Słowackie służby specjalne skorzystały najwyraźniej z polskich doświadczeń i przeprowadziły udaną prowokację. Pokazały, że mimo drobiazgowej kontroli na lotniskach zawsze znajdzie się sposób na przemycenie zakazanych substancji w bagażu. Materiał wybuchowy, bezpieczny dla pasażerów, bo bez detonatora, podłożono do walizki przypadkowemu pasażerowi i przeleciał on samolotem z Bratysławy do Dublina. Nikomu nic się nie stało, ale na Zachodzie wybuchła histeria i skandal dyplomatyczny. Słowacy teraz gorąco przepraszają i zapewniają, że agent, który to zrobił, zostanie ukarany. Gdyby ten materiał przyleciał do Polski, z pewnością nasze władze zachowałyby się z większą wyrozumiałością. Nie takie prowokacje już u nas robiono, głowy spadały, kobiety płakały, a agenci, którzy to i owo podkładali, cieszą się powszechnym uznaniem.
Tagi:
Przegląd
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy