Unia nie da się oszukać ogólnikami, że problem aborcji w Polsce zlikwidowano, a rocznie wykonuje się 150 zabiegów. Wyśmieją nas Wanda Nowicka, przewodnicząca Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny – Czy liczy pani, że przystąpienie do Unii złagodzi polskie zasady dotyczące aborcji, antykoncepcji i edukacji seksualnej? – Integracja nie zmieni naszego prawodawstwa, jednak będzie miała pozytywny wpływ na sytuację w Polsce. Standardy, jakie zostały wypracowane przez Unię w wymienionych dziedzinach, a zawarte w rezolucji Parlamentu Europejskiego, wyznaczają kierunek, w którym powinny podążać państwa. – Jakie to są drogowskazy? – Przede wszystkim uznaje się, że kwestie zdrowia, praw reprodukcyjnych i seksualnych są ważnym elementem polityki społecznej. Państwa są zobowiązane prowadzić w tym zakresie jak najlepszą politykę, szczególnie w dziedzinie profilaktyki. Mówi się o potrzebie wszechstronnej edukacji seksualnej. Nie wystarczy wprowadzić przedmiot, za tym powinno iść poradnictwo dla młodzieży. Dużo mówi się także o pełnym dostępie do antykoncepcji, do jej nowoczesnych form. Dostępność oznacza m.in. przystępną cenę i zniesienie takich barier jak potrzeba wypisania recepty. Na przykład we Francji kobieta po prostu kupuje pigułki w aptece. U nas lekarze i ich niewiedza, a często wręcz niechęć stanowią dodatkową barierę. Poza tym publiczna służba zdrowia rzadko prowadzi poradnictwo antykoncepcyjne, tak więc kobieta jest skazana na prywatnego lekarza, co oznacza dodatkowe koszty. Unia wrażliwsza – Aborcja nie jest łatwym tematem, jednak ustalono ogólne zasady, które zaakceptowała większość państw Unii. Co ustalono? – Uznaje się, że aborcja nie powinna być stosowana jako metoda planowania rodziny, jednak musi być dostępna, bezpieczna i legalna. Parlament Europejski prowadzi stały monitoring w krajach Unii, co obliguje rządy do składania regularnych sprawozdań. Do tej pory Polsce udawało się unikać tego tematu. A nawet jeśli przedstawiciele rządu występujący w ONZ zbierali negatywne opinie, to zalecenia komitetów praw człowieka były w Polsce notorycznie ignorowane. Teraz w Unii nie będzie można udawać, że nie ma problemu niechcianych ciąż i podziemia aborcyjnego. Co jakiś czas rząd będzie musiał przedstawić rzetelny raport oparty na realnych danych. Unia nie da się oszukać ogólnikami, że problem w Polsce zlikwidowano, a rocznie wykonuje się 150 aborcji, bo takie są oficjalne dane. Wyśmieją nas. Brak wiarygodnych danych będzie dowodem poważnych zaniedbań w diagnozie sytuacji i prowadzonej polityce społecznej. – Mówi pani o liczbach, o statystyce. Tymczasem w Polsce aborcja rozpatrywana jest wyłącznie w kategoriach zabijania i sprzeniewierzania się katolicyzmowi. – W Unii nikt nie będzie spowiadał Polaków z ich przekonań. Będziemy pytani o faktyczną sytuację kobiet. I przykro mi to mówić, ale przedstawiciele Unii okazują się wrażliwsi na los kobiet, na to, w jaki sposób restrykcyjne prawo zmieniło sytuację Polek. – Prawo, raporty, statystyki to jedna strona problemów społecznych. Drugą będzie reakcja kobiet – może nie natychmiastowa – które swobodnie wyjadą do wybranego szpitala. Oczywiście, będzie to pomysł dla najbogatszych, ale łatwiejsze podróżowanie wzmocni świadomość, że w dziedzinie przestrzegania praw kobiet jesteśmy na szarym końcu Europy. – Jeśli Polki nie będą mogły skorzystać z legalnego prawa do aborcji, wyjadą do krajów, gdzie nikt takich barier nie stawia. Z czasem zaczną omijać niechętnych, drogich, nieżyczliwych, protekcjonalnych lekarzy polskich. Również kobiety, które nie będą miały prawa do legalnej aborcji, wyjadą i prywatnie przerwą ciążę. To może obniżyć ceny w podziemiu aborcyjnym, a także wymusi poprawę jakości usług medycznych i standardów prawnych. Dziś lekarze nie są zainteresowani zmianą ustawy. Tam, gdzie lekarze podchodzą do przerywania ciąży wyłącznie w sposób komercyjny, trudno zmienić prawo. – Niedawno głośny był wyrok, na mocy którego po dwóch latach procesu skazano szpital w Łomży za odmowę wykonania badań prenatalnych. Kobieta miała już dzieci z wadą genetyczną, przy kolejnej ciąży zgłosiła się na badania, odmówiono jej, urodziła kolejne chore dziecko. Teraz wygrała w sądzie. – Na pewno jest to sukces moralny. Wymiar sprawiedliwości przyznał rację rodzicom, uznano, że stała się im krzywda. A więc konieczna jest kara i finansowa rekompensata, choć ta przyznana jest niesatysfakcjonująca. Odszkodowanie jest niewielkie. Gdyby państwo Wojnarowscy
Tagi:
Iwona Konarska









