Pod butem historyka

Pod butem historyka

Jak „naukowcy” z IPN odkłamują przeszłość Na łamach „Rzeczpospolitej” Piotr Gontarczyk, przedstawiany jako „historyk, politolog i dziennikarz” oczywiście pracujący w IPN, przejeżdża się po Leszku Kołakowskim i upublicznia rzekome ubeckie notatki sprzed prawie 50 lat, w których słynny filozof ma przyznawać, że nosił czerwone gwiazdki z sierpem i młotem, marzył o Polskiej Republice Rad, chodził z naganem w kieszeni, przyjaźnił się z bezpieką itp. Oczywiście p. Gontarczyk nie poinformował czytelników, jak wszedł w posiadanie rzekomych dokumentów UB, skąd dokładnie pochodzą, jaka jest ich wartość merytoryczna, jak badał ich prawdziwość, jak do ich treści odnosi się osoba będąca ważnym „źródłem historycznym”, czyli sam prof. Kołakowski. Czyli nie wykazał minimum rzetelności naukowej, które spełnić musi każdy badacz aspirujący choćby do cienia naukowości. Ale też nie o prawdę czy naukę tu chodziło, lecz o dołożenie prof. Kołakowskiemu. Gontarczyk został postawiony na stanowisku zastępcy dyrektora w IPN, więc dobrał się do teczki Kołakowskiego. Czym prędzej powybierał z niej niektóre kwity i pobiegł do „Rzeczpospolitej”, bo gazeta ta, od chwili gdy została odzyskana przez PiS, realizuje sposób myślenia liderów tego ugrupowania, wedle którego nieważne są dokonania najwybitniejszych nawet osób, ale donosy, jakie na nie składano. Leszek Kołakowski, co zrozumiałe, wyraził rezerwę wobec

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2006, 48/2006

Kategorie: Obserwacje