Godziszów podejrzewa Unię o zemstę za 88% na „nie” w referendum unijnym. – Niepokornych trzeba karać – mówią wójt i ksiądz proboszcz Potrzebna nam Unia jak diabeł w Częstochowie, kiwały głowami chłopy w Godziszowie, gminie, która 88-procentowym „nie” dla Europy ustanowiła rekord w ubiegłorocznym referendum, gdy „Przegląd” gościł tam przed akcesją. I choć podobne wyniki padły także w wyborach do europarlamentu, bo posłowie z partii antyunijnych dostali 92% głosów, Godziszów był równie jednomyślny w kwestii… unijnych dopłat, o które jednym głosem wystąpiło 90% rolników, też ustanawiając krajowy rekord. W gminie jesteśmy jeszcze raz, by zbadać zyski i straty. – Polska w Unii to już fakt – gospodarz stawia kołnierz płaszcza. Nie ma czasu na pogawędki o tym, co zmieniło się na lepsze, a co na gorsze. Dziś drugi dzień rekolekcji bożonarodzeniowych i spieszy się do kościoła na godz. 12. Wstążka ludzi sunie brzegiem drogi w tym samym kierunku. Jan Mazur już wrócił z porannej mszy i ładuje na przyczepę groch. Musi powiedzieć uczciwie, że nie skłamali i dopłatę dostał. Za 13 ha wziął 4,6 tys. zł. Kupił 7 beczek ropy, resztę dał na dom. Zmian żadnych nie widać gołym okiem. Ponoć w tym roku za chlebem do Unii wyjechała w przybliżeniu setka (kobiety jako gospodynie do Włoch, mężczyźni na budowę do Niemiec), zakupiono z SAPARD-u 15 ciągników, a jeden właściciel ubojni wziął unijny kredyt i zmienił biznes na masarnię. Za to widać, że już ludzie nie mówią jednym głosem. Miód, co przestał leczyć Wczoraj Henryk Breś odwiózł syna do Warszawy. Zabił prosiaka i dał torbę wędlin na drogę. Tydzień temu syn obronił się na Politechnice Lubelskiej, a jutro o 7.15 odlatuje z Polski rozwinąć skrzydła za zachodnie pieniądze, bo w kraju pracy nie znalazł. Co prawda nie do Unii, ale Waszyngtonu. Drugi syn za dwa tygodnie broni się na wydziale prawnym w Warszawie i też rozważa emigrację. Ale żaden, deklaruje, za granicą nie będzie siedzieć dłużej niż pół roku. Powiedzieli – Polska ich wykształciła i tu będą pracować. – Skoro już jestem na rynku, trzeba się na nim utrzymać – Henryk Breś już nie biadoli. Żeby tylko opłacalność weszła, Bresia nie trzeba uczyć, w co inwestować. Już kwity o dopłaty złożył, bo skoro w europarlamencie są posłowie, którzy też byli na „nie”, a diety biorą, to Breś też się nie wstydzi. Nawet dokupił półtora hektara. Miód już w dwa miejsca oddał na unijne badania. Przeszedł. Ale rzadko któremu przechodzi. Ostatnio poszła partia 25 beczek ze wsi i cała wróciła zausterkowana. O miodzie najwięcej może powiedzieć Jan Skubik, od 40 lat prezes Rejonowego Koła Pszczelarstwa. Naprzeciwko domostwa Skubika stoi święta figurka Chrystusa Frasobliwego. Jan właśnie wrócił z kościoła. Mówiąc, ciągle wywraca oczy ku niebu. Choć dopiero jutro generalna spowiedź, wolał się dziś z Bogiem pojednać, bo w nocy jadą z gospodarzami do Częstochowy na świętego Huberta pomodlić się przed Matką Bożą o polski miód. Z paschałem z wosku, koszykiem miodu i sztandarem. A jest się o co modlić, bo Unia tak zrobiła, że ten miód gryczany, główna produkcja w Godziszowie i pokarm okolicy, przestał być lekarstwem, a stał się… trucizną. Jan powie po polsku, że miodem do Unii nie weszliśmy. A jutro powie to samo w Częstochowie, na wykładzie w sali papieskiej, że nie ma jednakowego traktowania: – Importują miód z tych… tych dzikich Chin, niebadany, po 3 zł, a na godziszowski od maja weszły zawyżone progi i normy. Na cały świat najwyższe. I w tych badaniach wykazuje rzekomo, że w miodzie naszym są sulfamidy, antybiotyki szkodzące ludziom. Uczeni mówią, że dajemy je pszczołom, choć chłopy się zaklinają, że nie dawały. Nie było takich badań nigdy i ludzie zdrowi byli – psioczy. Na Piotra i Pawła Skubik był w Krakowie na walnym. Drapali się prezesi po głowach, skąd te sulfamidy, skoro chłopy się zaklinają. Doszli do wniosku, że to przez nowe opryski, które z Zachodu przyszły lawinowo. Ludzie pryskają nimi grykę, pszczoła idzie na kwiat i udziela się na miód. Jest też prawdopodobne, że mogli się przyczynić do tego ci we wsi, co nie mają szamb i wylewają do rowu detergenty. A pszczoła idzie za wodą. Może też ma na sulfamidy wpływ importowane ziarno gryki. Nawet inaczej ta gryka kwitnie
Tagi:
Edyta Gietka