Przyszłość czarna jak węgiel

Przyszłość czarna jak węgiel

Wdowy po tragicznie zmarłych górnikach czują się oszukane – liczyły na większą pomoc Izabela Kalisz cały czas chodzi w żałobie, choć pochowała męża półtora roku temu, przed samą Wielkanocą. Jej mąż pracował w wodzisławskiej kopalni Marcel, ale – w wyniku reformy górnictwa – został oddelegowany na pewien czas do pracy w kopalni 1 Maja. 13 kwietnia, dzień jego śmierci, miał być ostatnim dniem długiej delegacji. – Tego dnia nie zadzwonił budzik – wspomina pani Iza. – Mąż zawsze nastawiał dwa zegary, nie zadzwonił ani jeden. Stanisław Kalisz pracował na powierzchni przy płuczkach. Po przerwie śniadaniowej przechodził z kolegami przez most. Zarwały się płyty żelbetowe i Kalisz runął dziewięć metrów w dół. Osierocił żonę i siedmioro dzieci. Najmłodsza córka, Mirela, miała wtedy pół roku. Byli małżeństwem od 15 lat. Izabela Kalisz ma w ręku fach – jest piekarzem, ale o pracy zawodowej nie ma mowy. Sama wychowuje siedmioro dzieci. Sześć córek w wieku od dwóch do 16 lat: Sylwię, Anię, Patrycję, Weronikę, Andżelikę i Mirelę oraz syna Daniela. Wraz z wszelkimi dodatkami (w tym pielęgnacyjnym na jedną z córek chorą na padaczkę) otrzymuje 2330 zł renty. –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2002, 47/2002

Kategorie: Kraj