Jak Viktor Orbán rozprawia się z historią i z socjalistami W posylwestrowy poniedziałek 2 stycznia w budapeszteńskiej Operze Narodowej Viktor Orbán wraz z członkami swojej partii świętował wejście w życie nowej konstytucji. W tym samym czasie przed budynkiem manifestowało kilkadziesiąt tysięcy osób, sprzeciwiających się nowemu porządkowi państwowemu, sankcjonującemu dyktaturę Orbána. Swoją ustawą zasadniczą premier zamyka pewien rozdział współczesnej historii Węgier, przystosowując cały system polityczny kraju do własnych potrzeb. Przy tym nie waha się dołożyć politycznym adwersarzom, korzystając z nowej interpretacji historii. Rywalem numer jeden jest Węgierska Partia Socjalistyczna (MSZP), którą chce zniszczyć, oskarżając o zbrodnie komunistyczne. Poniedziałkowy protest to tylko jeden z wielu. Manifestują wszystkie grupy społeczne przeciwko rozmaitym nowym prawom. Skala zmian wprowadzanych przez Orbána jest tak wielka, a treść tak radykalna, że podobne protesty w najbliższym czasie raczej nie ucichną. I tak, przez niemal cały grudzień, dwójka dziennikarzy telewizji publicznej głodowała, sprzeciwiając się ograniczeniu niezależności mediów, różne grupy wyznaniowe protestowały przeciwko ograniczeniu wolności religijnej (tylko 14 wyznań jest obecnie oficjalnie uznanych przez państwo), zdelegalizowaniu bezdomności (śpiącym na ulicy grozi areszt, to pomysł prezydenta Budapesztu) czy dotkliwym reformom fiskalnym. Wreszcie członkowie opozycyjnej partii Polityka Może Być Inna (LMP) przykuli się łańcuchami do ogrodzenia okalającego parlament w proteście przeciwko samowoli ustawowej Fideszu. Szybko zostali aresztowani. Ten ostatni protest odbył się 23 grudnia, w dniu głosowania przez parlament nad 17 nowymi ustawami, dotyczącymi m.in. ograniczenia niezależności sądownictwa czy wprowadzającymi nowe prawo wyborcze faworyzujące partię rządzącą. Podczas manifestacji, w obecności kamer, aresztowano też byłego premiera, Ferenca Gyurcsánya. Zmiany w preambule MSZP, czyli była partia Gyurcsánya, może jednak wkrótce oczekiwać znacznie gorszego. Na ostatnim grudniowym posiedzeniu parlamentu do konstytucji (przegłosowanej na Wielkanoc, w życie weszła 1 stycznia) wprowadzono naprędce dwie nowelizacje, nazwane „rozwiązaniami przejściowymi”. Pierwsze z tych rozwiązań ogranicza niezależność banku centralnego od rządu (podobnym ograniczeniom nikt się specjalnie tu już nie dziwi), natomiast drugie wpisuje do preambuły konstytucji odpowiedzialność MSZP za działania Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (MSZMP) przed 1989 r. Z powodu „personalnej kontynuacji” nowego i starego przywództwa obu partii, „udział w odpowiedzialności za każdy czyn sprzed 1989 r. przypisany może być nowej partii”. W osobnym dokumencie załączona jest lista przestępstw, którą otwiera przestępstwo ustanowienia po II wojnie światowej, z pomocą ZSRR, systemu jednopartyjnego. Dalej wymieniona jest odpowiedzialność za zadłużenie kraju, przekazanie go w obce ręce, liczne morderstwa, nielegalne aresztowania, zsyłki do obozów pracy, tortury, wywłaszczenia, dyskryminację opartą na poglądach politycznych czy podsłuchiwanie własnych obywateli. Wreszcie byli członkowie partii winni są zdrady. W głosowaniu nad tymi poprawkami oprócz Fideszu udział wzięli jedynie członkowie ultraprawicowego Jobbiku. Projekt nowelizacji ogłoszono publicznie w końcu listopada, nie konsultując go z żadną z partii opozycyjnych (co zresztą jest normą, konsultacje takie widziane są raczej jako spowolnienie procesu zmian niż standard demokracji). Prasa lewicowa i liberalna skrytykowała projekt jako niedemokratyczny, nazywając go „horrorem na niedzielę” (ogłoszono go w weekend, co jest również nietypowe). Prasa prawicowa natomiast (z głównym dziennikiem bliskim Orbánowi, „Magyar Nemzet”) przywitała pomysł entuzjastycznie, ciesząc się, że choć wcześniej cały świat śmiał się z Węgier, rządzili tu bowiem komuniści, teraz kraj może nareszcie odzyskać honor. Sami autorzy tekstu przedstawiają go jako „konieczny krok, bez którego Zachód nie będzie w stanie zrozumieć naszego kraju” (Bence Stágel, Chrześcijańscy Demokraci). Posłowie Fideszu zgodnie mówią, że ofiary komunizmu powinny otrzymać zadośćuczynienie za swoje cierpienia nie od państwa, ale od zbrodniarzy komunistycznych. Wreszcie János Lázár (Fidesz), główny inicjator projektu, przekonuje, że to prawo „zamknie historię XX w.”. Zgodnie z treścią ustawy jej celem jest usankcjonowanie „prawnej kontynuacji” (jogutód) istnienia partii komunistycznej pod postacią MSZP, a tym samym obciążenie tej ostatniej za przestępstwa okresu komunizmu. Drugim, mniej oczywistym celem jest nowa interpretacja współczesnej historii, pozwalająca na przywłaszczenie np. rewolucji 1956 r. jako ruchu prawicowego, umniejszając tym samym zasługi
Tagi:
Krzysztof Pałosz









