Syndrom jerzwałdzki

Syndrom jerzwałdzki

Nienackiemu tak było wygodniej: żyć z Alą, a na zewnątrz udawać, że jest świetnym mężem pani Heleny

Jak zwykle w przypadku Nienackiego nie brakuje kontrowersyjnych tez: „Bardzo lubię kobiety i nierzadko występuję w ich obronie. Równouprawnienie kobiet właściwie je zniszczyło. Kobieta musi pracować zawodowo, wychowywać dzieci, prowadzić dom, jest częściej niż mężczyzna zwalniana z pracy. Poza tym kobiety przez swoje pragnienie miłości dają się łatwo zranić i zniewolić. Dlatego w moich książkach są tak często ofiarami”.

Ofiarą stała się także Alicja Janeczek. Gdy zmarł Nienacki, jej świat zawalił się niespodziewanie. Dołączyła do długiej listy partnerek znanych artystów, które przez lata poświęcały się dla swojego mistrza i nie zadbały o własne interesy. Po śmierci idola pozostawały właściwie z niczym i same musiały sobie radzić w nowej rzeczywistości. Takoż było i w tym przypadku.

Mimo że pisarz od dłuższego już czasu chorował na serce, Alicja nie dopuszczała do siebie myśli o najgorszym. Do morąskiego szpitala trafił po południu w środę 21 września 1994 r. z objawami niewydolności układu krążenia. Rok wcześniej przeszedł pierwszy zawał. Przez noc lekarze walczyli o jego życie. W czwartek odzyskał przytomność, ale lekarze byli pełni obaw. Zmarł w piątek o godzinie 11.10 na sali reanimacyjnej na skutek zaburzeń pracy serca. Pogrzeb był świecki, krótki i zaczął się pół godziny wcześniej, niż zapowiadano. Zgodnie ze złożoną mu obietnicą Alicja nie odwiedziła go nawet w szpitalu, na pogrzebie też się nie zjawiła, by nie czynić przykrości legalnej małżonce. „Nie chciałam robić sensacji. Ze Zbyszkiem pożegnałam się w kostnicy. Przeżyliśmy ze sobą tyle lat. Dobrze się bawiliśmy. Takiego stażu niejedno małżeństwo mogłoby pozazdrościć”.

Alicji – oprócz wspomnień – pozostało tylko mieszkanie w Iławie, gdyż było kupione na jej nazwisko i wdowa po pisarzu nie mogła go odebrać. To jednak całkiem niedużo jak na 27 lat wspólnego życia z jednym z najlepiej zarabiających literatów w Polsce. (…)

Alicja – kobieta, którą wyrzeźbił na wzór kogoś spełniającego jego potrzeby – nic od niego nie chciała. Narzucił jej własne zasady moralne, nauczył żyć jego życiem, cieszyć się jego radością. I nie mieć żadnych pragnień, jak trwać przy nim jako tło, widz i statysta. Tak się narodził nowy syndrom – syndrom jerzwałdzki, mazurska mutacja syndromu sztokholmskiego.

– Była westalką i opiekunką – mówią we wsi o Alicji. – W jego życiu znaczyła bardzo dużo, ale on w jej życiu znaczył wszystko. Oprała, obszyła, była przy stole i w łóżku. Wszyscy o tym wiedzieli, że są jak małżeństwo, ale pisarz tym się nie chwalił. Jej status nie był jasny. Niektórzy uważali ją za gospodynię.

