Przywódca Afrykańskiego Kongresu Narodowego uważa, że wystarczy prysznic zamiast prezerwatywy To najbardziej kontrowersyjny polityk RPA. Jowialny, patriarchalny, poligamiczny Jacob Zuma jest przewodniczącym Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC), a w kwietniu przyszłego roku prawie na pewno zostanie prezydentem. 66-letni Zulus, charyzmatyczny, łysy, o szerokim karku, wygląda i zachowuje się niekiedy jak karykatura afrykańskiego przywódcy. Tak przynajmniej uważają biali komentatorzy. Kilkakrotnie stawał przed sądem oskarżony o korupcję i gwałt. Wyroki uniewinniające zapadały przede wszystkim z powodów proceduralnych. Zuma nie ukrywa, że ma kilka żon, które dały mu co najmniej czternaścioro dzieci. Złośliwi uważają, że jurności szefa ANC kraj zawdzięcza narodziny kilkudziesięciu nowych obywateli. Zuma nie tai swej skłonności do poligamii, wręcz przeciwnie. W wywiadach telewizyjnych głosi: „Wielu polityków ma kochanki i nieślubne dzieci, które jednak ukrywa i przed opinią publiczną pozuje na monogamistów. Ja wolę być szczery: kocham moje żony i jestem dumny z moich dzieci”. Zuma lubi korzystać z uroków życia, mimo to wybrany został na kaznodzieję jednego z kościołów. 66-letni polityk cieszy się poparciem najuboższych, związkowców i młodzieży, budzi jednak lęk biznesmenów i inwestorów. Wielu obawia się, że JZ, jak nazywają Zumę zwolennicy, dokona zwrotu w lewo i stanie się afrykańskim Hugo Chávezem. Jacob Zuma pochodzi z prowincji KwaZulu. Do dziś chętnie pokazuje się w skórze leoparda – w ten sposób oddaje cześć słynnemu wodzowi Zulusów o imieniu Czaka. Urodził się w rodzinie robotnika, nie ukończył szkoły. W wieku 17 lat wstąpił do Afrykańskiego Kongresu Narodowego walczącego o wyzwolenie spod jarzma apartheidu. Został bojownikiem militarnego skrzydła ANC Umkhonto We Sizwe. Aresztowany, spędził 10 lat za kratami osławionego więzienia na Robben Island. Tu przetrzymywany był także legendarny Nelson Mandela. Kiedy odzyskał wolność, przeniósł się do Mozambiku, potem do Zambii, skąd kierował wywiadem ANC, został też członkiem komitetu wykonawczego Kongresu. W 1990 r. jako jeden z pierwszych liderów ANC powrócił do kraju i uczestniczył w rozmowach z politykami rządu białej mniejszości. Cztery lata później apartheid przestał istnieć. Prezydentem Kraju Przylądka został Nelson Mandela, w 1999 r. zastąpił go skromny i nieco bezbarwny, ale pracowity i uczciwy technokrata Thabo Mbeki. Zuma, który nosi także zuluskie imię Msholozi, objął urząd wiceprezydenta. Potrafił załagodzić spięcia między rządzącym ANC, który wystawia dwie trzecie deputowanych w parlamencie, a zuluską partią Inkatha. Niestety, szybko doprowadził do wielu skandali. Uczestniczył w negocjacjach z francuskim koncernem zbrojeniowym Thales International, które doprowadziły do zawarcia kontraktu na modernizację armii RPA o wartości 4,8 mld dol. W tej sprawie szybko wysunięto oskarżenia o korupcję. W czerwcu 2005 r. bliski współpracownik Zumy, finansista Scharik Shaik, został skazany za przyjęcie ogromnej łapówki od Francuzów na 15 lat więzienia. Sędzia Hilary Squires orzekł, że istniała swoista symbioza między skorumpowanym finansistą a Zumą. Shaik skierował znaczną część „czarnych pieniędzy” na konto wiceprezydenta, który dzięki temu mógł żyć na wysokiej stopie. W zamian za to zapewniał współpracownikowi ochronę polityczną. Nic dziwnego, że także JZ natychmiast został formalnie oskarżony o korupcję. Ogółem prokuratura wysunęła przeciw niemu 16 zarzutów (defraudacja, pranie brudnych pieniędzy, wymuszanie itp.). Thabo Mbeki, któremu popularność Zumy od dawna była solą w oku, skorzystał z okazji i zdymisjonował wiceprezydenta. Na domiar złego JZ został oskarżony także o to, że zgwałcił zarażoną wirusem HIV „przyjaciółkę rodziny”. Przed sądem zapewniał, że do seksu rzeczywiście doszło, ale stało się to za zgodą kobiety, która pragnęła zbliżenia, przyszła bowiem ubrana tylko w krótką biodrową szatę. „W kulturze zuluskiej mężczyźnie nie wolno odrzucić zalotów kobiety”, tłumaczył były wiceprezydent. Zapytany, czy zabezpieczał się przed AIDS, odrzekł, że wprawdzie nie nałożył prezerwatywy, ale za to po akcie wziął długi prysznic. Wypada dodać, że w tym czasie Zuma był przewodniczącym krajowej Rady ds. AIDS. W kwietniu 2006 r. został uniewinniony, ale niesmak pozostał. Były wiceprezydent zyskał opinię niepoprawnego seksisty i ignoranta w sprawach AIDS. A dodać wypada, że dżuma XXI wieku jest poważnym zagrożeniem dla społeczeństwa Południowej Afryki. 5,5 mln obywateli niespełna 49-milionowego kraju zarażonych jest wirusem HIV. Od tego czasu
Tagi:
Jan Piaseczny








