Polityczna jesień Angeli i Andrei

Polityczna jesień Angeli i Andrei

Kryzys trwający w Wielkiej Koalicji odsłania słabości dwóch najbardziej wpływowych kobiet w Niemczech Korespondencja z Berlina Jak mogłaś do tego przyłożyć rękę? Nasi wyborcy tej decyzji nie zrozumieją – denerwował się wiceszef SPD Ralf Stegner, gdy usłyszał, że szef niemieckiego kontrwywiadu Hans-Georg Maassen, zamiast wylecieć z hukiem, został powołany na prestiżowe stanowisko w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych (pisaliśmy o tym w PRZEGLĄDZIE 39/2018). Andrea Nahles nie kryła (udawanego) zdumienia. – Jak to, nie zrozumieją? Powiedziałam, że Maassen nie będzie szefem kontrwywiadu i przecież już nie jest – odrzekła przewodnicząca socjaldemokratów. Gdy w kwietniu przejmowała schedę po Martinie Schulzu, jej śmiałość i „nieprzemakalność” odbierano w partii jako ozdrowieńczy powiew, uruchamiający siły do wewnętrznej naprawy. W pierwszych miesiącach celnie punktowała rząd, w którym właściwie zasiadają ministrowie z jej nadania. Im samym to nie zaszkodziło i znamienny jest fakt, że dziś w obronie Nahles musi występować Olaf Scholz, wicekanclerz w nielubianej Wielkiej Koalicji. Teza, że każdy kryzys rządowy przekłada się od razu na SPD i jej szefową, potwierdziła się po raz pierwszy w lipcu, gdy w obozie CDU/CSU trwał spór azylowy. Nahles zakładała, że przeczekanie konfliktu między Angelą Merkel a Horstem Seehoferem przyniesie jej partii zyski sondażowe, jako że partnerzy koalicyjni

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2018, 41/2018

Kategorie: Świat