Alicja uśmiecha się, gdy pytać ją, kim była dla pisarza. (…) Wierzy, że stała się dla Nienackiego osobą bliską. I na przekór wszystkim będzie twierdzić, że pisarz zadbał o to, by po jego śmierci miała gdzie mieszkać i z czego żyć. Za życia pisarza nie przejmowała się tymi sprawami, bo ważny był wyłącznie on, a nie jego pieniądze. Mówi, że nie chciała, by – jak proponował – przepisał na nią połowę dochodów z praw autorskich, nie chciała jerzwałdzkiego domu, jachtu ani toyoty. Tak mówi. Nikt jednak nie słyszał, by Nienacki coś oferował. (…)

Prawo lokalowe wymagało, by właściciel mieszkania był w nim zameldowany na stałe. Od pewnego momentu była nawet zatrudniona w roli dojeżdżającej gospodyni, co było oczywiście fikcją, z której wszyscy zdawali sobie sprawę. „Pikanterii dodaje tu jeszcze jedna kwestia – zauważał Janusz Sokołowski. – Wdowa nie opłacała składek ZUS za pracę Alicji jako gospodyni domowej i ta została bez zasiłku dla bezrobotnych”.

Czy żona pisarza ją skrzywdziła? „Na pewno skrzywdził ją Nienacki – twierdził jeden z jego sąsiadów. – Dlaczego po pierwszym zawale nie ustawił pani Ali? Tak mu było wygodniej: żyć z nią, a na zewnątrz udawać, że jest świetnym mężem pani Heleny. Dwa lata przed śmiercią mówił w wywiadzie, że największą jego miłością jest żona”.

Alicja po śmierci pisarza zamknęła się w swojej jerzwałdzkiej samotni jak mniszka. Sama jak palec snuła się po pustym domu, bez celu. Pieściła pukle włosów pisarza, przestawiała książki, odkurzała kolekcję fajek i świątków oraz w nieskończoność czytała testament, nagryzmolony byle jak, na skrawku zeszytowej kartki. Z kartką tą obchodziła się jak Tolkienowski Gollum z pierścieniem, gdyż zawierała jedno zdanie, które ona traktowała niczym jakąś mantrę: „Niniejszym oświadczam, że własności w Jerzwałdzie na Alicję Janeczek nie przenoszę, ale czynię ją kustoszem i twórcą mego muzeum”.

Jak pisze Helena Leman w tekście dla tygodnika „Przegląd”, Alicja w myślach już urządzała to muzeum: tam posadzi kwiaty, tu postawi biurko i ulubiony fotel pisarza, na frontowej ścianie wywiesi tablicę z godzinami wstępu. Pokazywała na przykład płaskorzeźbę ilustrującą III księgę „Pana Samochodzika” – podobnymi chciała udekorować wszystkie ściany. Poza tym niczego nie zmieni, nie przeinaczy, dla niej Nienacki wciąż będzie żył między tymi drobiazgami zaklęty, jak w muszli.

– Przez 10 lat – przekonywała konkubina – pan Nienacki chciał mi zapisać albo połowę praw autorskich, albo połowę posiadłości w Jerzwałdzie. Ale ja nie chciałam, ponieważ to tyczyło szarpania tej materii, która w całości należała do pana Nienackiego. I najlepiej, żeby to zostało dla wnuka, który ma teraz sześć lat, tak jak jest, w całości. A ja będę robiła wszystko, aby spełnić to, co życzył sobie pan Nienacki. Reszta – komfort, dobrobyt – mnie nie obchodzi.

Rok po śmierci partnera Alicja musiała wrócić do domu rodzinnego – z niczym, zupełnie tak jak go opuszczała. Przyniosła parę fatałaszków, parę zdjęć pisarza w drewnianych ramkach, parę swoich niedokończonych płaskorzeźb w lipowym drewnie – jednym zdaniem: życie zatrzymane w jednym kadrze. Matka miała łzy w oczach, gdy opowiadała o swojej Alusi, którą – jak niegdyś – musi nakarmić, odziać i dać parę złotych, żeby miała na coca-colę.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 2/2024, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

Fot. materiały prasowe

Jarosław Molenda, Nienacki. Skandalista od Pana Samochodzika, Prószyński i S-ka, Warszawa 2023

Wydanie: 01/2024, 2024

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy