żeby się opierać, i zgodziła się na ślub. Po tym, co się wydarzyło, Jelena od razu wróciła do Biszkeku. Przez następne dwa lata trzymała się z dala od rodzinnej miejscowości. Nie jeździła tam nawet na wakacje. Małżeństwo Bubusary okazało się nieszczęśliwe. Jej mąż stosował przemoc i dziewczyna wielokrotnie musiała szukać schronienia u matki Jeleny. (…) Dziś Bubusara ma dwoje małych dzieci. Trzecie straciła. Mąż bił ją nawet wtedy, kiedy była w ciąży. – Teraz wziął sobie kolejną żonę – mówi Jelena, potrząsając głową. – Mężczyźni Kirgizów są jeszcze gorsi niż Rosjanie! (…)

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2016, 23/2016

Kategorie: Reportaż

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy