Gdy prezesi na obczyźnie

Gdy prezesi na obczyźnie

Kiedy ścisłe kierownictwo PSL zasiadło w Brukseli, w stronnictwie rozgorzała walka o wpływy – Wielu ludzi z otoczenia Kalinowskiego nie pogodziło się ze zmianą lidera. Dla nich walka o przywództwo jeszcze się nie zakończyła – ocenia jeden z działaczy PSL, związany z obecnym prezesem, Januszem Wojciechowskim. Pretekstem do – jak się mówi – pałacowego przewrotu ma być wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego. Z jednej strony stał się on sukcesem nowego kierownictwa, z drugiej – źródłem kłopotów, bo liderzy wysłani do Strasburga zostali odsunięci od bieżącej polityki krajowej. Działacze niechętni Wojciechowskiemu mają nadzieję, że już podczas jesiennego kongresu Stronnictwa nastąpią przetasowania. Prezes w podróży, myszy harcują Janusz Wojciechowski zaraz po wybraniu go na prezesa Stronnictwa zapowiedział, że jeśli PSL przegra wyścig do PE, to zrezygnuje z funkcji. Porażka ugrupowania miała więc oznaczać ponowne roszady personalne. Na to liczyli przegrani na marcowym, wyborczym kongresie politycy związani z dotychczasowym prezesem. – Przed czerwcowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego ludzie Kalinowskiego otrzymali wyraźne dyrektywy, aby nie ubiegać się o miejsca na listach wyborczych. Wychodzili z założenia, że jeśli PSL nie przekroczy progu, to Wojciechowski będzie musiał odejść – tłumaczy jeden z działaczy PSL. Dla obu stron była to kwestia „być albo nie być”. Stąd też Wojciechowski naciskał na swoich najbliższych współpracowników, aby startowali w wyborach, nawet jeśli nie chcieli zostać… wybrani. Co, ciekawe, ten sam manewr ma być powtórzony podczas najbliższej krajowej kampanii. Liderzy PSL – jeżeli zostaną wybrani do Sejmu – będą mogli honorowo zrezygnować z euromandatu.Tymczasem nieoczekiwany sukces prezesa i dwóch wiceprezesów (Zbigniewa Kuźmiuka i Zdzisława Podkańskiego) martwi działaczy PSL. Zastanawiają się, czy Wojciechowski będzie w stanie skutecznie kształtować politykę parti, tkwiąc w Europarlamencie, i czy zdoła przebić się do mediów. – Powodzenie partii w ogromnej mierze zależy od obecności jej lidera w telewizji czy prasie – mówi Arkadiusz Braktowski – Ostatnie lata pokazały, że zwykle nie ważne, co się mówi, ale jak często pojawia się w mediach – dodaje Janusz Piechociński. Oficjalnie zwolennicy Wojciechowskiego pocieszają się, że przecież w Brukseli też są polscy dziennikarze i zawsze mogą prezesa poprosić o komentarz. – Witos też był posłem w parlamencie austriackim – przypomina Waldemar Pawlak, a poseł Arkadiusz Bratkowski dodaje – W dobie telefonów i samolotów nie powinno być kłopotów z kierowaniem partią i byciu aktywnym europosłem. Na pewno Wojciechowski pracy będzie miał dużo, bo przecież pełni bardzo ważne funkcje w PE – został wiceszefem jednej z komisji PE. Powinien zabiegać tam o pieniądze na rozwój wsi – podkreśla Bratkowski. Ale chyba sami ludowcy nie wierzą w podzielność uwagi i zdolności organizacyjne Wojciechowskiego, skoro tuż przed wakacjami parlamentarnymi wezwali go na dywanik. Chcieli, aby wytłumaczył, jak ma zamiar godzić wszystkie obowiązki. – Musimy zbudować mechanizmy działania w sytuacji, gdy prezes i wiceprezesi znaleźli się w Brukseli – podkreśla Piechociński i dodaje, że „na razie nowe władze sobie dają radę”. Tyle że do tej pory odbyło się zaledwie jedno posiedzenie PE (20 lipca) i europosłowie rozjechali się na wakacje. Prawdziwa praca zacznie się dopiero na jesieni. Czyli akurat wtedy, gdy w kraju rozpocznie się gorący okres przedwyborczy. Niezadowolenia nie kryją partyjne doły, które twierdzą, że brak liderów jest odczuwalny. Już wcześniej w terenie narzekano, że Wojciechowskiego za bardzo pochłaniają obowiązki wicemarszałka Sejmu, że nigdy nie ma go na Grzybowskiej, że jest tylko malowanym liderem, a realną władzę mają ludzie z jego otoczenia. Po czerwcowych wyborach mieli jeszcze nadzieję, że Wojciechowski zrezygnuje z mandatu, ale ku ich rozczarowaniu prezes spakował walizki i obiecał przyjeżdżać na weekendy. – Luka jest i trzeba ją jakoś wypełnić. Chodzą różne pogłoski. Według jednej z nich, Wojciechowskiego zmuszą do odejścia na kongresie – przekonuje lokalny działacz PSL. Powrót Pawlaka Układ sił zmienia się w PSL również dlatego, że do gry wrócił Waldemar Pawlak. Od 1997 r., kiedy to przegrał wybory na prezesa PSL, trzymał się na uboczu. Chociaż rywalizował wówczas z Romanem Jagielińskim, nieoczekiwanie zastąpił go Jarosław Kalinowski, uważany przez Pawlaka za ucznia i sprzymierzeńca. Od tej pory obaj panowie nie przepadają za sobą. Jednak

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 33/2004

Kategorie: Kraj