Urodziłem się pod drzewem – powiedział somalijski pirat przed niemieckim sądem Piraci, nie tylko somalijscy, grasują coraz śmielej. Zapuszczają się też coraz dalej. Napadają na statki nawet u wybrzeży Tanzanii, Madagaskaru i Afryki Południowej. W grudniu dokonali ataku na wodach południowych Indii. Ze statków matek spuszczają na wodę szybkie łodzie motorowe. W taki statek matkę przekształcili zdobyty japoński frachtowiec „Izumi”. Próbują ich powstrzymać okręty wojenne Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, Indii i innych państw. W 2010 r. międzynarodowe siły morskie udaremniły 120 pirackich ataków. W roku poprzednim – tylko 29. Niekiedy piraci zostają schwytani, ale osądzenie tych przestępców oznacza poważny problem dla wymiaru sprawiedliwości. Według Międzynarodowego Biura Morskiego w Kuala Lumpur, od stycznia do końca października 2010 r. dokonano 128 ataków. To wzrost o 15% w stosunku do tego samego okresu roku poprzedniego. Korsarze somalijscy są odpowiedzialni za 44% tych napaści. Piraci zabili jednego marynarza, 27 ranili, a 773 uprowadzili jako zakładników. Obecnie przetrzymują ponad 470 zakładników oraz 19 statków. Za oddanie porwanych okrętów i ludzi wzięli przez ostatnie dwa lata okupy o łącznej wysokości co najmniej 100 mln dol. Prawdopodobnie najwyższy okup (9,5 mln) wymusili za koreański zbiornikowiec „Samho Dream”. Ten długi na 333 m okręt, przewożący ropę o wartości ok. 170 mln dol., opanowali 4 kwietnia 2010 r. u wybrzeży wschodniej Afryki. Swój łup przetrzymywali przez siedem miesięcy. Pieniądze na okup zrzucono piratom ze śmigłowca. Według świadczącej usługi w dziedzinie bezpieczeństwa amerykańskiej firmy Clayton negocjacje na temat uwolnienia statków i załóg trwały w 2010 r. dwa razy dłużej niż w roku ubiegłym i ciągną się obecnie ok. 120 dni. Szacuje się, że doświadczony pirat z Somalii dostaje żołd w wysokości kilku tysięcy dolarów miesięcznie. W spustoszonym przez wojnę domową kraju, w którym od 20 lat nie funkcjonuje rząd, a ludność żyje w niewyobrażalnej nędzy, to bajeczna fortuna. Ochotnicy napływają tysiącami. W Harardere i innych portach somalijskich piratów na nadbrzeżach tłoczą się codziennie młodzi ludzie, proszący o przyjęcie do pirackiej kompanii chociaż na miesiąc lub dwa. Całym procederem kierują wpływowi biznesmeni, z których wielu ukryło się w Kenii. Żujący nieustannie narkotyk khat morscy rabusie bez wahania narażają życie, które w somalijskim piekle i tak nie znaczy wiele. Utrata wolności tym bardziej ich nie przeraża. Rządy państw strzegących szlaków żeglugowych nie wiedzą, jak postępować z pojmanymi piratami. W XXI w. nie można przecież bez ceregieli ich wieszać jak przed 400 laty. Podobno załoga rosyjskiego okrętu wojennego „uwolniła” schwytanych na środku oceanu, w kruchych łodziach, bez żadnych instrumentów nawigacyjnych i odtąd więcej ich nie widziano. Ile jednak w tym prawdy, nie wiadomo. Pewne jest, że często marynarze z patrolujących fregat tylko zabierają zatrzymanym korsarzom broń oraz drabiny do abordażu, następnie uwalniają ich niedaleko brzegu, zostawiając tyle paliwa, aby mogli bezpiecznie dopłynąć. Admirałowie i politycy uważają, że lepiej jest wypuścić piratów, niż urządzać im kosztowny proces. Cyrus Mody z Międzynarodowego Biura Morskiego wyjaśnia: „Trzeba ich przewieźć, zebrać dowody, sprowadzić świadków. Kto będzie za to wszystko płacił? A jeśli zapadnie wyrok uniewinniający, istnieje możliwość, że podejrzani o piractwo poproszą o azyl”. A trudno przecież deportować ludzi do ogarniętej wojną domową Somalii. W 2009 r. Unia Europejska, Kanada, USA, Chiny i inne państwa podpisały z rządem Kenii porozumienie przewidujące, że piraci będą sądzeni w tym kraju. Obecnie w kenijskich więzieniach odbywa karę lub oczekuje na wyrok ok. 130 morskich rabusiów. Ale władze w Nairobi są coraz bardziej rozczarowane tym, że za współpracę nie otrzymały dostatecznego wsparcia finansowego. W listopadzie 2010 r. kenijski sędzia orzekł, że wymiar sprawiedliwości jego kraju nie ma kompetencji, aby sądzić przestępstwa popełnione na wodach międzynarodowych. Nakazał też uwolnić dziewięciu piratów oskarżonych o atak na frachtowiec „Courier” w 2009 r. Jeśli tę decyzję potwierdzi sąd wyższej instancji, Kenia wypuści z więzień wszystkich korsarzy. Oprócz tego kraju tylko Seszele zawarły porozumienie z innymi państwami, zobowiązując się do sądzenia i przetrzymywania piratów na swym terytorium. W grudniu 2010 r. sąd na Seszelach skazał
Tagi:
Krzysztof Kęciek









