Stosunki polsko-litewskie wcale nie są tak dobre, jak politycy deklarują Polscy politycy zwykli mawiać, że nigdy jeszcze nie było tak dobrych stosunków polsko-litewskich jak obecnie. Faktycznie, wymiana handlowa wzrosła z 4 mln dol. w 1991 r. do ok. 2 mld dol. w 2005 r. Tyle że to większa zasługa przedsiębiorców (Litwini reeksportują ponad 60% importowanego z Polski towaru) niż polityków. Litwa buduje, Polska dyskutuje W sprawach inwestycyjnych, na których bardzo zależy Litwie, a które są w gestii różnych urzędów, nie ma już takich sukcesów. Słynna Via Baltica, jaka jest (a dokładniej – jakiej nie ma), każdy widzi, choć swoje odcinki zbudowali już i Litwini, i Łotysze, i Estończycy. Litewski 274-kilometrowy odcinek pochłonął w latach 1997-2002 214 mln dol. (72 mln pochodziły z budżetu republiki, resztę Litwa otrzymała od UE). Obecnie Litwini przystąpili już do drugiego etapu budowy Via Baltiki oraz modernizacji drogi z Wilna ku granicy z Polską. W najbliższych latach wydadzą na ten cel 557 mln euro. W Polsce natomiast nadal rozprawia się na temat przebiegu trasy. Nie mogą się dogadać drogowcy, leśnicy, ekolodzy, samorządowcy i mimo że sprawa jest pilna, końca sporów nie widać. Najzagorzalsze dyskusje dotyczą obwodnicy wokół turystyczno-uzdrowiskowego Augustowa. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zapowiada, że – po 14 latach sporów – jesienią br. zostanie wreszcie wbita pierwsza łopata pod inwestycję. Ekolodzy, że po ich trupie. Mają zamiar blokować nie tylko ciałem, ale i słowem. Piszą kolejne protesty do władz unijnych oraz skargi do NSA. Proponują też wytyczenie innej trasy Via Baltiki: zamiast z Suwałk prosto na Augustów, powinna zostać skierowana na Raczki, omijając w ten sposób budzącą tyle kontrowersji dolinę Rospudy. Rzecz w tym, że – jak podkreślają od kilkunastu lat zwolennicy obecnego rozwiązania – larum podnieśliby rolnicy. Tymczasem po tragicznej kolizji drogowej, jaka miała miejsce 25 sierpnia br. pod Augustowem, w której na miejscu zginęło ośmiu pasażerów litewskiego busa, litewskie media oraz politycy nie kryli oburzenia. Polską Via Balticę nazwano strefą śmierci, przeklętą przez wszystkich kierowców. Nie ruszyła też z miejsca budowa szybkiej kolei Rail Baltica, choć UE gotowa jest wyłożyć pieniądze. Pod koniec 2005 r. ówczesny premier Republiki Litewskiej, Algirdas Brazauskas, oświadczył, że nie widzi już dalszego sensu bezowocnych rozmów z Polską na temat integracji i systemów energetycznych obu krajów, Litwa rezygnuje więc z projektu budowy mostu energetycznego. O potrzebie połączenia systemów energetycznych obu krajów mówiło się od początku lat 90., gdy tylko Litwa odzyskała niepodległość. Litwini w elektrowni atomowej w Ignalinie produkowali najtańszą energię elektryczną w Europie i najwięcej w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Byli w stanie wyeksportować 5 mld kWh rocznie. Eksportują ją zresztą na Łotwę, Estonię (mają już z tymi krajami zintegrowane systemy energetyczne), Białoruś i do obwodu kaliningradzkiego, któremu dostarczają 95% potrzebnej energii elektrycznej. Wiosną 1997 r., za czasów, gdy premierem Polski był Włodzimierz Cimoszewicz, podpisano porozumienie o budowie linii przesyłowej wysokiego napięcia (400 kV) z Alytusa na Litwie do Ełku (60-tysięczne miasto na Mazurach). Inwestycja miała się rozpocząć w 1998 r. i potrwać do 2020 r., z tym że pierwszy etap miał się zakończyć w 2002 r. „Szkodliwy” prąd Nie wszystkim jednak smakował litewski prąd. Gdy przyszło do uchwalenia przez każdą (!) gminę z osobna planów zagospodarowania przestrzennego, by móc realizować – bądź co bądź międzypaństwową inwestycję, okoniem stanęli chłopi z graniczącej z Litwą gminy Szypliszki. Uznali, że im litewski prąd będzie szkodził! – Linia ta – napisali w skardze do wszystkich możliwych decydentów – stanowi zagrożenie dla zdrowia. Zajęcie miał nawet Naczelny Sąd Administracyjny, a ostatnie uchwały rad gminnych zostały podjęte dopiero gdzieś na początku 2000 r. A po wyborach parlamentarnych w Polsce z 1997 r. litewska energia elektryczna zaczęła szkodzić także niektórym… politykom. Wiosną 1998 r. polscy przedstawiciele polskiej energetyki, podczas wizyty w Wilnie, nie cieszyli się już z polsko-litewskiego porozumienia, podpisanego bądź co bądź przez premierów. Wyrazili nawet pogląd, iż „eksport dużej ilości litewskiej energii elektrycznej stanowiłby silną konkurencję dla polskich nadwyżek energii…”. Litewskim targiem Podczas gdy po polskiej stronie
Tagi:
Jan Wyganowski









